Epilog

29 5 14
                                    

Celine przearanżowała w swoim nowym domu każde jedno pomieszczenie, poza byłym gabinetem Victora. Bała się, że coś ważnego może zaginąć podczas jej porządków, dlatego uznała, że zrobi to dopiero po zakończeniu prac.

— XVI wiek to same nudy, a jestem dopiero na pięćdziesiątym piątym roku — jęknęła Yyvon. Siedziała za biurkiem, a nogi wyciągnięte miała na nie.

— XVII też nie lepszy — dodała Adeline. Była wampirem od pięciu miesięcy i świetnie sobie radziła pod okiem swoich wampirzych przyjaciółek.

— Czytamy te dzienniki już czwarty miesiąc i nie ma w nich nic ważnego — narzekała Theresa.

— XVIII wiek jest bogaty w opisy spotkań z kobietami. Victor był niegrzeczny, a podobno taki zakochany — Celine pokręciła głową z dezaprobatą.

— Anthony to też niezłe ziółko — zmieniła temat Yyvon, podnosząc wzrok znad kartek. — Leciał na dwa fronty. Jednego wieczoru był u mnie, drugiego u Margaret — zaczęła się śmiać. — Dacie wiarę?

— Anthony? — Adeline nie mogła uwierzyć. Tessa zaczęła chichotać.

— Może mu odbija z braku męskich kumpli — zasugerowała Celine. — Mogliby już wrócić z tego Paryża.

— A myślisz, że co oni w tym Paryżu robią? — Yyvon wymownie uniosła brwi. Adeline zbladła bardziej, niż mogła.

Eran i Crispin przebywali tam już trzy miesiące i chłopak wbrew jego słowom, ani razu nie pofatygował się do odwiedzin, a jej na to duma nie pozwalała.

— Crispin ci nie ucieknie — odezwała się Tessa.

— Nic mnie z nim nie łączy — zaprotestowała. — Skończyło się, zanim się zaczęło. — zamknęła dziennik z hukiem. — Zresztą, to nie ja sypiam w jego łóżku. — Wystawiła język.

— Oh, proszę — Theresa stuknęła się w czoło palcem. — Nie sypiam w łóżku Williama. Podlewam mu tylko kwiaty i ścieram kurze. W życiu bym tam nie zasnęła. Dziwnie bym się czuła sama.

Taka była prawda. Wciąż mieszkała u siebie, a kiedy czasem patrzyła na zniszczony fortepian, tęskniła za jego grą i ściskało jej się serce.

— A z nim?

— Celine — spiorunowała ją spojrzeniem. Ona uniosła tylko dłonie w geście obronnym i z przebiegłym uśmieszkiem wyszła z gabinetu, żeby przynieść wszystkim coś na ząb.

— Nadal go...? — zapytała niepewnie Yyvon. Adeline zamknęła swój dziennik, bo też chciała się dowiedzieć.

— Minęło pół roku, odkąd widziałam go ostatni raz, ale nie jestem pewna, czy kiedykolwiek przestanę — przyznała, gryząc nerwowo policzek.

Mówienie o nieosiągalnym było dla niej jak wbijanie osikowych wykałaczek w plecy.

Przewróciła kartkę w dzienniku i z ulgą odkryła, że z tysiąc osiemset pięćdziesiątego czwartego, przeszła na następny rok.

Przewertowała szybko miesiące, ale kiedy zobaczyła znajome nazwisko w dziesiątym dniu Maja, zamarła.

— Dziewczyny — zaczęła poważnie. Celine zdążyła wrócić.

— O! Wreszcie coś konkretnego? Bo przydałoby się wreszcie poinformować Mikela, że jest jakiś postęp — wsparła dłonie na biodrach.

— Wiecie, co się stało tego dnia? — odwróciła dziennik w ich stronę i pokazała palcem datę.

— Ja wiem — Yyvon podniosła się z miejsca. — Cała królewska rodzina popełniła wtedy samobójstwo.

— Absurd. Przecież Królowa trzyma się nieźle — Adeline zmarszczyła czoło.

— Nie o ludzką monarchię chodzi — odparła Tessa przerażona. — Mieliśmy swoją, wampirzą królową i króla od zawsze. Mieszkali w Paryżu, właśnie dlatego teraz tam się wszystko toczy.

— Nie rozumiem, co  cię tak zaniepokoiło — Celine potrząsnęła głową.

Chciałem osobiście przekonać się, że każdy Baskerville padł trupem. Idąc do pałacu wpadła na mnie młoda panna. Pojmałem ją, bo kto wypuściłby z rąk córkę królewskiej pary? Podobno ich krew może kontrolować śmierć. Czy dzięki niej uda mi się wskrzesić Deborah? — wyrecytowała.

— Brielle Bakerville żyje? — Yyvon prawie zbierała szczękę z podłogi.

— Słuchajcie tego — Theresa prawie zapomniała, jak się oddycha. — Uśpiłem ją i zamurowałem. Nakryłem swoją podobizną.

— Myślałam, że już nic mnie nie zdziwi po noworodkach, ale to przekracza moje oczekiwania — powiedziała Celine.

— Victor myślał, że królewska krew może zastąpić moją — stwierdziła Tessa. — To znaczy, że musiał to sprawdzać. — poderwała się z miejsca i odszukała dziennik z XXI wieku, a później znalazła w nim dni z potyczek z Victorem.

— I co? — zaintrygowała się Adeline.

Krew Bakerville'ów nie wskrzesza. Plotki jednak nie wzięły się znikąd. Zachowam księżniczkę dla siebie. Być może kiedyś się przyda — przeczytała.

— Ona gdzieś jest! — krzyknęła Yyvon. — Gdzie ją zamurował? Co tam było?

— Nakryłem swoją podobizną — powtórzyła Theresa. — Jego portret w głównym holu.

Wszystkie cztery zbiegły na dół, a później zaczęły się wpatrywać w miejsce, w którym niegdyś wisiał jego wizerunek. Celine pozbyła się go w pierwszej kolejności.

— Ta ściana nie wygląda, jakby była naruszana — uznała z niezadowoleniem Yyvon. — Nie wiemy, czy coś za nią jest.

— Zaraz się przekonamy — Celine zniknęła na moment w piwnicy, a kiedy wróciła, w rękach dzierżyła młot.

— Chcesz rozwalić ścianę? — Tessa nie mogła uwierzyć.

— Owszem — rzuciła im uśmiech przez ramię i uderzyła. Raz, drugi, trzeci, ale dopiero za ósmym zrobiła się dziura. Zerknęła przez nią i przerażona spostrzegła, że rzeczywiście ktoś tam jest.

Powiększyła otwór na tyle, żeby dało się przez niego wejść i wkrótce znalazły się w środku.

— Dobry Boże — wydukała Yyvon.

Na łożu leżała młoda wampirzyca o kruczoczarnych włosach. Ręce miała złożone na piersi, a oczy zamknięte.

— To ona? — Adeline czuła dreszczyk podekscytowania.

— Tak — potwierdziła Theresa. — To Brielle Baskerville.




KONIEC CZĘŚCI  I




_________________________________________




Dotarliśmy do końca, moi kochani!

Do drugiej części zapraszam już w przyszłą sobotę, pojawi się ona właśnie wtedy na profilu.

Chętnie poczytam Wasze odczucia co do końca Skażonej Krwi, może macie jakieś teorie?

Kto sobie zaskarbił miejsce w Waszych sercach? Kogo nie lubicie? Na rozwój jakiej postaci czekacie?

Wszystko mnie interesuje!

Skażona KrewOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz