27 Limit pecha. // Nie ma to jak w domu.

107 10 8
                                    

Draco zacisnął palce na brzegach sobotniego wydania gazety

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Draco zacisnął palce na brzegach sobotniego wydania gazety. Przeczucie go nie zawiodło- płacenie za żywiącego się tanią sensacją szmatławca, wciąż należało do najgorszych pomysłów, na jakie mógł wpaść. Choć nie znalazł nigdzie tekstu, który byłby podpisany nazwiskiem Skeeter, to śmiało założył, że jej tabloidowy styl się przyjął i przynosił odpowiednie dochody dla redakcji. Choć ewidentnie jakość przekazywania informacji, nie miała z tym tytułem nic wspólnego.

Malfoy zaciągnął się papierosem i dmuchnął w kierunku okładki- przynajmniej na chwilę mogła zniknąć mu sprzed oczu. Nie znalazł w sobie jednak odpowiedniej motywacji, żeby użyć na dzienniku incendio. Przed sobą miał widok matki, za czasów jej świetności. Z kolei zdjęcie ojca, wywoływało w nim mieszane uczucia, z przewagą wstrętu i pogardy. Prócz życia i nazwiska, nie zawdzięczał mu niczego dobrego. Godzinami mógłby wymieniać wszystkie krzywdy, stracone lata, upadłe ideały... Mógł być tylko wdzięczny, że Shacklebolt dotrzymał słowa danego Hermionie- nie znalazł nawet najmniejszej wzmianki na swój temat, co skutecznie odwracało uwagę ogłupionego społeczeństwa, od jego osoby. Przekrzywił szyję na bok, wywołując niekomfortowe strzelanie stawów. Godzina na ekranie telefonu wskazywała, że siedział w niewygodnej pozycji od dobrych dwudziestu minut, wpatrując się w archiwalne zdjęcia rodziców. Westchnął, prostując plecy. Założył nogę na nogę, kładąc równocześnie łokcie na podłokietnikach biurowego fotela. Znów skupił uwagę na znajomych twarzach- pokusa była zbyt silna.

Narcyza Malfoy należała do specyficznej grupy kobiet. Potrafiła być tak samo mocno uległa, co przebiegła. Samym uśmiechem, jednała sobie rzesze ludzi. Jednak kiedy była zmuszona, potrafiła zimnym tonem głosu, gasić jakiekolwiek nadzieje, którymi żywili się ludzie w jej otoczeniu. Godna reprezentantka Slytherinu. Wspaniała matka i żona. Śmieszne, że każda z tych cech przyczyniła się do pobytu w miejscu, w którym aktualnie się znajdowała. Co z tego, że miłość do niego, bezpośrednio przysłużyła się do przeważenia wojennej szali. Gdyby nie ona,  jego życie z pewnością inaczej by się potoczyło. Zakładał, że na gorsze.

Garść popiołu spadła na dolną część strony, co ostatecznie wyrwało go z głębokiego zamyślenia. Rzucił gazetą do kosza i zacisnął zęby. Odchylił się do tyłu, żeby móc bezproduktywnie wpatrywać się w sufit. Fotografie ich rodzinnej posiadłości i ojca, nie miały żadnego znaczenia. Oskarżenia i insynuacje, bardziej go bawiły, niż martwiły. Kaskada złych decyzji, zaściankowe myślenie i uwielbienie wobec przekonań czysto krwistych, definitywnie zniszczyły jego rodzinę. Ostatecznie na jego barkach spoczywało zadanie, żeby uratować matkę i zapewnić jej godną resztę życia. Choć wyrok w zawieszeniu, znacznie utrudniał jakiekolwiek manewry, które mógłby w tym celu wykonać. Szczególnie że dawno nie dostał od niej żadnego listu.

Dobiegała 8:00. Wciąż nie znalazł w sobie siły, żeby zapiąć guziki czarnej koszuli, którą wyciągnął z zaplecza. Odkąd się obudził, po kolejnej nocy spędzonej w biurze, jedyne, na czym mógł choć minimalnie skupić uwagę, to ta okropna podróbka gazety i papierosy. Wypalił ich całą garść, gdy niecierpliwie czekał na Hermionę. Ostatnio wymienili zaledwie kilka wiadomości, które nie wybiegały treścią poza pracę, o ironio. Na szczęście, w ostatnim SMS-ie obiecała mu wielką, świeżo parzoną kawę i skromne śniadanie, nim przedstawi mu swój plan, na spotkanie ze specjalistą, którego poszukiwał od dobrych kilku dni. Wiedźma dobrze wiedziała, czym do niego trafić.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 23 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Magical New Order [#DRAMIONE]Where stories live. Discover now