rozdzał 5

3.5K 71 6
                                    


Dwa tygodnie od wydarzeń z Michael'em i Nicolas'em były dla mnie pełne emocji i niepewności. Postanowiłam na razie odciąć się od tego świata, choć nie było to łatwe, pracując w tym samym budynku co Nicolas. Codziennie mijałam go na korytarzach, a on próbował się z nią skontaktować. Ignorowałam jego próby, wciąż będąc zraniona odkryciem prawdy o jego powiązaniach z Michaelem i światem mafii.

Starała się znaleźć spokój w codziennych obowiązkach, unikałam rozmów o przeszłości i starałam się skupić na teraźniejszości. Lizz, była dla mnie dużym wsparciem. Wiedziałam, że Lizz nie jest częścią tej ciemnej strony życia, i nie chciałam się z nią kłócić.

Gdy ochłonęłam podziękowałam jej za szczerość i pomoc w odkryciu prawdy, choć tak naprawdę czułam się zdradzona przez wszystkich wokół. Wiem, że to głupie bo przecież nie znałam Michaela długo, ale chodzi o sam fakt tego, że mnie okłamywali. No i może gdzieś tam w środku zaczynało mi na nim zależeć.

Michael z kolei skontaktował się ze mną tylko dwa razy. Z jednej strony byłam wdzięczna za przestrzeń, którą mi dał, ale z drugiej strony jego milczenie budziło we mnie dziwny niepokój i smutek.

W końcu Lizz wpadła na pomysł, który miał na nowo połączyć z powrotem mnie z rzeczywistością. Postanowiła, że pójdziemy na imprezę, gdzie mieli być także Michael i Nicolas. Miałam mieszane uczucia co do tego pomysłu. Z jednej strony bałam się konfrontacji, z drugiej strony czułam, że muszę to zrobić, aby zamknąć pewien rozdział w swoim życiu i ruszyć dalej

Grzebałam i wypisywałam jakieś papiery do pracy, gdy napisała do mnie Lizz:

Lizz: Nie dam rady po ciebie przyjechać, muszę jeszcze coś załatwić.

No tak, zapomniałam powiedzieć, że ostatnio tak się nawaliłam u Lizz, że moje auto zostało u niej pod mieszkaniem, a ja wróciłam do siebie uberem.

Musze pomyśleć o zapasowym samochodzie - pomyślałam.

Ja: Ohh, czyli jednak nie będe musiała ich oglądać. Jak mi przykro.

Lizz: Niezupełnie...

Ja: Lizz... co ty znowu wymyśliłaś.

Lizz: Możliwe, że przyjedzie po ciebie Miki...

Ja: Lizz... ZABIJE CIĘ

Lizz: Oj tam. Nie strasz, nie strasz;)

Właśnie miałam jej odpisać, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Wstałam i otworzyłam je i wtedy ujrzałam go. Michael właśnie stał w moich drzwiach z tym swoim pieprzonym uśmieszkiem.

- Co ty tu robisz - zapytałam głupio, gdy wprosił się do środka bez zaproszenia.

- Elizabeth ci nie pisała - zapytał.

- Pisała, ale co tu robisz tak wcześnie. Do imprezy jeszcze trzy godziny - powiedziałam zerkając najpierw na zegar, a potem na niego.

- Postanowiłem dopilnować, żebyś się znów nie spóźniła - powiedział siadając przy stole i zerkając na papiery.

- Ohh, wielki mafioza się zmartwił o moje spóźnianie - powiedziałam przewracając oczami i usiadłam obok niego zajmując się papierkową robotą.

- Jęczeć będziesz potem - powiedział na co spojrzałam na niego wkurzony spojrzeniem - i nie zmartwiłem się, tylko po prostu nie chciało by mi się znowu czekać na księżniczkę.

- A ponąć mógłbyś czekać na mnie wieczność. Nie wolno tak kłamać - powiedziałam.

Przewrócił oczami na mój, komentarz, a ja wróciłam spojrzeniem na papiery, których za cholerę nie umiałam wypełnić.

UkładWhere stories live. Discover now