2. Między nami wszystko dobrze.

12.3K 539 378
                                    

#TODwatt

Aston

Ten świat jest popierdolony. Nie ma w nim nic dobrego i nikt nie wmówi mi, że jest inaczej.

Bo jak niby miałbym określić sytuację, w której rok temu – mając siedemnaście lat – sam musiałem wymierzyć sprawiedliwość, wierząc całym sercem w to, że nikt za mnie tego nie zrobi?

System leży i, kurwa, kwiczy. Jebani gwałciciele dostają kilka marnych lat, a ich ofiara musi żyć z tą traumą już zawsze.

To ma być, kurwa, normalne?

Normalne ma być to, że ktoś próbuje posądzić mnie o morderstwo na jakimś zwyrodnialcu zamiast zainteresować się tym, że po sieci lata nagranie, na którym gwałcą szesnastoletnią dziewczynę?

Czterdzieści osiem godzin.

Kurwa, nigdy nie sądziłem, że czas może płynąć tak wolno. Jakby stanął w miejscu. Jakby ktoś trzymał w żelaznym uścisku wskazówki zegara, by te nie ruszyły się chociażby o milimetr.

Mam wielu wrogów na tym świecie, ale największym jest dla mnie mój własny umysł. I to, co odpierdala, gdy mi się nudzi.

A tak się składa, że przez ostatnie dwa dni nie miałem do roboty nic lepszego od zadręczania się nieskończoną spiralą myśli.

Zawiodłem. Kurwa. Wszystkich.

I serce bolało mnie niemiłosiernie, choć przecież tak często upierałem się, że wcale go nie mam.

Nie byłem w stanie spojrzeć sobie w oczy, stanąć przed lustrem i jednoznacznie przyznać, że poniosłem najgorszą z możliwych porażek. A przecież poniosłem.

Nie wiem, czy ktokolwiek na tym świecie jest w stanie pojąć poziom mojej obsesji na punkcie kontroli. Moją zaborczość. Moją popierdoloną potrzebę, by chronić Violet.

Bo miałem ją chronić. Obiecałem to nie tylko sobie, ale również jej. Tej przestraszonej dziewczynce, która teraz leżała samotnie w pokoju, walcząc z własnymi demonami, nie mogąc wydostać się z czeluści swojego umysłu, który pchał ją coraz to niżej, aż do samego dna.

Nie ochroniłem jej wtedy. Wyrządzono jej najgorszą z możliwych krzywd.

Nie ochroniłem jej również teraz. Żyłem w przeświadczeniu, że wyrównałem rachunki i sięgnąłem sprawiedliwości.

Gówno prawda.

Niby nie byłem w stanie przewidzieć, że ktoś jeszcze brał w tym udział, że ją, kurwa, nagrał, ale i tak obwiniałem się o to w każdej sekundzie mojego istnienia odkąd to przeklęte wideo trafiło do sieci.

Nie obejrzałem go. Nie byłbym w stanie tego zrobić.

Nie byłem też w stanie usunąć go bezpowrotnie. Właśnie w takich chwilach uświadamiałem sobie, że pieniądze i status nie są w stanie zagwarantować mi wszystkiego.

W sieci bowiem nic nie ginie. Usuną nagranie z jednej strony, to zaraz pojawi się na następnej. I tak w kółko. To nigdy się nie skończy.

A moja siostra już nigdy nie odzyska normalności, choć wcześniej żywiłem nadzieję na to, że kiedyś się uda.

Nie uda.

Bo nawet, jeśli doszłaby do siebie i zdecydowała, że chce stanąć na nogi, to pewnego dnia mogłaby się natknąć na nagranie. I wszystko szlag by trafił.

Tears of DarknessWhere stories live. Discover now