Bezpieczeńswto

426 12 0
                                    

Rozdział nie sprawdzony! Za błędy przepraszam z góry! 

Spojrzałam znowu na Nathana, który wzrok miał wlepiony w widoki. Przełknęłam ślinę i również spojrzałam przed siebie. Po moim kręgosłupie przeszedł zimny dreszcz, gdy dostały się tam kropelki wody. 

Nadal nie rozumiałam dlaczego mnie tutaj zabrał, ale trzeba było przyznać, że widoki były piękne. I nie mówię tylko o otaczającej nas naturze. 

Chłopak, który stał obok mnie, wpatrzony w otoczenie, i wyglądając na lekko przygnębionego wyglądał dobrze. Dobrze dlatego, że zdjął częściowo swoją maskę, za którą się chował od początku naszej krótkiej znajomości. 

- Dlaczego mnie tutaj zabrałeś? - zapytałam ledwo słyszalnie, ale on usłyszał, bo spojrzał się na mnie.

- Często tutaj uciekałem, gdy miałem dość - powiedział, zbywając moje pytanie.

Schował dłonie do kieszeni spodni.

Prosty nos, zielone tęczówki, pełne malinowe usta, których nagle zapragnęłam skosztować, z niewiadomych przyczyn. Prawie czarne włosy, które opadały mu na czoło i skapywały z nich pojedyncze krople wody. 

Piękny.. 

- Lubiłem tutaj przebywać, wraz z moim bratem i siostrą. Rozmawialiśmy, rysowaliśmy, albo po prostu siedzieliśmy w ciszy patrząc na widoki. Może dla niektórych, ta kupa gruzu wydaje się jednym wielkim śmieciem. Jednak dla mnie ma ogromną wartość. Czasami się zdarzało, że tutaj nocowaliśmy. Albo w trójkę, albo ja sam. 

Nie wiedziałam dlaczego to mówił, tak samo jak nie mogłam, za cholerę, zrozumieć dlaczego się przede mną otworzył i dlaczego tak łatwo mi zaufał. 

- Dlaczego? 

Chłopak westchnął i przetarł dłonią swoje mokre włosy. Cały czas padało, przez co w końcu założyłam kaptur na głowę. 

- Nie miałem ochoty być w tamtym miejscu, więc prawie codziennie ja byłem tutaj, ale oni tylko czasami - westchnął. 

Zrobił kilka kroków do przodu a następnie usiadł na mokrym dachu. Nogi zwisały mu w dole a on sam patrzył się przed siebie. Poklepał dłonią miejsce obok siebie, zachęcając mnie abym usiadła. Jednak ja podeszłam parę kroków i stanęłam patrząc na niego z góry. 

- W jakim miejscu? - zapytałam. 

Może i byłam wścibska. To było jego życie, a ja chciałam wiedzieć coraz więcej i więcej. Jednak to on sam zaczął mówić, ja o nic nie pytałam. 

- Zapytałaś mnie, dlaczego cię tutaj zabrałem - powiedział wracając do mojego pytania, a ja pokiwałam głową. -  Stwierdziłem, że też może ci się tutaj spodobać. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo jesteśmy do siebie podobni, diamenciku. 

Nie wiedziałam o co mu chodziło. W sumie on był dla mnie jedną wielką zagadką, której ja sama nie mogłam rozgryźć. 

- Nie rozumiem - powiedziałam po chwili, starając się za wszelką cenę zrozumieć. 

- Do czasu - odpowiedział. - Do czasu - dodał szeptem. 

Usiadłam obok niego. Starałam się nie patrzeć w dół, jednak na marne. Gdy zobaczyłam jak wysoko byliśmy, lekko się spięłam i mocniej zacisnęłam zmarznięte dłonie na brzegu dachu. 

Uniosłam wzrok i spojrzałam na drzewa. Wszystkie wyglądały identycznie. Jednak jedno wyróżniało się szczególnie. 

Było niskie i traciło liście. Było więcej gałęzi na górze a na dole nie było prawie żadnych. Jednak nie to zbudziło moją uwagę, tylko to co znajdowało się na jego pniu. Była tam czarna wstążka związana w kokardę wokół drewna. Więcej nie mogłam zobaczyć, ponieważ byłam za daleko. 

Fighting for youWhere stories live. Discover now