22. Albo żyjesz albo jesteś martwy

4K 89 41
                                    

POV: ALEKSANDER VAER

Czując ogromny żar w klatce piersiowej, próbowałem z całych sił odgonić poczucie bezużyteczności i udawać przed Glorią w blasku kamer najlepszego narzeczonego. Nie byłem jednak w stanie poradzić sobie z ogromną blokadą w środku i napływającym epizodem, który skłaniał mnie do wielu rzeczy odkąd tylko zakończyła się tamta noc.

Na początku był to szloch, później przeistoczył się w płacz, kolejno były tylko niewinne łzy a kiedy czułem pustkę myślałem, że był to koniec.

A był to dopiero początek.

Epizody zaczęły się nasilać. A najgorsze w nich był ten ogromny ból, który nie sprawiał żadnych fizycznych problemów, jednak nakłaniał mnie do wielu złych myśli. Czułem, że wybuchnie mi głowa od ciągłego pulsowania. I mimo wiedzy od kiedy to wszystko się zaczęło, ja wciąż nie wiedziałem skąd ten ból pochodzi.

Nigdy wcześniej nie zapragnąłem tak bardzo krzywdy jak w tamtej chwili.

Przez wciąż narastające epizody miałem dość. Zupełnie dość. I zacząłem doceniać ból fizyczny. Nie miał żadnego podjazdu do tego psychicznego.

Byłem wykończony, mając wiecznie opuchnięte oczy. Byłem o wiele bardziej agresywniejszy a każda sytuacja odbiła się na mnie stukrotnie. Wyłem, płakałem, aby później mieć wszystko po dziurki w nosie. Najbardziej bolał mnie brak jednej brunetki, a przez czas spędzony bez niej, byłem w stanie stwierdzić jedno.

Ta zielonooka dziewczyna doprowadziła mnie do uzależnienia. Uzależnienia jej osobą.

A fakt, że nie mogę się z nią spotykać bo takich wieczorów nadejdzie mnie jeszcze więcej albo stanie jej się krzywda, wyciskał ze mnie każdą resztkę siły.

Dlatego teraz o trzęsących się nogach i uśmiechu na twarzy, szedłem do łazienki, nabrać kilku oddechów więcej. Bez oceniających mnie tęczówek. Z każdej strony. Czułem, że jeśli teraz tam nie pójdę, wybuchnę. Przed całymi mediami. Dusiłem się tym pomieszczeniem i nie potrafiłem już dłużej wytrzymywać moich wstrząsów.

Na moje nieszczęście podczas drogi zostałem zatrzymany przez różowowłosą kobietę, która jak się nie myliłem była dziennikarką.

Perfekcyjnie.

Nim zdążyłem się obejrzeć zawołała Glorię w naszą stronę a każdy krok dziewczyny był dla mnie męczarnią. Nie byłem w stanie powstrzymywać już łez gromadzonych w moich oczach i byłem pewny, że zaraz wybuchnę. Ja się dusiłem. Okropnie. Do tego momentu, że byłem pewny, że zaraz upadnę.

-A teraz proszę niedoszłych małżonków o wielki uśmiech dla nowej okładki naszej produkcji! - wykrzyknęła entuzjastycznie kobieta kierując w naszą stronę aparat, jednak ja co raz to szybciej zbierałem oddechy. Czułem, że umierałem a zdjęcie w tej chwili dla mnie było czystą katorgą. Unosząc trząsącą się dłoń objąłem Glorię w tali i nałożyłem na siebie obrzydliwy uśmiech. Kiedy tylko poczułem na sobie oślepiające światło, skierowałem się jak najszybciej do łazienki opadając plecami o ścianę a twarz chowając w dłonie. Łzy samoistnie spływały mi po twarzy. Nie potrafiłem tego kontrolować. Niezależnie od sytuacji w jakiej byłem czy środowisku, te momenty wciąż przychodziły ukazując, jakby działa mi się okropna krzywda. Niezależnie czy kroiłem akurat kanapkę czy może byłem na kolejnym bankiecie z Glorią, jak teraz. One wciąż napływały pozbawiając mnie tlenu i przynosząc za sobą okrutne konsekwencje.

Pojawiały się pytania. Mnóstwo pytań. Jednak w tamtym momencie nie byłem w stanie poczuć nic. Czułem jakbym był martwy. Jakbym dotarł do miejsca, w którym nic nie ma i nie był w stanie nawet zastanawiać się do czego mnie te miejsce prowadzi. Byłem po prostu ja i mój smutek. Rozpacz. I nie byłem w stanie temu zapobiec. Najgorsze w tym wszystkim było to, że pomimo tej pustki, bezsilności i braku chęci do wszystkiego, ja nie byłem martwy. Ja wciąż żyłem, czas wciąż płynął a ja błędnie myślałem, że jest coś takiego jak trwanie pomiędzy.

My WomanWhere stories live. Discover now