rozdział 9

3.1K 69 6
                                    


Pierwszym co zobaczyłam po przebudzeniu był brunet leżący na mojej piersi. Jego ręka leżała na mojej tali oplatając mnie mocno, jakby bał się, że mu ucieknę.

Sięgnęłam po telefon leżący na szafce i pierwsze co na nim zobaczyłam to masa powiadomień, a właściwie nieodebranych połączeń od Lizz. Następnie spojrzałam na godzinę, okazało się, że była już 11.30.

Postanowiłam, że wstanę i przygotuję śniadanie. Jednak w praktyce okazało się to dosyć trudne. Michael był tak ciężki, że nie mogłam wogóle się ruszyć. Próbowałam go obudzić, ale na noc były moje próby kiedy on spał jak zabity. Jedyne co wskórałammoim szarpaniem się i krzykami to to, że jeszcze bardziej mnie do siebie przyciągnął.

Udało mi się wstać po dziesięciu minutach szarpania się z nim. Ubrałam jego koszulkę i zeszłam na dół.
Wchodząc do kuchni zadzwoniłam do Lizz na kamerkę, żeby przekazać jej, że żyje.

- Gdzieś ty była co? Wiesz jak się martwiłam? Myślałam, że ktoś cię porwał. Do Michaela też nie dało się dodzwonić. Mogłaś chociaż napisać, że żyjesz - powiedziała z wyrzutem - Zaraz, zaraz... PIEPRZYŁAŚ SIĘ! - wręcz krzyknęła.

- Lizz cicho - odpowiedziałam śmiejąc się lekko.

- No chyba cię coś jebło. Ja to się zamartwiam, wypytuje, a ty dosyć, że się pieprzyłaś to jedyne co masz mi do powiedzenia to Lizz cicho.

- Ohh głowa mnie boli, dużo wczoraj wypiłam, a ty się drzesz - odparłam - co mam ci powiedzieć - zapytałam sięgając po produkty do zrobienia tostów.

- Yyy, niech no pomyśle... - udała, że się zastanawia - naprzykład wszystko - powiedziała.

- Nie możemy pogadać o tym później. Zresztą nie musisz wszystkiego wiedzieć - powiedziałam.

- Czego Lizz nie musi wiedzieć - zapytał Michael wchodząc nagle do pomieszczenia.

- Nieważne - odparłam - Lizz już musi kończyć prawda - zapytałam próbujac się rozłączyć.

- Ale... - niedokończyła, bo połączenie zostało zerwane.

- Zjesz ze mną śniadanie - zapytałam z uśmiechem.

- Nie - odpowiedział sucho - mam pracę.

I wyszedł z kuchni z szklanką wody, zostawiając mnie w szoku. O co mu chodziło, niepodobało mu się czy co - zastanawiałam się.
Poszłam za nim do jego biura i zapytałam:

- Zrobiłam coś nie tak?

- Nie, było okej - odparł surowo - możesz zamknąć drzwi, jak będziesz wychodzić - zapytał.

- Dupek - powiedziałam wychodząc i zostawiając otwarte drzwi.

Poszłam do swojego pokoju i postanowiłam odespać tę przeklętą noc. Czy było mi smutno - oczywiście, że tak. Czy żałowałam - niee, a chciałabym żałować.

Obudziłam się około godziny 21.00. Byłam strasznie głodna, ale nie chciałam spędzac czasu w tym domu.

Uszykowałam się więc. Zrobiłam wieczorowy makijaż, ubrałam na siebie czarną spódnicę i tego samego koloru top. Na to nałożyłam czarny duży garnitur, a włosy upięłam wniskiego kucyka, wypuszczając dwa pasma wlosów z przodu. Dobrałam do tego kolczyki i kilka naszyjników. Na nogi założyłam wysokie szpilki i skierowałam się do wyjścia.

Schodząc po schodach, na moje nieszczęście spotkałam Michaela razem z jakąś grupą innych gangsterów. Wszystkie pary oczu zwrócone były teraz na mnie.

- Dobry wieczór - powiedziałam, gdy zaszłam już na dół.

- Nie mówią po angielsku - powiedział do mnie Michael.

- Quindi buonasera - odparłam po włosku.

- Gdzie się wybierasz - zapytał udając miłego.

- Jeszcze nie wiem, jadę coś zjeść - odwzajemniam jego fałszywy ton.

- Jest jedzenie w domu - powiedział podchodząc do mnie i całując w czoło, udając przed tymi starcami, że mówi do mnie coś miłego.

- To prawda, ale nie chce tu jeść - odparłam przytulając go, wiedząc, że jesteśmy pod uważnym spojrzeniem reszty.

- Puszczę cię tylko dlatego, że oni tu są - powiedział odchodząc do reszty.

Ja nic już nie mówiąc po prostu z tamtąd poszłam. Postanowiłam, że pojadę po sushi i do Lizz. Potrzebowałam się teraz komuś wygadać.

20 minut później pukałam do drzwi mojej przyjaciółki. Otworzyła mi już w piżamie i bez makijażu.

- Liv co ty tu robisz - zapytała.

- Przywiozłam kolacje - odparłam przytulając się do niej.

- A tak naprawdę - spytała.

- Mam dość jego ciągłych humorków...

I tak właśnie zaczęłam opowiadać o wszystkim, zaczynając od wczorajszego wieczoru.

Lizz o dziwo, wogóle się nie wtrącała i uważnie słuchała co mam do powiedzenia.

- Lizz, a może to ze mną jest coś nie tak - zapytałam kończąc swój godzinny wywód.

- No chyba cię posrało. To z nim jest coś nie tak, jednego dnia mówi, że to najlepszy seks w jego życiu, a drugiego ma cię w dupie. Jebany bipolar.

- Co ja mam niby teraz zrobić?

- Udawaj, że wogóle cię on nie interesuje i jego słowa po tobie spływają  - odparła - a dzisiaj nocujesz u mnie. Nicolas musiał coś załatwic, więc dzisiaj nie wraca.

Potem poszłam się wykąpać i dołączyłam do Liz w sypialni. Wtuliłyśmy się w siebie gadałyśmy o różnych głupotach.

- Lizz a myślałaś już nad imieniem dla dziecka - zapytałam.

- Za tydzień mam wizytę u lekarza i na niej najprawdopodobniej dowiem się jakiej płci jest dziecko - powiedziała - dziewczynkę chciałabym nazwać Mia, a chłopca Mateo.

- Jeżeli chcesz to mogę pójść z tobą do tego lekarza - odparłam.

- Byłoby cudownie - uśmiechnęła się całując mnie w czoło.

Z naszego zamarzenia wybudził nas dzwonek mojego telefonu. Gdy go podniosłam i zobaczyłam, że to Michael spojrzałam odrazu na Lizz.

- Nie odbieraj - powiedziała, a ja wyciszyłam telefon i wtulilam się jeszcze bardziej w przyjaciółkę. Po chwili obydwie zasnęłyśmy.

UkładOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz