rozdział 10

3.3K 67 2
                                    

Obudziłam się po południu, przez blondynkę, która zaczęła mnie ciągnąć z rękę.

- Liv - powiedział zlęknięta Elizabeth.

- Cooo? Lizz ja śpię - odparłam otwierając oczy.

Obróciłam głowę i wtedy ujrzałam w drzwiach Nicka i Michaela. Odrazu zerwałam się do siadu i zasłoniłam kołdrą. Ze względu na to, że nie miałam tu swoich ubrań, spałam nago.

- Wyjdźcie obydwoje - krzyknęłam.

Brat lekko zlęknięty odrazu wyszedł, a za nim ruszyła Lizz, zostawiając mnie samą, natomiast Michael nadal stał w tym samym miejscu.

- Nie ma tam nic czego bym już nie widział - powiedział z tym swoim uśmieszkiem.

- No i już więcej nie zobaczysz - odparłam - podaj mi jakąś koszulkę.

- Sama sobie ją sięgnij.

Nie chciało mi się z nim użerać, więc po prostu wstałam i podeszłam do szafy brata szukając czegoś do ubrania. Poczułam na sobie jego wzrok i obecność tuż za mną.
Ściągnął z siebie marynarkę i założył ją na mnie.
Obruciłam się w jego stronę  i wyminęłam go idąc do Lizz i Nicolasa.

- Co ty tu wogóle robisz - zapytałam.

- Wszędzie cię wczoraj szukałem i zadzwoniłem do Nicka, a on powiedział mi, że pewnie tu nocujesz. Mogłaś chociaż napisać, że tu jesteś.

- Po co? Żebyś zepsuł mi humor swoim przyjazdem - zapytałam zirytowana.

Weszliśmy do kuchni w której stała reszta i powiedziałam:

- Będę się już zbierać - uścisnęłam i pocałowałam ich w policzek, po czym udałam się do wyjścia.

Niestety Michael postanowił, że będzie za mną iść. Wsiedliśmy razem do windy i spojrzeliśmy sobie w oczy. Brunet nagle przysunął się do mnie i zaczął namiętnie całować. Po chwili i ja oddałam pocałunek. Przesunął mnie pod ściane i dodniusł moją nogę. I gdy miał schodzić pocałunkami wzdłuż mojej szyi, winda wydała dźwięk otwierania drzwi. Odsunęłam się od niego jak poparzona i poprawiłam się szybko, starsza pani wsiadająca do windy nic sobie nie pomyślała.

- Ahh ta młodzież - odparła nawet na nas nie spoglądając.

Gdy wysiedliśmy z windy, natychmiast udałam się do swojego samochodu i odjechałam z piskiem opon. Uwielbiałam szybką jazdę.
Gdzieś w połowie drogi do jego domu, spotkaliśmy się na skrzyżowaniu.
Posłaliśmy sobie przez szyby wyzywające spojrzenia i gdy tylko światło zmieniło się na zielone ruszyliśmy z piskiem opon, prześcigując się co chwilę.
Wyścig był wyrównany, jednak coś, a właściwie ktoś postanowił nam go przerwać, strzelając w szybę samochodu Michaela. Oboje na siebie spojrzeliśmy i przyśpieszyliśmy pojazdy. Nagle zaczęto strzelać także do mnie. Jeden z pocisków trafił w koło mojego samochodu, przez co na chwile straciłam nad nim panowanie i gwałtownie zachamowałam przez co pas przeciął mi policzek, z którego zaczęła sączyć się krew. Uderzyłam także ręką w twardy element w samochodzie, przez co ją sobie trochę nadwyrężyłam.
Wysiadłam szybko z mojego samochodu, gdy ujrzałam, że Michael zatrzymał się tuż przy mnie  i szybko się do niego przesiadłam.

- Liv wszystko okej - zapytał zmartwiony.

- Wiesz, nie codziennie ktoś do mnie strzela, ale ogólnie jest super - powiedziałam z sarkazmem - musisz go zgubić.

- Naprawdę, nie wiedziałem - na jego komentarz przewróciłam tylko oczami.

Brunet kazał zadzwonić mi do Edoardo któremu wytłumaczyliśmy co się stało, a ten namierzył samochód który nas śledził. Michael w tym czasie zdążył zgubić tamten samochód i udaliśmy się do jego domu.
Wchodząc mężczyzna odrazu udał się po apteczkę, a mi kazał iść do jego sypialni.

- Powiedz, że w tym wielkim pudle będzie jakaś maść na tą ranę - rzuciłam do idącego w moim kierunku bruneta.

Wyciągnął  z pudełka maść i opatrunek, po czym powiedział:

- Chociaż teraz mogę postąpić odpowiednio - odparł - gdybym wiedział, że będą nas śledzić to... - nie dałam mu dokończyć.

Podeszłam do niego i zadarłam głowę, by na niego spojrzeć.

- Ale nie wiedziałeś, najechali nas z zaskoczenia. Ile jeszcze razy mam ci jeszcze mówić, że to nie twoja wina.

- To jest moja wina - powiedział nakładając maść na oczyszczoną już ranę.

Zrobił zdenerwowaną i zarazem użalającą się na de mną minę. Nie lubiłam tego. Nie chciałam litości wynikającej z poczucia winy.

- To tylko i wyłącznie wina osoby która do nas strzelała.

- Liv...

- Nie, zamknij się już i pomóż mi doprowadzić się do porządku - odparłam zirytowana.

Zdjął ze mnie i tak już rozerwaną marynarkę, a następnie podał mi swoją koszulkę, którą odrazu na siebie założyłam.

- Zapiecze trochę, postaraj się nie ruszać - powiedział chwytając mój krwawiący łokieć.

Syknęłam, gdy zaczął oczyszczać ranę. Ledwo udało mi się utrzymać w bezruchu. Michael w pełnym skupieniu przemywał i opatrzył mi ranę.

- Jutro rano wylatuję - powiedział po chwili ciszy.

- Na długo - zapytałam.

- Jeszcze nie wiem, pewnie kilka dni - odparł - Edoardo będzie do twojej dyspozycji.

Skinęłam delikatnie głową na jego słowa i zaczęłam mu się przyglądać, na co on odpowiedział tym samym. Chwycił mnie w talii, by chwilę później cofnąć rękę. Tak, jakby czegoś się obawiał.
Chciałabym umieć zajrzeć mu do myśli. Byłoby o wiele prościej. Nie lubiłam się domyślać o co chodzi, a z nim musiałam domyślać się cały czas.
Mężczyźni nigdy nie zawracali mi głowy, ani myśli i nie zamierzałam tego znieniać dla niego.
Jeżeli nie chciał mi nic mówić to trudno.

Pukanie do drzwi przerwało tą chwilową ciszę.
Okazało się, że to Edoardo.

- Michael musimy pogadać, wiem kim jest ten kutas, który do was strzelał. Namierzyłem jego telefon, jedziemy - zapytał.

Michael tylko pokiwał głowa i wyszedł z pokoju informując mnie, że niedługo wróci.

Po godzinie oglądania plotkary w salonie stwierdziłam, że jestem trochę głodna. Poszłam, więc do kuchni i zaczęłam przygotowywać pankejki. Było to jedno z niewielu dań które umiałam robić. Nie byłam dobra kucharką, dlatego zazwyczaj jadłam poza domem, lub zamawiałam catering.
Gdy wszystkie pankejki były usmażone polałam je płynną czekoladą i ozdobiłam truskawkami.
Były naprawdę pyszne.
Postanowiłam zostawić kilka na wypadek, gdyby ktoś tak samo jak ja zgłodniał.
Gdy już wszystko zjadłam, postanowiłam trochę popracować. Poszłam więc do swojego pokoju i zaczęłam przeglądać umowy i je podpisywać.

Po jakiś dwóch godzinach usłyszałam pukanie do drzwi mojego pokoju, po czym przez nie wszedł Michael.

- Jak bardzo z nim źle - zapytałam pytając o mężczyzne, który nas zaatakował.

- Zrozumiał, że zrobił bardzo źle - odparł brunet uśmiechając się lekko.

Podeszłam do niego, gdy zaczęliśmy łapać kontakt wzrokowy. Michael nachylił się do mnie na co ja odrazu go pocałowałam. Zaczęliśmy ściągnąć z siebie ubrania i ruszyliśmy w kierunku mojego łóżka.
Pchnęłam go na nie, dosiadając go, na co on odwrócił nas tak, że teraz to on dominował. Zaczął zjeżdzać pocałunkami na moją szyję, piersi, a potem zatrzymał się na moim podbrzuszu.

- Jesteś pewna - zapytał między pocałunkami.

- Michael skończ pieprzyć i przejdź do rzeczy - odparłam zirytowana.

- Kochanie, pieprzyć to ja dopiero zacznę - powiedział z cwanym uśmieszkim na ustach.

UkładWhere stories live. Discover now