12 Pochopne wnioski.

181 12 0
                                    

"Odezwę się za kilka dni. Mam coś ważnego do załatwienia. DM"

Słońce powoli wschodziło na niebie. Dochodziła zaledwie siódma, a Hermiona miała mieszane uczucia, wobec wiadomości, którą otrzymała. Dlaczego miałby unikać kontaktu? Coś poszło nie tak? Jak na złość telefon młodego Malfoy'a został wyłączony, a ona musiała uszanować jego prywatność. Teleportacja była ostatecznością, z której nie mogła korzystać w dowolnym momencie, bez pozwolenia czy rozkazu. Ostatnio zresztą, wyraźnie naruszyła granicę, więc tym razem musiała odpuścić.

Dwa dni temu opuścili pracownię eliksirów, więc zakładała, że każde z nich prześpi pierwszy dzień. Następnego dnia udała się do ministerstwa, żeby złożyć obszerny raport na biurko samego Ministra Magii, odpowiednio pieczętując dokumenty tak, by nikt prócz niego nie mógł zapoznać się z ich treścią. Prócz formalności w pracy, nie spotkała się z niczym kontrowersyjnym, czy uciążliwym. Ot normalny dzień w pracy, związanej z biurokracją. Dziś było inaczej- sowa stukała dziobem w okno, sygnalizując dostawę nowego "Proroka Codziennego". Czuła, że najnowsze wydanie prasy, będzie o wiele bardziej niekorzystne, niż poprzedni numer, w którym tylko podano do informacji publicznej sytuację, związaną z Trafalgar Square. Opis zdarzenia, liczba rannych i martwych, do ilu mugoli dotarło nagranie z ich mediów i inne mało istotne szczegóły. Zresztą część pracowników terenowych zminimalizowało straty, co pozwoliło uniknąć wprowadzenia stanu wyjątkowego w Anglii i sianiu jeszcze większej paniki. 

Wiedźma rozłożyła gazetę i sapnęła, niedowierzająco. Ogromne zdjęcie Kingsley'a spoglądało na nią z pierwszej strony, a przekazana mu wcześniej opaska, chroniła uszkodzone oko. "Najważniejsza osobistość Wielkiej Brytanii zaatakowana! Nikt nie może czuć się bezpiecznie!". I to by było na tyle, względem utrzymywania spokoju. Skończeni idioci. Zacisnęła mocno usta, powstrzymując nadciągające inwektywy, w kierunku niedowartościowanych "pisarzyn", które dumnie zwali siebie dziennikarzami. Planowała już wstępny konspekt skargi, którą zamierzała wystosować do rady nadzorczej pisma i Ministerstwa, za wzbudzanie wśród społeczeństwa strachu i zamieszania. Shacklebolt jako osoba publiczna, nie mógł się długo ukrywać- to było oczywiste, że prędzej czy później, jego uraz wyjdzie na światło dzienne. Ale żeby od razu tytułować artykuł w tak haniebny sposób? Wzięła kilka głębszych oddechów, próbując się uspokoić- to zresztą nie był pierwszy raz, gdy najpopularniejsza gazeta w magicznym świecie, próbowała pozyskiwać czytelników, używając tak taniej podpuchy. Sama napisała kilkadziesiąt skarg, przez ostatnich parę lat, więc musieli mieć pewność, że i tym razem nie odpuści. Po prostu doda kolejną kopię do segregatora, w którym przechowywała każdy list do redakcji.

Przeleciała wzrokiem po tekście, w celu zapoznania się z nim. Był dokładnie taki, jak myślała- "nieznane okoliczności", "nieznany sprawca", "kto pomógł Ministrowi?", "co nas czeka w najbliższym czasie?". Stek bzdur. Nic nie wiedzieli. Najważniejsze jednak było to, że nikt nie przypuszczał, że ona i dwóch ślizgonów maczało w tym palce. Dopóki ich tożsamość nie była podana, mogli dalej pracować w spokoju, nad przydzieloną sprawą. Co prawda na wieży zegarowej, sprawca dokładnie wiedział z kim miał do czynienia, jednak najwyraźniej nie był na tyle głupi, żeby dzielić się tą informacją z czarodziejską prasą.

Stukanie w szybę sprawiło, że Hermiona podskoczyła na krześle. Odwróciła się pospiesznie w stronę dźwięku, dostrzegając sowę uszatą i drugą, należącą do gatunku sów rybnych blakistona. Obydwie były ogromnymi przedstawicielami swoich gatunków, choć obecność tej drugiej, była dla czarownicy sporą zagadką. Nie zamieszkiwały Anglii, osiedlając się zazwyczaj w Azji i części Rosji. Oznaczało to, że ktoś najwyraźniej sprowadził sobie taki "egzotyczny" okaz, nie szczędząc sobie galeonów, na tak nietypową przyjemność. Uszatka należała do samego Ministra- był to dość popularny gatunek w Europie, więc nie wyróżniała się niczym specjalnym, gdy przekazywała wiadomości, lub przesyłki. Jednak charakterystyczna ozdoba na jej lewej nodze, przypominająca jego czapkę, była istotnym dowodem na to, kto jest jej właścicielem. Bez chwili zawahania się, wpuściła obydwa ptaki do środka, proponując im miskę z wodą i przysmaki, żeby odzyskały siły. W międzyczasie przejęła przesyłki i wróciła na swoje wcześniejsze miejsce, by zapoznać się z listami.

Magical New Order [#DRAMIONE]Waar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu