rozdział 16

3K 65 16
                                    

Weszłam z nim do pomieszczenia, które okazało się sypialnią i podniosłam brew, czekając aż przemówi.

- Ile?

- Co ile - zapytałam.

- Ile chcesz pieniędzy, żeby zostawić mojego syna w spokoju?

- O co panu chodzi - pytam zdezorientowana.

- Wiem, że jesteś z nim tylko ze względu na pieniądze. On potrzebuje teraz prawdziwej kobiety - powiedział na co spojrzałam na niego z odrazą.

- A ja niby nią nie jestem?

- Stawiasz się i masz swoje widzimisie, tak nie powinna wyglądać przyszła żona szefa mafii.

Prychnąłam na jego słowa i udałam się w kierunku drzwi.

- Jeszcze nie skończyłem..

- A ja już tak i niech lepiej pan na siebie uważa - powiedziałam wychodząc.

Udałam się do kuchni i sięgnęłam po butelkę z winem.

- Widzę, że humor nie dopisuję - powiedział Edoardo, wchodząc do pomieszczenia.

Pokiwałam głową na jego słowa i sięgnęłam dwa kieliszki do wina.

- Jego ojciec mnie wykończy - powiedziałam podchodząc do Edoardo, żeby się przywitać.

- Tęskniłam za tobą, gdzie byłeś - przytuliłam go.

- Ja też tęskniłem kochanie - odparł odwzajemniając mój gest.

- Powtórz ostatnie słowo - powiedział głos za mną.

Odwróciłam się w tamtą stronę i oczywiście ujrzałam tam pieprzonego Michaela.

- Stary uspokój się - poklepał go po ramieniu Edoardo.

Ten tylko go wyminął i podszedł do lodówki.

- Ładnie wyglądasz - powiedział nagle Michael.

Oczywistym było, że kierował te słowa do mnie, ale zamiast mnie odpowiedział na nie Edoardo.

- Dzięki stary, to ten nowy garnitur.

Zaśmiałam się na jego słowa, a Michael tylko przewrócił oczami.

- Groziłam twojemu ojcu - wydusiłam z siebie - chciał ze mną porozmawiać i wcisnąć mi pieniądze, wzamian za to, że zakończe nasz związek - ostatnie słowa wypowiedziałam robiąc rękami w powietrzu cudzysłów.

Michael patrzył na mnie uważnie, gdy wypowiadałam każde słowo, a gdy skończyłam opowiadać powiedział:

- Powiem mu, że ma się stąd wynosić, kocham matkę, ale nie pozwolę, żeby na każdym kroku cię prześladował i obrażał - mówiąc to wyszedł zostawiając mnie w osłupieniu.

- Łoł, byłam pewna, że mi się oberwie, bo mimo wszystko to jego ojciec, a ja...

- A ty jesteś dla niego ważniejsza - dokończył Edoardo.

- On nie chce się wiązać...

- To nie tak, że nie chce, on po prostu nie umie i nie wie jak. Nigdy nie miał osoby o którą musiałby tak dbać i czasami go to przerasta.

Patrzyłam mu w oczy i nie wiedziałam co odpowiedzieć. A najgorsze było to, że z każdym dniem coraz mniej chciałam go zostawiać.

Moje rozmyślenia przerwało powiadomienie.

Lizz: Przyjedźcie o 17. Już się nie mogę doczekać!!!

Ja: Oki.

Ja: Ja też, chce już zobaczyć ich miny!

Gadałam jeszcze chwilę z Edoardo, który zrobił nam śniadanie. Wspólnie je zjedliśmy i udaliśmy się w swoje strony.

Postanowiłam się trochę przejść z pieskami, więc zawołałam je i zapięłam na smycz. Uznałam, że fajnie, by było gdyby ktoś mi potowarzyszył, więc zadzwoniłam do Jaya z, którym umówiłam się pod sklepem. Gdyby tylko Michael wiedział...

- No hej młoda - przywitał się uściskiem.

- Sory, że tak nagle, ale nie miałam z kim, więc postanowiłam zadzwonić do ciebie - wytłumaczyłam.

- I tak nic nie robiłem, więc z chęcią się z tobą przejdę.

Chodziliśmy tak już prawię godzinę, rozmawialiśmy i śmialiśmy się ze wszystkiego, gdy zadzwonił do mnie telefon. Nie patrząc kto to odebrałam.

- Gdzie jesteś - zapytał.

- A może, by tak miłej?

- Gdzie kurwa jesteś - powtórzył na co przewróciłam oczami.

- Jestem na spacerze, zaraz będę powiedziałam, bo byliśmy blisko mojej ulicy.

- Jesteś sama?

- Tak - skłamałam i to był błąd bo dosłownie chwilę później Jay zaczął wołać Rockiego.

- Liv... - niemal mogłam usłyszeć, jak kruszą mu się zęby od zaciskania szczęki.

- Zaraz będę - powiedziałam rozłączając się.

Ruszyliśmy w stronę domu, a gdy byliśmy już blisko powiedziałam Jayowi, żebyśmy się tu pożegnali. Lepiej, żeby Michael teraz go nie widział.

Wchodząc do środka, odrazu usłyszałam kroki bruneta zbliżające się do mnie. Przyparł mnie do ściany i powiedział:

- Doprowadzasz mnie do szału Liv. Zabiłbym każdego, kto chodźby odważył, by się na ciebie spojrzeć, ale to jest niemożliwe, bo kiedy idziesz każdy na ciebie patrzy. Jesteś tak piękna, że najchętniej zamknąłbym cię w pokoju i nie wypuszczał, żeby nikt nie mógł cię dotknąć - złapał mnie jedną ręką za nadgarstki i ułożył je nad naszymi głowami, a drugą ręką przejechał po moich wargach mówiąc - a teraz chyba muszę cię ukarać - powiedział.

- Więc na co czekasz, zabierz mnie do swojego pokoju i udowodnij, że do ciebie należę - odparłam prowokująco.

To wystarczyło, by Miki wziął mnie na ręce i zaniósł do swojego pokoju. Postawił mnie na ziemi, by po chwili lekko popchnąć na łóżko.
Ściągnął z siebie koszulkę i obrócił mnie, żeby móc odpiąć zamek sukienki. Po chwili zostałam w samej bieliźnie.
Odwróciłam nas tak, że to ja teraz na nim siedziałam i wykorzystując jego nieuwagę, przywiązałam mu ręce kawałkiem materiału do łóżka.
Zaczęłam całować jego szyję i jeździć rękoma po jego cielę. Rozpięłam powoli zamek jego spodni na co on powiedział:

- Kurwa, księżniczko rozwiąż mnie, albo rozpierdole ten materiał. Przestań mnie prowokować.

Ściągłam z niego resztę ubrań tak, że teraz leżał przede mną całkiem nagi i gotowy. Przejechałam delikatnie po jego cielę nie omijając żadnej partii, brunet w końcu już nie wytrzymał i rozerwał materiał, obracając mnie tak, że teraz on nade mną górował.
Chwycił moje nadgarstki i położył je nad moją głową.

- A teraz zerżnę cię tak, że nie będziesz mogła chodzić - uśmiechnęłam się tylko na jego słowa nic nieodpowiadając.

I tak, jak powiedział, tak się stało...

UkładWhere stories live. Discover now