rozdział 4

3.7K 74 13
                                    

Gdy po około dwudziestu minutach dotarliśmy pod jego willę, nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Przed nami stał monumentalny, przepiękny budynek, otoczony starannie przystrzyżonymi ogrodami i majestatycznymi drzewami. Willa była ogromna, a jej fasada lśniła w blasku słońca

- Pozbieraj szczękę z ziemi i wychodź - zażartował Michael, otwierając drzwi auta i podając mi rękę, aby pomóc mi wysiąść.

- Tu jest niesamowicie, Michael. Po tobie spodziewałam się raczej jakiegoś bunkra czy czegoś w tym stylu - odpowiedziałam, starając się zignorować jego komentarz i zachować pozory spokoju.

- Chodźmy, na pewno jesteś głodna, księżniczko - odparł z uśmiechem.

- Mówiłam ci, żebyś mnie tak nie nazywał - rzuciłam, udając obrażoną, chociaż w głębi duszy czułam ciepło na dźwięk tego przezwiska.

- A ja stwierdziłem, że mam to gdzieś i dalej będę cię tak nazywał - odparł bezczelnie. - Przyzwyczaj się do rozczarowań - dodał, prowadząc mnie do wnętrza domu.

Wewnątrz wszystko było zupełnie inne niż w moim domu. Dominowały ciemne, głębokie kolory, które nadawały wnętrzu tajemniczy, ale elegancki charakter. Każdy mebel, każda ozdoba zdawały się krzyczeć o luksusie i wyrafinowaniu.

Przechodząc przez przestronny korytarz, zauważyłam wielu mężczyzn kręcących się po domu. Na nasz widok przestali robić to, co robili i zaczęli mi się przyglądać. Ich spojrzenia były pełne zaskoczenia, nieufności, a niektórzy mieli w oczach iskrę ciekawości.

Czułam się jak w zupełnie innym świecie, a każdy krok w głąb tej willi sprawiał, że moje serce biło szybciej.
Przechodząc przez przestronny korytarz, zauważyłam wielu mężczyzn kręcących się po domu. Ich wygląd, od starannie skrojonych garniturów po casualowe, ale drogie ubrania, sugerował, że każdy z nich pełnił tu jakąś istotną rolę. Na nasz widok przestali robić to, co robili i zaczęli mi się przyglądać. Ich spojrzenia były pełne zaskoczenia, nieufności, a niektórzy mieli w oczach iskrę ciekawości.

Czułam się jak w zupełnie innym świecie, a każdy krok w głąb tej willi sprawiał, że moje serce biło szybciej. Czy naprawdę dobrze zrobiłam, przychodząc tutaj z Michaelem? Czy mogłam mu zaufać?

Michael zauważył moje zdenerwowanie i machnął ręką w kierunku mężczyzn.

- Lei è intoccabile - powiedział stanowczo.

- Co do nich powiedziałeś? - zapytałam po chwili, starając się zapanować nad drżeniem głosu, gdy szliśmy w stronę kuchni. - I czemu byli tacy zdziwieni?

- Kazałem im wracać do pracy - skłamał bez zająknięcia. - Patrzyli tak, ponieważ oprócz gosposi nie było tu nigdy kobiety - dodał po chwili, próbując brzmieć obojętnie.

- Nigdy nie miałeś kobiety? - zapytałam, zaskoczona.

- Miałem, ale tylko na jedną, maksymalnie dwie noce. Żadna nigdy tu nie była - wyjaśnił, w jego głosie zabrzmiała nuta rezygnacji. - Zajmuję się złymi rzeczami i nie mogę sobie pozwolić na słabe punkty. Poza tym, jeszcze się nie trafiła taka, która byłaby odpowiednia.

- Wiesz, że prędzej czy później dowiem się, o co tu chodzi, dlaczego jest tu tyle osób i co robisz, że jesteś niebezpieczny - powiedziałam pewnym głosem, siadając na krześle barowym.

Michael tylko uśmiechnął się delikatnie, podnosząc jedną brew. Jego odpowiedź miała nadejść, ale zanim zdążył otworzyć usta, przerwał nam mężczyzna ubrany w czarną koszulę i tego samego koloru spodnie. Był przystojny, miał lekki zarost i gęste ciemne włosy.

UkładOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz