rozdział 12

3.1K 64 8
                                    

- Powiedzmy, że zachorował - odparł patrząc na mnie z tym swoim uśmieszkiem.

- Michael co mu zrobiłeś - zapytałam zaciskając szczękę.

- Przypomniałem mu tylko, gdzie jego miejsce - powiedział wogóle nie przejęty.

- Nie jestem twoją własnością - wykrzyczałam w jego stronę.

- Od momentu, gdy zgodziłaś się na ten układ, jesteś moja - powiedział podchodząc do mnie tak, że teraz dzieliły nas tylko centymetry.

Odepchnęłam go z zamiarem odejścia, na co on chwycił mnie i rzucił na materac. Walczyliśmy tak przez chwilę, a ja mogłam w końcu wykorzystać chwyty, których nauczył mnie Mateo. Dosiadłam go i powiedziałam:

- I co teraz dupku - na moje słowa Michael jedynie się uśmiechnął i przerzucił mnie tak, że to on teraz był na górze.

- Lubię, kiedy ze mną tak walczysz, próbując zdominować - powiedział.

Trzymał teraz moje ręce nad moją głową i zaczął całować moją szyję. Przerzuciłam go z powrotem do pozycji w , której to on był na dole i postanowiłam się nim trochę pobawić. Zaczęłam całować jego szyję, na co on chwycił mnie za biodra. Zaczęłam poruszać się na nim kręcąc biodrami. Wydał z siebie lekki pomruk, a jego członek zaczął pode mną twardnieć. Uznałam, że to idealny moment i wyrwałam się z jego rąk, wstając. Wyszłam z sali jak, gdyby nigdy nic i udałam się do łazienki, żeby zmyć wodą pot i jego dotyk.

Następnie ubrałam na siebie czarne garniturowe spodnie, top i krótką marynarkę tego samego koloru. Dobrałam do tego zieloną torebkę na przełamanie i szpilki wiązane wokół kostki.

Gdy zeszłam na dół, chwyciłam klucze od auta i już miałam wychodzić, gdy drzwi same się przede mną otworzyły. Wszedł przez nie jakiś starszy pan. Był bardzo poważny i elegancko ubrany. Zaraz za nim pojawiła się kobieta. Była ona równie elegancko ubrana co jej towarzysz, jednak jej mina wyrażała szczęście.

- Kim państwo są - zapytałam zszokowana, że wchodzą jak do siebie.

- To chyba ja powinienem zadać ci to pytanie - odparł mężczyzna.

Z salonu wyszedł Michael do, którego odrazu podeszłam. On spojrzał na mnie lekko zdziwiony, a później podniósł wzrok.
Nie potrafiłam wyczytać nic z jego miny.

- Ohh, synku. Tak dawno się nie widzieliśmy - powiedziała kobieta przytulając się do Michaela.

- Co tu robicie - zapytał spoglądając na ojca.

- Postanowiliśmy odwiedzić swojego syna. Czy to źle?

- Niee, poprostu mogliście dać mi znać - odparł Michael zaciskając szczękę.

- No właśnie widzę - odparł jego ojciec spoglądając na mnie - ale twoja dziwka już wychodzi... - nie dokończył bo Michael ruszył w jego stronę.

Przytrzymałam go, spoglądając w oczy i powiedziałam:

- Tak się składa, że nie jestem jego dziwką, no chyba, że mówimy tu o sprawach łóżkowych - powiedziałam z wrednym uśmiechem i podeszłam do starca - jestem jego narzeczoną. Liv, ale dla pana Olivia. Miło poznać - dodałam ze sztucznym uśmiechem.

Michael do mnie podszedł i przysunął do swojego boku. Staliśmy tak przez chwilę w napięciu aż odezwała się jego mama.

- Czemu się nie chwaliłeś, że masz taką piękną narzeczoną synku - przepchnęła się przez mężczyzn i z uśmiechem mnie przytuliła - jestem Bruna kochanie.

Odwzajemniłam jej gest i też się szeroko uśmiechnęłam.

- Kochanie - zwróciłam się do Michaela, który odrazu na mnie spojrzał - jadę już - powiedziałam i chwyciłam go za szyję całując.

- Gdzie jedziesz - zapytała Bruna - nie zostawiaj mnie tu samej z nimi - dodała nieco ciszej na co się zaśmiałam.

Już ją lubię - pomyślałam.

- Jadę z moją przyjaciółką do lekarza, ponieważ jest w ciąży. Niedługo wrócę. - powiedziałam i udałam się w kierunku drzwi - do zobaczenia - pożegnałam się wychodząc.

Podjeżdżając pod klinikę pod, którą miałam spotkać się z przyjaciółką zastanawiałam się czy dam radę wytrzymać z ojcem Michaela. Nie polubiłam go, myślał, że był od wszystkich lepszy.
Wysiadając z samochodu napisałam do Lizz:

- Gdzie ty - zapytałam.

- Wejdź do środka, jestem już przed salą - odpisała.

Więc zrobiłam tak, jak napisała i ruszyłam w jej stronę. Gdy zobac,yłam jaką minę, zapytałam:

- Co się dzieje?

- Stresuje się. Co jeżeli z dzieckiem będzie coś nie tak albo jeśli nie dam sobie rady.

- Kochana jesteś najsilniejszą kobietą jaką znam. Poradzisz sobie, masz mnie, Nicka i nawet Michaela. Zawsze ci pomożemy, jeśli będziesz tego potrzebować - odparłam.

- Dziękuję ci, że jesteś i że mam w tobie zawsze wsparcie - powiedziała przytulając mnie.

Następnie weszłyśmy do sali, gdzie lekarz sprawdził jak się ma dziecko i powiedział nam, że jest to dziewczynka. Bardzo się z Lizz na tą wiadomość ucieszyłyśmy, a ja wygrałam zakład z Nickiem, który był pewny, że będzie to chłopiec.
Po lekarzu udałyśmy się razem na obiad na, którym obowiedziałam Elizabeth co wydarzyło się w domu.

- Wiesz chociaż na ile zostaną - zapytała Lizz.

- Niee, nie zdążyłam się dowiedzieć - odparłam - no i będę musiała spać z Michaelem - dodałam.

- Uuuu.

- Mnie jakoś to nie cieszy i nie rób uuu bo to tylko układ. Nic nas nie łączy - powiedziałam.

- Zobaczymy, jak długo - powiedziała Lizz wołając kelnera - zostawił tu ci chyba swój numer - dodała, gdy zobaczyła leżącą obok faktury kartkę:

847 907 5421
dla pięknej szatynki!

- Czekaj, zaraz to wyjaśnimy - powiedziałam wołając znów kelnera.

Gdy podszedł do mnie zapytałam:

- O co z tym chodzi - pokazałam mu karteczkę.

- Tamten mężczyzna kazał to pani podarować - wskazał na faceta, który właśnie wstawał ze swojego krzesła i zaczął podchodzić w naszą stronę.

Okazało się, że to mężczyzna z imprezy.

- Witam piękne panie - powiedział.

- Jay, niespodziewałam się ciebie jeszcze spotkać - odparłam zaskoczona, wstając razem z przyjaciółką - mam narzeczonego - powiedziałam przypominając sobie o jego numerze.

- Nie musimy się przecież wiązać, chciałbym mieć po prostu z tobą kontakt.

- W takim razie przemyślę to i może zadzwonię - powiedziałam żegnając się z nim.

- Co to było - zapytała przyjaciółka, gdy wsiadłyśmy do auta.

- Nie wiem - odparłam nadal zaskoczona.

Odwiozłam przyjaciółkę, a następnie udałam się w kierunku domu, obawiając się co mnie tam spotka.





UkładWhere stories live. Discover now