rozdział 20

3K 60 17
                                    

- Michael to jest... - niedokończyłam.

- Wiem kto to jest - odparł widocznie podminowany.

- Lily przejdziesz się z Liv - zwrócił się do siostry.

- Ale... - zaczęłam.

- Liv proszę... naprawdę chcesz, żeby tego słuchała.

Wzięłam małą za rękę i ruszyłam zdenerwowana tą sytuacją do sklepu. Postanowiłam się nie przejmować. No bo przecież się nie pobiją na środku galerii prawda? Prawda...?!

Weszłyśmy do sklepu i udałyśmy się na dział dziecięcy na którym dziewczynka wybrała sobię kilka ubranek. Była bardzo urocza.

Gdy szliśmy już do kasy i przechodziliśmy przez dział męski ujrzałam koszulkę, ale nie byle jaką koszulkę. Była idealna. Cała czarna, z krótkim rękawem. Co w niej takiego ciekawego? O tuż na jej plecach był napis dead inside but stil horny. Przecież on idealnie pasuję do Michaela.

Bez chwili namysłu znalazłam jego rozmiar i udałyśmy się do kasy. Zapłaciłam kartą i wyszłyśmy ze sklepu, kierując się w stronę sklepu Rolex.

Po drodze pojawił się Jay.

- O czym gadaliście - zapytałam.

- Męska rozmowa nie mogę ci zdradzić - odparł z udawanym uśmiechem, a ja postanowiłam nie drążyć zważając na obecność Lily - czekaj już ci oddaje pieniądze...

- Niee, uznajmy, że to prezent - odparłam z uśmiechem.

- Dziękuję, serio nie wytrzymam już zaraz z tymi zakupami - powiedział na co zaczęłam się śmiać.

Gadaliśmy jeszczę chwilę, po czym pożegnaliśmy się przytulając i ruszyliśmy w przeciwne strony.

Gdy dotarłam do celu ujrzałam dwóch siedzących na ławce debili w garniturach z torbami od Victorii Secret. Zaśmiałam się na ten widok i podeszłam do nich.

- O czym gadałeś z Jay'em?

- Nieważne - powiedział wstając razem z Edoardo - co tam masz - zapytał biorąc odemnie torbę.

- Nieważne... - przekręcił na te słowa oczami - prezent dla ciebie.

- Z jakiej to niby okazji?

- A czy musi być okazja - zapytałam - idealnie mi do ciebie pasuje więc wzięłam.

- Duży sztuczny fiut - zapytał z uśmieszkiem.

- Masz sztucznego. Ooo jak mi przykro, gdybym wiedziała była bym delikatna - powiedzisłam prześmiewczo na co on przekręcił znowu oczami - to jest ubranie.

- Ooo będe coś przymierzał. Możemy się umówić tak, że razem zrobimy sobie przebieranki - powiedział przy aucie.

- Możesz pomarzyć...

- Ja też tu jestem i nie chce tego już słuchać. Jedźmy na Roszpunkę - powiedział na co Michael się skrzywił.

- Ja prowadzę - powiedziałam.

- O nieee. Nie zgadzam się na to - sprzeciwiał się Edoardo. Chyba ma traumę...

- Jedź moim. Ja pojadę z Liv - zwrócił się do przyjaciela Michael.

- Stary współczuję... - powiedział Edoardo kierując się do drugiego samochodu.

- Ejj... ja tu jestem - odparłam oburzona.

- Ja też byłem jak rozmawialiście o dużym fiucie Michaela - powiedział.

Pokiwałam tylko głową z rezygnacją i wsiadłam do środka. Odpaliłam samochód i ruszyłam do domu.

- O co chodziło wczoraj? Dlaczego tak się upiłeś - nie odpowiedział - okej nic mi nie mów, ale pamiętaj, że kij ma dwa końce.

Sporzał tylko na mnie i po chwili położył swoją rękę na moim kolanie. Nie miałam już nawet siły jej strącać.
Do końca podróży jechaliśmy w ciszy, wsłuchując się w dźwięk muzyki. Po dotarciu na miejsce Michael szybko wyszedł z samochodu, ściągając przy tym marynarkę. Obszedł samochód i otworzył mi drzwi, podając marynarkę, żebym nie zmokła.

Gdy weszliśmy do środka przechwyciłam od bruneta torbę z bielizną, a mu podałam tą jego.

Skierowałam się do pokoju, by odłożyć torby i przebrać się w coś wygodnego. Ubrałam na siebie zwykły niebieski dres, a włosy spięłam w byle jakiego koka.

Schodząc na dół zawołałam pieski, by posiedziały z nami na dole. Weszłam do salonu w którym siedział już Edoardo.

- Coś długo ci zajęła tą drogą - powiedziałam.

- Bo ja nie jeżdżę jak psychopata.

Na jego słowa przekręciłam tylko oczami i usiadłam obok niego.

- To co, Roszpunka - zapytałam.

On tylko pokiwał głową potwierdzając, na co ja odpaliłam Roszpunkę.
Edoardo położył się przytulając przy tym Maye, a ja położyłam się na nim, przyciągając do siebie Rocky'ego.

Po chwili usłyszałam kroki za nami więc się odwróciłam. Stał tam...w koszulce i szarych dresach. W takim wydaniu go uwielbiałam.

- Obróć się - powiedziałam, co brunet wykonał.

Miał na sobie koszulkę ode mnie. Edoardo wyrwał się z transu oglądania Roszpunki i spojrzał na koszulkę. Prychnął na jej widok i powiedział:

- Idealnie do ciebie pasuje.

Michael na jego słowa rzucił w niego poduszką i usiadł obok mnie. Po chwili powróciłam spojrzeniem na ekran, gdy nagle poczułam jak Michael chwyta mnie za rękę i przyciąga do siebie.
Przez chwilę nie wiedziałam co mam zrobić, ale po sekundzie namysłu wtuliłam się w jego bok.

Oczywiście przez cały czas Michael narzekał na dobór filmu i komentował złośliwie zachowania bohaterów. Po chwili zaczęło mi burczeć w brzuchu, co usłyszał też brunet. Razem w trójkę postanowiliśmy coś zamówić. Padło na sushi, którego dawno już nie jadłam.

Akurat gdy skończył się film, zadzwonił dzwonek do drzwi. Nikt jakoś nie rwał się aby je otworzyć, więc postanowiłam, że ja to zrobię.

Ruszyłam do drzwi, co przerwał mi Michael.

- Weź moją kartę - powiedział podając mi ją.

Przekręciłam tylko oczami i wzięłam ją szybko od bruneta, po czym ruszyłam do drzwi.
Otworzyłam je, ale osoba którą tam ujrzałam napewno nie była dostawcą sushi...

Przed moimi oczami stała właśnie trochę starsza ode mnie brunetka. Miała włoską urodę, długie brązowe włosy i tego samego koloru oczy. Była ubrana w bardzo krótką sukienkę i niebotyczne wysokie szpilki.

- Słucham - powiedziałam.

- Ja do Michaela - powiedziała sukowato i zaczęła się pchać do domu.

O nie, nie, niee...

- Kim pani jest - zapytałam.

- To ja powinnam zadać ci to pytanie. Znalazł sobie następną dziwkę?

- Jestem jego narzeczoną - powiedziałam z wrednym uśmieszkiem wprawiając ją w szok.

- A ja jego dziewczyną...

Nie wiem czy jesteście gotowi na następny rozdział...
ps. NIE ZABIJCIE MNIE

UkładOnde histórias criam vida. Descubra agora