Dzień z trójką idiotów

246 9 1
                                    

Rozdziały nagle wlatują tak często bo już mam napisany epilog. Teraz tylko wstawić i czekać na drugą cześć.
Miłego!

Wróciłam do domu, gdzie nikogo nie było. Byłam sama. Znowu.

Rano wzięłam leki i poszłam do siebie do pokoju. Włączyłam sobie muzykę i zajęłam się robieniem notatek, które wysłała mi Zoila. Zajęło mi to z dwie godziny. W końcu, gdy skończyłam glebłam się na łóżko i przeglądałam Instagrama.

Usłyszałam pukanie do drzwi a później widziałam jak sylwetka Nicholasa wbiega do pokoju i rzuca się na miejsce obok mnie. Natomiast William usiadł na krześle obrotowym i przyglądał się mojemu pokojowi.

- Zabieramy cię na nasz dzień - powiedział podekscytowany Nicholas. - W końcu jesteśmy we trójkę. Ale obiecuje, że nie będzie alkoholu. Will mi zakazał, powiedział, że utnie mi łeb jak ci go dam.

Ostatnie zdanie powiedział tak, żebym tylko ja je usłyszała. I usłyszałam, dlatego wybuchnęłam śmiechem.

- Jeżeli ty serio myślisz, że ja tego nie słyszałem, to jesteś głupszy niż myślałem - powiedział Will wygodniej się rozsiadając.

Jezu, jak ja kurewsko kochałam ich sprzeczki.

- Zbieraj się - Nicholas klepnął mnie w tyłek.

Parsknęłam śmiechem i wstałam z łóżka. Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej niebieskie spodnie dresowe, które kiedyś zabrałam Nicholasowi. Do tego dobrałam białą bluzę z logo uniwersytetu Williama, którą dostałam od niego gdy wyszłam ze szpitala.

- A ja szukałem tych spodni przez tydzień! - jęknął zdenerwowany Nich patrząc na moje spodnie.

- Wybacz, ale są za wygodne. Nie oddam ci ich, nie ma szans - zaśmiałam się i związałam włosy w niehlujengo koka na środku głowy.

Do kieszeni bluzy schowałam telefon i paczkę chusteczek, na wypadek gdyby krew zaczęła mi lecieć z nosa. Cóż, to był jakiś tam objaw białaczki. Nie mają występować często, ale mają być.

- Idziemy! - krzyknął podekscytowany Nich i wyszedł z pokoju ciągnąc mnie za sobą, trzymając moją dłoń.

Ubrałam buty i wyszłam z domu na świeże powietrze. Uśmiechnęłam się pod nosem.

Chociaż raz od ostatnich kilku miesięcy mogłam zaznać małego spokoju, z moimi przyjaciółmi u boku.

Wpakowaliśmy się do samochodu Nicholasa, który był prowadzony przez naszego najstarszego przyjaciela. Połączyłam się telefonem z samochodem i włączyłam yes to heaven od Lany. Była to pierwsza piosenka na mojej playliście.

- Boże, co za smęt! - powiedział William opierając rękę o szybę. - Włącz I feel like I'm drowning od Two Feet.

Jak powiedział tak zrobiłam. Lubiłam słuchać piosenek Williama. Nicholasa nie lubiłam, bo on miał jakieś dziwne te piosenki.

Zaczęliśmy śpiewać, ale w pewnym momencie Nich spojrzał na mnie lekko przerażony. Nie wiedziałam o co mu chodziło.

- Em, Nicole, bo wiesz.... krwawisz lekko - powiedział lekko speszony.

Atmosfera poszła do kosza. Will spojrzał na mnie równie mocno przestraszony jak Nicholas. Nie chciałam, żeby zwracali uwagę na moją chorobę. Chciałam o niej zapomnieć.

Przeklęłam pod nosem sięgając po chusteczkę. Przyłożyłam ją do nosa i patrzyłam przez okno.

- Spokojnie, Zacch powiedział, że tak czasem będzie. Nie martwcie się i proszę was o jedno - powiedziałam odsuwając chusteczkę i sprawdzając czy nadal krwawię. - zapomnijcie o chorobie i spędźmy ten dzień tak jakby jej nie było. Proszę, to jedyna rzecz o jaką błagam.

Fighting for youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz