rozdział 7

3.3K 76 11
                                    


- Zrobię to - gdy zobaczyłam na jego twarzy cień niezrozumienia dodałam - zostanę twoją narzeczoną.

Wszystko stało się tak nagle, że nie zdążyłam nawet przemyśleć konsekwencji mojej decyzji. Ale kiedy spojrzałam na zmieszane spojrzenie Michaela, wiedziałam, że muszę coś zrobić, żeby pomóc mu i naszym przyjaciołom.

Eduardo zamilkł, wpatrując się w nas z niedowierzaniem. Po chwili przerwał nam niezręczną ciszę:

- Dobrze, to załatwione. Zostaniesz z nami do końca.

Michael wyglądał jakby chciał coś powiedzieć, ale słowa nie chciały wydostać się z jego ust. Stałam przed nim, czując się jakby świat zatrzymał się na chwilę wokół nas.

- Podsłuchiwałaś - zapytał - nie zgadzam się, znajdę kogoś innego.

-Po prostu przechodziłam obok - tłumaczyłam się - niby kogo - zapytałam.

- Dlaczego to zrobiłaś? - zapytał, jego głos był cichy i pełen niepewności.

- Bo chcę ci pomóc, Michaelu. Wiem, że to niespodziewane, ale... czuję, że to właściwe - wyjaśniłam, próbując znaleźć słowa - pomogę ci utrzymać szacunek i władze, a wzamian ty ochronisz Nicka, Lizz i moją mamę. Pociągniemy to kilka tygodni, może miesięcy, a na końcu rozstaniemy się jak każda para. Ten układ będzie korzystny dla nas obojga.

- Ale... nie wiesz, co to oznacza - stwierdził, starając się ogarnąć emocje.

- Wiem, ale jesteśmy razem w tym, prawda? - spojrzałam mu głęboko w oczy, szukając potwierdzenia.

- Napewno tego chcesz - zapytał - będziesz musiała u mnie zamieszkać, a gdy przyjedzie ktoś ważny będziesz musiała spać w moim łóżku i udawać szczęśliwą parkę. Będziemy musieli się całować i robić te wszystkie rzeczy, które robią pary... - nie dokończył bo go zatrzymałam.

- Mieszkanie z tobą nie jest jakimś problemem, całowanie mamy za sobą - uśmiechnął się gdy usłyszał ostatnie słowa - a z resztą jakoś sobie poradzimy - dodałam na koniec.

- No dobrze, ale nie będziesz mogła się wycofać - mówiąc to spojrzał na mnie i moją nieustępliwą minę - więc mamy układ - dokończył.

Nie mówiąc nic więcej, objął mnie mocno, a ja poczułam ulgę w jego ramionach.

Wiedziałam, że to będzie trudne, ale zdecydowałam się stanąć u jego boku. Byłam gotowa na to, co przyniesie przyszłość.

Rozejrzałam się w poszukiwaniu Edoardo, lecz ten magicznie się ulotnił. Usiadłam na kanapie i czekałam co powie. Ten chodził w tę i z powrotem i zamyślony pocierał twarz.
Po chwili zatrzymał się i na mnie spojrzał.

I zaczęliśmy planować jak to wszystko będzie miało wyglądać. Ustaliliśmy, że przeprowadzę się do niego po zaręczynach, które będą zorganizowane za dwa dni, jako przyjęcie na którym będzie pełno "ludzi z branży".

Gdy wszystko zostało zaplanowane, poszłam się przebrać i gdy chciałam już wychodzić zadzwonił do mnie telefon.

- Czy was pojebało - krzyknęła w słuchawkę, ze złością Elizabeth.

- Uspokój się, pogadamy później - odparłam z zamiarem rozłączenia się.

- O nie, nie, nie, owszem chciałam was zbliżyć do siebie, ale nie sądziłam, że sprawy tak się potoczą - przyznała - musimy się spotkać i musisz mi wszystko wyjaśnić - dodała.

- Dobrze, ale nie dzisiaj i skąd ty wogóle wiesz - zapytałam wsiadając wsiadając do auta Michaela czekając aż do mnie dołączy.

- Podsłuchałam rozmowę telefoniczną Nicka i Edoardo - przyznała - spotkamy się jutro u mnie o 16.00 i nie chce słyszeć, że nie.

UkładWhere stories live. Discover now