13. Czy kiedyś uda nam się to naprawić?

10.5K 520 228
                                    

#TODwatt

Aston

Ostatnim, na co miałbym ochotę po całym dniu spędzonym na rozmowach z ojcem Cassiana, była impreza w towarzystwie rozkapryszonych nastolatków. Ale tak to właśnie jest, gdy twój najlepszy przyjaciel tryska nieskończonymi pokładami entuzjazmu, chcąc jednocześnie przenieść go choć część na innych – bez względu na metodę.

Wracasz do domu po ciężkich kilku godzinach, marząc jedynie o długim śnie, a zastajesz kompletny bajzel, walające się po podłodze kolorowe serpentyny i stojący niemal w każdym kącie domu alkohol.

No i ten tłum. Ja pierdolę.

Popatrzeliśmy po sobie z Cassianem. Z jego wyrazu twarzy wywnioskowałem, że jest tak samo niezadowolony, co ja. Westchnął ciężko, pokręcił głową i ruszył przed siebie w poszukiwaniu Eliasa. Poszedłem za nim.

Odnaleźliśmy go – rzecz jasna – w kuchni. Siedział na wyspie z piwem w ręce i wianuszkiem dziewczyn dookoła. Chichotały pod wpływem jego flirciarskich żartów, mając na sobie sukienki tak krótkie, że bez wysiłku mógłbym stwierdzić, jaki kolor majtek mają na sobie. Albo że nie mają ich w ogóle, co było równie prawdopodobne.

– Brindley – warknąłem wściekle, wyrywając mu butelkę z ręki. – Na dół. Już.

– O kurwa... Drogie panie, wybaczcie. Pan i władca wzywa – zażartował, ale mimo to zeszedł posłusznie na ziemię i poklepał mnie po ramieniu. – Co jest ważniejszego od spragnionych rozmowy dziewczyn? – Wskazał na zapatrzoną w niego grupkę.

– Co się tu odpierdala?

Co prawda Cassian dzień wcześniej miał urodziny – przypadały szesnastego lutego. Ale Delmont nigdy ich nie świętował, więc ta impreza raczej nie miała z tym nic wspólnego. A przynajmniej taką miałem nadzieję, bo jeśli chodzi o Eliasa, to mogliśmy się spodziewać wszystkiego.

– Co się ma odpierdalać? Ludzie się bawią, dziewczyny są urocze jak zwykle, alkohol smakuje zajebiście...

– Wiem, na czym polegają imprezy – wtrąciłem, powoli tracąc do niego cierpliwość. – Ale dlaczego uznałeś, że to doskonały dzień do zorganizowania jednej z nich?

– Bo mamy co świętować! – rzucił radośnie, zarzucając mi rękę na ramiona.

– Masz na myśli to, że Delmont się zestarzał?

– Nie, dupku – prychnął. – Mam na myśli to, że przyjęcie się odbędzie.

– Udało się coś załatwić? – wtrącił Cassian. W jego oczach mignęło uznanie. Elias mógł uchodzić za tępego, ale wiedzieliśmy przecież, że to nieprawda. W rzeczywistości był bystry i miał niezwykły dar przekonywania, który przydawał się w takich sytuacjach.

– Owszem, udało się. – Dumnie zadarł podbródek. – Staruszek Ettie stanie po naszej stronie.

Mój świat zatrzymał się na chwilę tylko przez wzmiankę o tej dziewczynie. Ilekroć jej imię padało z czyichś ust, miałem wrażenie, że ktoś wsuwa mi sztylet w serce.

– Mało tego – dorzucił Brindley. – Anders przekonał w kurwę swoich przydupasów, by również się zjawili.

– To i tak tylko połowa sukcesu – mruknąłem zrezygnowany.

– Lepsza połowa niż nic – stwierdził, poklepując mnie po policzkach jak małego chłopczyka. Skrzywiłem się momentalnie.

– Pójdę się odświeżyć – rzucił Cassian, wycofując się do wyjścia. – Dobra robota, Elias.

Tears of DarknessWhere stories live. Discover now