Daly City

308 8 0
                                    

Następne dwa dni wyglądały tak samo. Rano budziliśmy się  szliśmy na basen. Wieczorem szliśmy na dyskotekę lub jakiś koncert i wracaliśmy uchlani do pokoi. Aż w końcu nastał dzień lotu do domu. 

- Nicole - usłyszałam szept obok ucha. 

Uchyliłam powieki i spojrzałam przez ramię na Nathana. Opierał głowę o mój bark i delikatnie łaskotał po brzuchu. 

- Musimy wstawać. Za godzinę musimy zdać pokój, a za trzy mamy lot - powiedział a mi mina od razu zrzedła. 

Ostatnie dni były moim marzeniem. Wszystko szło jak najlepiej. No, nie licząc wyjazdu mojego barta, który do tamtej pory się nie odezwał. Moja relacja z Nathanem rozwijała się z dnia na dzień coraz lepiej. 

Jęknęłam cicho i wtuliłam twarz w poduszkę, pokazując mu tym, że nie mam zamiaru się stąd ruszać. Było zbyt idealnie. 

Wiedziałam, że gdy wrócimy do miasta, wszystko będzie jak tydzień temu. Szkoła, dom, nauka. I tak w kółko. Bałam się, że nie będę miała tak dobrego kontaktu z Nathanem jak na wyjeździe. I nie będzie Williama. 

- Dalej, Nicole. Rusz ten swój zgrabny tyłeczek i szykujemy się - powiedział chłopak wstając z łóżka i klepiąc mnie w dupę. 

- Pierdol się, Nathan - mruknęłam pod nosem, co wyraźnie usłyszał, gdyż parsknął śmiechem. 

Uszykowaliśmy się, co prawda z wielkim bólem, ale się udało. Pojechaliśmy na lotnisko i przeszliśmy wszystkie potrzebne rzeczy. Wsiedliśmy do samolotu i dziesięć minut później byliśmy już w powietrzu. Siedziałam tym razem obok Zoili oraz Elizy. 

Patrzyłam przez okno, odcinając się od reszty. Słyszałam jakieś tam szmery ich rozmów, ale mnie to nie interesowało. Zaczęłam męczyć się swoimi myślami. Niestety nie mogłam tego jakkolwiek to zabrzmi, wyłączyć, ponieważ jak myślę o czymś innym to zaraz wszystko podchodzi mi do tej jednej. 

- Nicole, słuchasz mnie? - z otępienia wyrwał mnie głos Zoili. 

- Nie, przepraszam. Teraz możesz mówić - powiedziałam patrząc w jej stronę. 

Podała mi kubeczek z wódką i wzięła swój do ręki. Zderzyłyśmy się nimi i wypiłyśmy ich zawartość. Poczułam jak zimna ciecz pali mój przełyk. Uwielbiałam to uczucie. 

- No, to co mówiłaś? - ponowiłam temat. 

- Hunter po mnie przyjedzie - pisnęła podekscytowana.

- Mówię jej, od początku, że na pewno na nią leci - powiedziała znudzona Lizzy. 

- No nie wie...

- Nie pierdol. Denerwujesz mnie z tym. Nie widzisz tego co widzę ja - przerwałam jej wybuchając na koniec śmiechem. 

- No może macie racje? - bardziej zapytała niż stwierdziła. - Umówiliśmy się na jutro o dwunastej chyba. 

Resztę lotu co chwilę piłam wódkę. Byłam już mocno wstawiona, przez co przy lądowaniu cały czas się śmiałam. Gdy weszliśmy na teren lotniska, nie umiałam iść prosto. Z resztą jak Zoila. Obydwie przegięłyśmy.

- Chyba przesadziłaś, Nicole - obok mnie pojawił się Nathan. 

Zachichotałam pod nosem, gdy złapał mnie za talię i przyciągnął do swojego boku, żebym szła prosto. 

- Nie przesadziłam, co ty gadasz? - zaśmiałam się. - Jestem całkowicie trzeźwa, kochanie. 

Spodobało mi się jak ostatnie słowo zabrzmiało w moich ustach. Już rozumiałam, dlaczego Nathan czasami tak na mnie mówił. 

Fighting for youWhere stories live. Discover now