rozdział 1

5.2K 117 46
                                    

Dla wszystkich dla których rzeczywistość jest niewystarczająca.

Od propozycji mojego brata minęły niecałe dwa tygodnie. Dzisiaj w końcu nastąpił dzień mojego wyjazdu. To nie tak, że nie będe tęsknić za tym miejscem i ludźmi, po prostu może to już czas żeby coś zmienić i może Los Angeles mi w tym pomoże.

Wstałam około godziny dziesiątej. Lot miałam późnym popołudniem, więc miałam jeszcze trochę czasu. Zjadłam śniadanie i poszłam wziąć szybki prysznic.

Po chwili leżakowania stwierdziłam, że to już najwyższy czas by zacząć się pakować, a właściwie nie ja stwierdziłam tylko moja mama, która weszła do pokoju i widząc mnie leżącą na łóżku zaczęła swoje wykłady o tym, że napewno się spóźnię i że nigdy nigdzie nie jestem na czas i może i to prawda, ale przecież, gdy się człowiek spieszy to się diabeł cieszy.

Wezmę ze sobą prawie wszystkie rzeczy. Zostawię tu tylko kilka tak na wszelki wypadek, gdybym kiedyś stwierdziła, że wpadnę tu na kilka dni.

Po jakiejś godzinie, noo może troszkę więcej skończyłam w końcu pakowanie i zaczęłam się szykować do wyjścia.

Spojrzałam na siebie w lustrze i poprawiłam na szybko makijaż, który zrobiłam na szybko po kąpieli. Pomalowałam rzęsy, ułożyłam brwi, nałożyłam róż i rozświetlacz na moją oliwkową skórę, a błyszczyk na dosyć spore usta. Reszta była jeszcze w dobrym stanie.

Ubrałam na siebie dresy i trampki z diora, w końcu to tylko samolot, a nie jakaś gala. Związałam włosy w wysokiego szatynowego kucyka i spojrzałam ostatni raz w lustro. Miałam ładną figurę- wąską talię, szerokie biodra, duże jędrne pośladki i średniej wielkości piersi. Byłam wdzięczna za takie geny rodzicom.

Nie mogłam narzekać na biedę, moja matka prowadziła dobrze prosperującą firmę, w której i ja dotychczas pracowałam.

- Olivia, pospiesz się, uber już czeka- krzyknęła moja mama z dołu.

- Już idę - odpowiedziałam schodząc po schodach na dół - mam wrażenie, że cieszy cię mój wyjazd - spojrzałam na nią podejrzliwie.

- Oczywiście, że nie. Los Angeles nie jest wcale tak blisko, ale nie chce żebyś spóźniła się na samolot - wyjaśniła - leć już i pozdrów Nicka i Elizabeth ode mnie.

Elizabeth była moją przyjaciółką od kiedy pamiętam. Była ode mnie starsza o jakieś dwa lata. Miała blond włosy, niebieskie oczy, i śliczną figurę. Moja i jej mama od zawsze się przyjaźniły. Niestety Suzanna zmarła kilka lat temu przez chorobę.

- Dobrze pozdrowię - miałam już iść lecz obróciłam się i dodałam - kocham cię mamo.

- Ja ciebie też - uśmiechnęła się i mi pokiwała.

Wsiadłam więc do ubera i podałam kierowcy miejsce docelowo i ostatni raz spojrzałam na machającą mi mamę.

Jadąc już na lotnisko usłyszałam dźwięk powiadomienia.

Nick: Przyjadę po ciebie na lotnisko razem z Elizabeth.

Jakoś 2 lata temu Lizz poinformowała mnie, że podoba jej się mój brat i jakoś 2 miesiące później dowiedziałam się, że są razem. Zawsze wiedziałam, że ich do siebie ciągnie.

UkładWhere stories live. Discover now