rozdział 19

3K 59 18
                                    

Strzelił...ale nie poczułam bólu. Otworzyłam oczy i okazało się, że kula trafiła w ścianę obok mnie.

Co za debil. Trzyma broń, a nawet nie umie jej używać. Jak on w takim razie chciał coś zrobić mojemu bratu - pomyślałam.

- Dobra, a teraz bądźmy poważni - podeszłam do niego.

Zrobiłam szybki ruch rękoma, wyrywając mu broń. Chwycił mnie za rękę wykręcając nadgarstek na co ja kopłam go w jaja. Skrzywił się pochylając co wykorzystałam i strzeliłam mu sierpowy na twarz. Krzyknął z bólu, ale się nie poddał. Złapał mnie za włosy i przywalił w twarz. Ałł...teraz to mnie wkurzył. Podłożyłam mu nogę, a gdy już leżał, zaczęłam go okładać.

Usłyszałam trzask drzwi za moimi plecami, ale nie przestawałam. Zostałam odciągnięta. Okazało się, że to Edoardo, który właśnie miał strzelić do tego śmiecia, ale ja go powstrzymałam.

- Czekaj... - powiedział ten facet.

- Zamieniam się w słuch - powiedziałam.

Spojrzał w oczy Edoardo i wypowiedział jakieś słowa, których nie rozumiałam.

- Gdy ja zginę, możesz pożegnać się ze spokojem w swoim życiu... i twoi najbliżsi też.
Jak ona ma... Elizabeth... nosi w swoim brzuchu dziecko prawda - zapytał na co ja zacinęłam szczękę - byłaby dobrą dziwką dla mojego szefa.

I wtedy nie wytrzymałam. Wzięłam w ręce broń i strzeliłam mu najpierw we fiuta, a potem w twarz. Podeszłam do niego, patrząc z obrzydzeniem i splujnęłam na niego. Podeszłam do wyjścia oddając przy okazji broń zszokowanemu przyjacielowi. Zapewne się nie spodziewał, że strzelę.
Wszystko zniosę, ale jeśli ktoś uderza w moich najbliższych... już dla mnie nie żyje. W przenośni i dosłownie.

Szłam nabuzowana do samochodu, słysząc za mną cały czas kroki Edoardo. Gdy dotarliśmy do samochodu powiedział:

- Ja poprowadzę.

Nawet nie chciało mi się z nim spierać. Rzuciłam mu kluczyki, które odrazu przechwycił i wsiedliśmy do środka.

Było cicho. I za to kochałam Edoardo wiedział, że jeśli będe chciała sama zacznę mówić, aczkolwiek nie musiał długo czekać, bo zaczęłam mówić.

- Co za śmieć...

- Jest okej? No wiesz zabiłaś człowieka - powiedział.

- Co...aaa tak z tym okej - prychnął na moje słowa i delikatnie się uśmiechnął - po prostu martwi mnie to, że teraz moi najbliżsi są w niebezpieczeństwie, a właśnie tego chciałam uniknąć.

- O to się nie martw. Michael i ja się tym zajmiemy. Dzwoniłem do niego po drodze, jest wkurwiony i karze nam wracać bo się o ciebie martwi.

- Co to to niee. Jedziemy po tą koszulę i nie chce słyszeć sprzeciwu. Nie mam ośmiu lat, a on najchętniej zamknąłby mnie w wieży jak Roszpunkę - powiedziałam zirytowana.

- Kto to Roszpunka?

Spojrzałam na niego z szokiem i powiedziałam:

- Jak to? Nie wiesz kto to? Musimy to nadrobić. Zaraz po wróceniu do domu odpalimy w telewizorze Roszpunkę.

Po dojechaniu na parking oczywiście ujrzałam sklepy w stylu Fendi, Prada, czy naprzykład Balenciaga. Przewróciłam tylko oczami i ruszyliśmy w stronę sklepów.

Przeszliśmy już kilka z nich, aż dotarliśmy do Fendi. Tam doradziłam przyjacielowi, który ostatecznie zdecydował się na dwie koszulę i elegancką parę butów.

Nie byłabym sobą gdybym go na coś nie namówiła, więc wybraliśmy się jeszcze do galerii. Tam Edoardo, a właściwie ja, wybrałam dla niego kilka par swetrów, koszulek i spodnie jeansowe. Nie był on na początku przekonany do tego pomysłu, ale ostatecznie się zgodził.
Przy okazji weszliśmy do kilku sklepów w których to ja wybrałam coś dla siebie. Nawet dałam się namówić na sukienkę, którą wybrał dla mnie Edoardo.

UkładDonde viven las historias. Descúbrelo ahora