13 Tango w rytmie pop.

156 11 0
                                    

- Jeżeli dobrze zrozumiałem, to mówiłaś wcześniej, że znasz kilka miejsc- Draco machnął ręką, wskazując dzielnicę Camden Town, którą przemierzali od dobrych dwudziestu minut. - Tymczasem, większość lokali, do których próbowaliśmy wejść, jest zamknięta, albo przepełniona.

- Masz lepszy pomysł, mądralo? Mamy środek tygodnia, czego się spodziewałeś? - odpowiedziała złośliwie Hermiona, krzyżując przedramiona na klatce piersiowej. Lekko drżała, mając na sobie tylko ciemną dżinsową kurtkę. Ciężko stwierdzić, które z nich było bardziej zirytowane, ale Draco przynajmniej nie marzł.

- Nie wiem. Miejsca, w którym leją jakąkolwiek whisky, czy wódkę? - zerknął z ukosa na jej odsłonięty kark, który raz za razem, pokrywał się gęsią skórką. Wypuścił powietrze przez nos, bez słowa ściągnął swój płaszcz i zarzucił go na ramiona wiedźmy. Gdy napotkał jej zdziwione spojrzenie, zmarszczył brwi i wzruszył ramionami. - Wy kobiety, macie jedną wspólną rzecz. Nigdy, nie potraficie ubrać się adekwatnie do pogody. Mugolki, czysto-krwiste, czy mugolaczki, jeden chuj...

- Zamierzałam ci podziękować, idioto- odpowiedziała, lekko kręcąc głową. Wsadziła ręce w rękawy i zakryła się płachtami materiału, który delikatnie pachniał subtelnymi perfumami. Wyczuwała jakieś cytrusy, mieszankę przypraw i jakąś pikantną mieszankę. - Chodźmy w tę stronę, może znajdziemy coś odpowiedniego.

- Czy mi się zdaje, czy właśnie obwąchałaś mój płaszcz? - zapytał prześmiewczo blondyn, kładąc dłoń pośrodku pleców swojej towarzyszki, asystując jej przy przejściu przez ulicę. Kobieta nawet nie próbowała odnieść się do jego pytania. - Można je dostać w tym wielkim sklepie, Harrods. To jakiś carter, centier... Nie istotne zresztą. Muszę przyznać, że mugole mają łeb, do tworzenia perfum.

- Pewnie masz na myśli Cartier? To dość ekskluzywna, francuska firma. Zajmują się też produkcją galanterii skórzanej, biżuterii czy zegarków- poprawiła go Hermiona. - Masz może papierosa? To bezcelowe kręcenie się, zaczyna mnie lekko wkurzać.

Malfoy skinął głową i wyciągnął z kieszeni spodni, paczkę czerwonych Lucky Strike. Wysunął jednego, ułatwiając kobiecie wyciągnięcie go, a następnie odpalił zapalniczkę, na wysokości jej twarzy. Cicho podziękowała, a następnie przyłożyła palce do jego dłoni, odrobinę przysuwając źródło ognia w swoją stronę.

Znajome uczucie ciepła wstrząsnęło mężczyzną. Przyglądał się zadbanym paznokciom Hermiony, które pomalowała wcześniej na bordowo. Mógłby przysiąc, że znał teksturę jej gładkiej skóry, choć nie mógł sobie przypomnieć sytuacji, podczas której mogliby się dotknąć. Zresztą, dlaczego w ogóle mieliby to kiedykolwiek robić? Przeniósł spojrzenie na jej twarz, próbując odwrócić uwagę od krępującej go chwili, napotykając jej półprzymknięte powieki i wciągnięte do środka policzki, gdy próbowała odpalić papierosa. Nim wypuściła dym, nawiązała z nim kontakt wzrokowy- jej źrenice przypominały bursztyny.

- Zobaczmy tamten pub. Może znajdziemy dwa wolne krzesła- wiedźma bez trudu odsunęła się od towarzysza i wskazała kolejny lokal. Następnie złapała za mankiet koszuli Draco i pociągnęła go w wybranym przez siebie kierunku. Mężczyzna podążył za nią, nie zabierając głosu- coś było nie tak. Zaczął dostrzegać różne, nieistotne dotąd szczegóły, co równocześnie odciągało go od meritum spotkania i rozmowy. Taktownie znów położył rękę na plecach czarownicy, próbując pozbyć się ściśniętego gardła. Rozpiął kołnierzyk, ale nie poprawiło to sytuacji.

- Jesteś pewien, że drinki to dobry pomysł? - kobieta dotknęła finezyjnie jego czoła, sprawdzając temperaturę. - Masz straszne wypieki na twarzy.

- Jakbyś zapomniała, to przypomnę ci, że w ramach uczestnictwa w wolontariacie, oddałem swój płaszcz dla potrzebujących- odgryzł się blondyn, popychając Hermionę do przodu. - Nic mi nie jest, Granger.

Magical New Order [#DRAMIONE]Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ