14. Przyszła Żona

5.6K 121 32
                                    

POV: REESEPHINE VALENTINE

Nie próbowałam już nawet zapanować nad świecącymi się łzami w moich oczach. Zwyczajnie śledziłam wzrokiem ruchy Aleksandra, który zmierzał teraz w kierunku sceny - co równało się z uwagą wszystkich oczu w tym pomieszczeniu.

Chłopak ustawił mikrofon do góry w stronę swoich ust i zaczął recytować.

-Miłość. Jedno słowo, dwie sylaby. Zaledwie wystarczy sekunda, aby wypowiedzieć te słowo a jednak oznacza tak wiele. Jest tak obszerne. - niemal prychnęłam słysząc głębię tych słów, jednak nie miałam już sił na żadną reakcję. Nie miałam już sił na nic. -Czasem potrafi uszczęśliwić i unieść jak na skrzydłach, czasem sprawia, że czujemy się jak cień siebie. I pomimo świadomości skutków, wpadamy w jej sidła. Czasem to nawet i nieświadomość. Nie dociera do nas, że ta druga osoba jest naszym całym ja.-Nie byłam w stanie przełknąć wielkiej guli w moim gardle. Widząc oczy skierowane w stronę wcześniejszej blondynki dotarło do mnie jak głupia byłam myśląc, że ,,my" wyjdziemy. To nigdy nie byliśmy ,,my". To zawsze byłam ja i moja zgubna nadzieja. -Bo kiedy człowiek jest zakochany, świat jest jaśniejszy. Bardziej słoneczny. Powietrze pachnie bardziej kwiatowo. Uśmiechasz się, bo dopuszczono cię do jednej z największych tajemnic życia i nie myślisz o tym jakie posiadasz szczęście. Bo gdy się już go dostaje, nie potrafi się myśleć o życiu bez niego.- chłopak zrobił krótką przerwę, poprawiając mikrofon oraz wciąż mając skupiony wzrok w jedną stronę.- Czasem zakochujesz się nie dlatego, że się zakochujesz, zakochujesz się, ponieważ w danym momencie miałeś rozpaczliwą potrzebę zakochania. - słuchając dalszej jego wypowiedzi nie byłam w stanie do siebie dojść. W zasadzie bardzo trudno było mi cokolwiek zarejestrować a jednak potrafiłam powtórzyć każde słowo. Nie byłam w stanie uwierzyć, że ten Vaer zostanie wkrótce mężem. A ja będę tego świadkiem dodatkowo w tak młodym wieku. -Jednak ta prawdziwa miłość nie pochodzi od potrzeby zakochania. Przybywa do nas w najmniej oczekiwanym momencie. Prawdziwa miłość to literatura. Zakochujemy się zawsze w opowieści, nie zachwyca nas imię ani ciało, lecz to, co jest w nim zapisane. To co zostało w nim sporządzone. Mówiąc to wszystko mam na myśli miłość mojego życia. - zostałam obdarowana krótkim spojrzeniem, jednak to mi wystarczyło, aby stwierdzić, że nasze wspólne dni były niczym. On tak po prostu to zrobił. Przekreślił nas jednocześnie będąc u mojego boku z wiedzą, iż ma narzeczoną. -Moje prawdziwe zakochanie się, moją przyszłą żonę, moją Glorię. - nie wytrzymałam. Tym razem ubierając płaszcz wyszłam na zewnątrz, nie zaszczycając nikogo wzrokiem. Wiedziałam, że będą pytania. W końcu wyszłam w tak ważnym momencie tego cholernego przedstawienia, ale miałam to głęboko w dupie.

Okres posłusznej Reesephine Valentine się skończył.

Od teraz zapragnęłam być zwyczajną Reese. Bez obarczającego mnie nazwiska obok.

POV:ALEKSANDER VAER.

-Reesephine Valentine, jestem zaręczony. - widocznie widziałem jak twarz Rees skamieniała. Wiedziałem, że jestem okrutny mówiąc to w taki sposób, ale czułem, że nie mogę już dalej tego ukrywać w momencie, w którym mnie zatrzymała przy tych cholernych drzwiach a później wypowiedziała te wszystkie słowa, na które czekałem już od dawna. Było mi cholernie z tym nie dobrze. Dziewczyna, którą pokochałem wyznała mi uczucia a ja musiałem ją odrzucić, wyjawiając niedługo pierdoloną miłość do innej - nic nie znaczącej.

Już nie wspominając o tym, iż niebawem się z nią ożenię.

Czułem się ze sobą obrzydliwie.

-O czym ty mówisz? - na twarzy dziewczyny nadal trwał szok. -To nie jest śmieszne Aleksander. Jeśli nie chcesz się przyznać do nas to...

My WomanWhere stories live. Discover now