4. Otwarcie Restauracji

11.5K 270 139
                                    

POV: REESEPHINE VALENTINE

Za trzy...

Dwa...

Jeden...

I czerwona wstążeczka została przecięta przez Panią Monicę.

-Zapraszamy na otwarcie nowej restauracji o nazwię Levula! - krzyknęła radośnie uśmiechając się do obiektywu.

-Porozmawiajmy, królewno. - usłyszałam nad uchem.

Serce mi stanęło. Czy ten dupek nie dupek musi się tak zakradać?

Gdy wstałam dzisiaj rano w jego ramionach nie wiedziałam co mnie bardziej drażni. To, że dałam się na to namówić czy to, że mi się niestety to podobało. I pomimo tego, że był idealnym przenośnym grzejnikiem musiałam mieć silną wolę i wyjść z jego łóżka dopóki nie naszedł by mnie pomysł, aby bardziej się w niego wtulić.

Cholernie byłam wkurzona, że nie piłam wtedy alkoholu bo przynajmniej miałabym na co to zrzucić.

Ale moje sumienie i tak czy siak w każdej z tych sytuacji by mnie przytłaczało.

No bo jak wyglądałam jednego dnia krzycząc na niego jak go nienawidzę a kolejnego śpiąc w jego ramionach?

Jak totalna idiotka.

Więc nie mogłam pozwolić na to, żeby jeszcze bardziej mącił mi w głowie swoją dwubiegonością. Pomimo tego, że było to przyjemne nie było prawdziwe a ja zbyt bardzo się tą nieprawdziwością nakręcałam.

Przecież Aleksander Vaer ma dużo takich dziewczyn, którym pomagał w ten sam sposób a spanie przy nich czy robienie jeszcze intymniejszych rzeczy nie robi już na nim wrażenia.

Więc dlaczego cały czas czułam jak pali mnie skóra w miejscu, w którym mnie pocałował?

-Nie ignoruj mnie, królewno.

-Czy ty możesz do chuja w końcu przestać z tą królewną? - pomimo tego, iż w prawdzie podobało mi się to przezwisko na myśl, że mówi do mnie tak tylko dlatego, bo uważa mnie za rozpuszczoną gówniarę, która od razu miała wszystko zapewnione od bogatych rodziców wprawiała mnie w szał.

Bo nie chciałam, żeby tak o mnie myślał.

Nie on.

Nie cholerny Aleksander Vaer.

Perfekcyjny, któremu nikt nigdy nic nie zarzuca Vaer.

-Tylko jeśli ze mną porozmawiasz. Zrobiłem coś wczoraj nieodpowiedniego, Rees? - tak i teraz też robisz udajesz, że się mną interesujesz. Po co?

-Tak, pomyślałeś, że mam ochotę spędzić z tobą więcej czasu niż to konieczne.

-Jestem, aż tak okrutny, że wściekasz się o to, że spędziliśmy więcej czasu niż mieliśmy w zamiarze?

-Tak! I jeszcze bardziej okrutny niż ci się wydaje. - miałam dosyć wysłuchiwania tego jak bez niego sobie nie radzę.

-Chciałem tylko wiedzieć czy te wczoraj...

-Jakie wczoraj? - wciełam mu się nie rozumiejąc dlaczego nadal w to brnie. Przecież powiedziałam już mu, że nie musi udawać, że się mną przejmuje.

-To coś znaczyło dla ciebie? - a więc o to się martwi? Że stanę się jego problemem takim jak jego... jak on to nazwał?,,partie" i rzucę się mu w ramiona pomimo tego, że chciał się tylko zabawić czy zachować się zwyczajnie odpowiednio a teraz musi tłumaczyć, że dla niego to nic nie znaczy?

My WomanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz