Rozdział XXX

14 4 6
                                    

Od ostatnich wydarzeń minął zaledwie tydzień, ale Theresa zdążyła już wydobrzeć i wrócić do własnego mieszkania. Zresztą, czuła się bardzo dziwnie przebywając wciąż na włościach Williama.

Myślała też, że przez ten czas jej kot zdechnie, ale okazało się, że Will o niego zadbał, co nieznacznie ją zdziwiło.

Był dzień, przez co Skażeni nie panoszyli się po mieście, ale wiedziała, że kiedy zacznie się ściemniać, zaraz wypełzną, a to oznaczało, że Victor już wrócił.

Niemniej jednak szła prosto na spotkanie, bo podobno Margaret skontaktowała się z Anthony'm w dosyć istotnej sprawie.

Nawet nie musiała pukać, drzwi zostały jej otworzone.

— Zamilcz, jeśli chcesz skomentować moją wodę różaną — uniosła palec w górę tuż przed nosem Williama. Odsunął się i wpuścił wampirzycę do środka, a ona odetchnęła z ulgą, że wszyscy już są.

Chyba nie zniosłaby przebywania sam na sam z Willem po tym, co się wydarzyło kilka dni temu. Chociaż zdawała sobie sprawy z tego, że akt picia krwi był dobrodusznym... Nie, wróć. Był aktem obowiązku odwdzięczenia się, nie mogła nie myśleć o tym z płytszym tchem i zdenerwowaniem.

— Dobrze wyglądasz — powiedział do niej Crispin, a ona odruchowo powędrowała dłonią do szyi. Wszystko się zagoiło.

Posłała mu wdzięczny uśmiech.

— Więc — odchrząknął William. — Victor wrócił, więc wrócili Skażeni i to z dwojoną ilością. Wysłałem już wiadomość Yyvon, żeby zaangażowała swoich do patroli ulic, bo my raczej mamy inne sprawy na głowie.

— Rackford złożył przysięgę krwi, nic nie powie Victorowi o Tessie — oznajmił Crispin.

— Dopiero teraz mówisz?

— Sądziłem, że to nie jest istotne — spojrzał na Willa w taki sposób, jakby chciał mu przekazać, że właściwie sam tak robi i to często.

— Celine opowiedziała mi o niemowlakach — odezwała się Theresa. — Nie sądzę, żeby Jonathan pił ich krew. Co więcej uważam, że nie o ma tym przejściu pojęcia. — wsparła dłonie na biodrach.

— Chyba żartujesz — roześmiał się Crispin. — Tam była też świeża krew, przypominam.

— Tessa miała chyba na myśli to, że może te niemowlaki też były sprawką tych wampirów, które ściąłeś — Anthony postanowił się za nią wstawić.

— Niedorzeczne — sarknął William. — Zostawmy dzieciaczki, mam pewien pomysł co do nich. Spotkam się znowu z tym Jacobem Russelem...

— Weź Celine — zasugerowała Tessa. — Na pewno go interesuje jej zdolność. — dodała z ironią, przypominając sobie ich wcześniejsze spotkanie.

— Rany, wszędzie ta Celine. Zaraz mi z lodówki wyjdzie — Crispin wywrócił oczami.

— Jeszcze o tym nie wiesz — Will się do niego przysunął. — ale po prostu ją lubisz. — położył mu dłonie na ramionach i oba ścisnął, a później wrócił pod okno z przebiegłym uśmiechem.

— Vice versa, Levingstone — odparł Crispin z dokładnie takim samym uśmiechem.

— Nie mam pojęcia, o co tu chodzi, ale przejdźmy proszę do rzeczy — westchnął Anthony. — Margaret powiedziała mi, że do pewnego klubu chodzą wampiry, które stale paplają o Victorze. Raz się spotkali u niej w barze. Zauważyła na karkach tatuaże jakiegoś drzewa. Istnieje szansa, że oni mogą wiedzieć, gdzie przebywa Victor.

— To jest konkret — oczy Williama zaświeciły dziwnym blaskiem. Tessa widywała już te iskierki wiele razy. Za każdym razem, kiedy coś wydawało się niebezpieczne, Will odbierał to jako rozrywkę.

Skażona Krewजहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें