Prezent

264 9 3
                                    

Nie rozmawiałam z Nailem od tygodnia. Ponad trochę. On mnie unikał, a ja...... no cóż. Niemal codziennie chodziłam do Cartera. Nie piłam codziennie. Tylko wtedy, za pierwszym spotkaniem. Ale przy następnych mimo że chciałam, nic nie brałam.

Bałam się, że stracę nad tym kontrolę. A to najgorsze uczucie na ziemi.

Wyszłam też z Nicholasem raz się napić. Ale tylko trochę. Umówiliśmy szczegóły naszego wyjazdu do Williama.

Siedziałam u siebie w pokoju i czytałam książkę, puszczając przy tym piosenki przez głośnik. Usłyszałam pukanie do drzwi, więc lekko krzyknęłam, że można wchodzić. W progu stał Nathan.

Napisałam do niego, czy chciałby się spotkać, a on odpisał niemal chwilę później, że chcę. Miał mnie gdzieś zabrać i nie mogłam się tego doczekać.

- Witam piękną damę - ukłonił się w progu drzwi.

Zaśmiałam się i zamknęłam książkę, wkładając zakładkę w miejscu, gdzie skończyłam czytać.

- Witam, gdzie mnie zabierasz? - zapytałam wstając z łóżka.

Wzruszył ramionami i oparł się o framugę drzwi, splatając dłonie na torsie. Patrzył na mnie uśmiechając się lekko.

- Zobaczysz - powiedział na co jęknęłam sfrustrowana.

- To w takim razie jak mam się ubrać?

- Tak żeby było ci wygodnie i ciepło.

Przygryzłam wargę w zamyśleniu i podeszłam do szafy. Wybrałam szare bojówki i do tego czarny top z małą stokrotką na środku. Do tego dobrałam czarną bluzę na zamek i związałam włosy w niechlujnego koka. Założyłam okulary, żeby odpocząć od soczewek. Schowałam telefon do tylnej kieszeni i pojawiłam się przed chłopakiem.

Byłam z siebie dumna. Zajęło mi to prawie pięć minut. Co prawda Nathan i tak czy siak narzekał, ale było całkiem dobrze.

- Wyglądasz ślicznie - odbił się od framugi i podszedł do mnie uśmiechając się szeroko.

- Dziękuję - czułam jak moje policzki lekko się rumienią.

Założył kosmyk włosów, które wypadły z koka i pocałował mnie w czoło. Poczułam jak małe skrzydełka ruszają do lotu w moim podbrzuszu.

- Idziemy pierw na jedzenie - odsunął się ode mnie i wyciągnął w moją stronę dłoń.

Przyjęłam ją ze swobodą i zeszliśmy na dół.

Przez ostatni tydzień wmuszałam w siebie jedzenie jak nigdy dotąd. Jednak nadal nie były to pełne posiłki. Jadłam tylko wieczorem talerz jakiejś sałatki, lub makaronu.

A gdy Nathan powiedział, gdzie pierw jedziemy ode chciało mi się czegokolwiek. Nie byłam głodna. A tym bardziej nie chciałam jeść w jakieś restauracji czy czymś tam, gdzie jest dużo ludzi. Czułam się wtedy niekomfortowo.

Wsiadłam do auta i zapięłam pas. Włożyłam płytę do radia i usłyszałam pierwsze nuty Softcore. Bujałam się w rytm muzyki i patrzyłam na widoki miasta za oknem.

Nathan bębnił palcami o kierownicę, a po chwili przeniósł jedną dłoń na moje udo i zaczął kreślić małe kółka. Cicho podśpiewywałam pod nosem.

- Byłeś kiedyś na ich koncercie? - zapytałam kładąc swoją dłoń na jego.

Zobaczyłam wtedy na jego serdecznym palcu srebrny sygnet. Co było dziwne, bo wcześniej go nie widziałam. Były na nim wyryte jakieś inicjały. Ale nie mogłam się doczytać.

Fighting for youUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum