10 Starzy przyjaciele i poświęcenie

189 11 8
                                    

Hermiona uwielbiała widok zamku jesienią- szczególnie pod koniec października. Wszędzie rozstawiano dynie, które wcześniej były starannie przygotowywane przez uczniów i część grona pedagogicznego. Dookoła nich umieszczano również przeróżnych wielkości świece, przy czym część z nich unosiła się w powietrzu, wprawiając gapiów w jeszcze większy zachwyt. Doprawdy, do obchodów święta duchów w Hogwarcie pozostał jeszcze ponad tydzień, a zamek był gotowy, jakby zabawa miała się rozpocząć lada moment. Nawet z miejsca, w które teleportowała się kobieta, daleko od głównej bramy, można było dostrzec setki świateł, które rozjaśniały błonia i wejście do zakazanego lasu.

Wiedźma zaczerpnęła powietrza, a znajome zapachy ukoiły jej wcześniejsze nerwy i galopujące serce. W końcu tak powinno się czuć, gdy wraca się do domu, albo do lokalizacji, która ten dom zastępowała przez wiele lat. Uśmiechnęła się rozkosznie, a jej twarz wskazywała na to, że w końcu poczuła się bezpiecznie i w odpowiednim miejscu.

Zeszła w dół pagórka i zdecydowanym krokiem podążyła w kierunku wejścia na teren szkoły. Mogła tu wrócić w każdej chwili, a pogrążanie się we wspomnieniach nie było dobrym pomysłem na ten wieczór. Miała zadanie do wykonania i zbyt mało czasu, żeby tracić go w tak trywialny sposób. Gdy po kilku minutach odnalazła starą, żeliwną bramę, bez ogródek dotknęła jej, skupiając się na wyzwoleniu swojej magicznej energii, w celu otwarcia wrót. To na szczęście wystarczyło, by została wpuszczona. Ponownie ruszyła w drogę, idąc tak szybko, jak tylko była w stanie. Czekały ją co najmniej dwa spotkania, a prawdopodobieństwo, że zostanie zobligowana do złożenia wyjaśnienia pani dyrektor, było bardziej niż pewne. Podróż nie powinna jej zająć więcej niż kwadrans, więc zostało jej wówczas około półtorej godziny na powrót do pracowni eliksirów, w której zostawiła ślizgonów i ledwo przytomnego Ministra Magii. W pojedynkę miała większą szansę na sukces, jednak obecność Draco na pewno dodałaby jej otuchy. Zresztą dzięki niemu potrafiła być bardziej stanowcza i skupiona na celu- oby jego nieobecność, nie wpłynęła w żaden sposób na powodzenie jej zadania.

***

- Nott, do cholery, pozbądź się tego dymu! Jeszcze wyjdzie na to, że pozwoliliśmy Shacklebolt'owi się udusić przez ten smród! Wówczas będziesz mógł sobie darować swoje czary-mary z miksturami, bo biedak nie dożyje momentu, gdy odkryjesz odpowiednie antidotum- warknął Malfoy, uchylając na oścież drzwi wejściowe. Chłodne powietrze momentalnie wpadło do środka, skutecznie obniżając temperaturę pomieszczenia.

- Skończ jęczeć, Draco. Zaraz będzie po wszystkim- mruknął Theo, rozkładając na blacie roboczym wszystkie rzeczy, które zabrał z pracowni. Odpowiednio posegregował naczynia i pojedyncze instrumenty, żeby zawczasu przeprowadzić kilka eksperymentów.

- Co ty właściwie kombinujesz? Myślałem, że zamierzasz zabrać się do pracy. Tymczasem ty wyglądasz, jakbyś otwierał przydrożny stragan z rupieciami.

- Malfoy, co dostałeś z SUM'ów na piątym roku? - Nott uniósł wysoko brwi, będąc głęboko urażonym przez słowa kolegi. Zdawał sobie sprawę z tego, że nie każdy może zrozumieć i docenić kunszt mistrzowski, ale mógł przynajmniej nie nazywać jego sprzętu mianem śmieci.

- Powyżej oczekiwań. To zadanie z 'wielosokowym' mnie zmyliło- odparł Malfoy i oparł się po przeciwnej stronie o szafkę. Ze znudzeniem przyglądał się przygotowaniom młodego Mistrza, nie znajdując w jego pracy nic ciekawego.

- Moją pracę oceniono na poziomie wybitnym. Więc bądź tak uprzejmy i się w końcu zamknij. Do OWUTEM'ów z kolei nie przystąpiłeś, więc możesz zwyczajnie nie ogarniać tego, co będę tutaj robić- skwitował chłodno Theodor, zakładając rękawice ze smoczej skóry. - Byłbym zapomniał- z końcowych egzaminów, również otrzymałem W.

Magical New Order [#DRAMIONE]Where stories live. Discover now