20 Zaproszenie.

162 9 2
                                    

- Blaise! Nim zajmiesz się biednym Nott'em, dopilnuj, żeby skrzaty dostały ten eliksir- Pansy pogroziła mężowi, jasno określając priorytety. Następnie skierowała się ku Theo. - Ty mój drogi, przypomnij mi, gdzie w tym domu...

- To laboratorium, Pansy- sprostował mistrz eliksirów. - I dlaczego to mnie, określasz mianem biednego? - spytał, podpierając biodra.

- Wystarczy na ciebie spojrzeć, biedaku- wskazała na ślizgona, robiąc smutną minę. - Przez brak kontaktu ze światem zewnętrznym, dziwaczejesz z roku na rok. Kto widział, żeby mężczyzna o twoim statusie, robił pozy jak kobieta? - spytała, mierząc go z góry na dół. - Brakuje ci tylko chochli albo wałka do ciasta.

- Wybaczcie, ale zdecydowanie nie mam czasu na te wasze... - zaczął Draco, ale prędko przerwał, gdy ostre paznokcie Parkinson, znów wbiły mu się w ramię. - Zaklinam na wszystkie mugolskie bóstwa, że jeżeli jeszcze raz mi wbijesz te szpony...

- Zaczekaj Nott, tylko podrzucę tę fiolkę- powiedział cicho Zabini, opuszczając towarzystwo. Skierował się prosto do sypialni z kominkiem, wchodząc w milczeniu po schodach. Theodore najwyraźniej nie chcąc mieć do czynienia z charakterną kobietą, pobiegł za przyjacielem, próbując go nieudolnie dogonić.

- A może ty cukiereczku wiesz, gdzie w tym dziwnym przybytku znajdę jakąś porządną łazienkę? - spytała, prostując palce. Następnie przytuliła się do ręki blondyna, tak jakby przed chwilą nie robiła mu krzywdy. - Potrzebuję lustra i jakiejś szafki, na której będę mogła odłożyć wszystkie przybory- mężczyzna spojrzał na nią z dużą dozą nieufności i dyskomfortu. Po pierwsze- nie mógł odtrącić ciężarnej kobiety ani kazać jej spadać (ze względów bezpieczeństwa i tego, że to po prostu Pansy). Po drugie- z jej słów wynikało, że zamierzała ostrzyc go samodzielnie, co nie zapowiadało niczego dobrego.

- Jestem tu trzeci raz. Pierwszego prawie nie pamiętam, bo Nott otruł mnie kilkanaście razy- zaczął tłumaczyć, skupiając na sobie podejrzliwe spojrzenie ślizgonki. - A za drugim byłem tu tylko dziesięć minut, bo nie mogłaś się ode mnie odczepić, przez cały czas. Wiem tylko, gdzie ten głupek trzyma alkohol- stwierdził, unosząc brwi i przechylając lekko głowę. - Dobrze rozumiem, że zamierzasz zrobić to osobiście?

Kroki Zabini'ego ucichły- przeszedł przez kominek, wprost do rezydencji, w której mieszkał z żoną. Bez problemu dało się usłyszeć drugiego mężczyznę, który z większym trudem próbował dogonić kolegę. Życie w zamknięciu spowodowało zabicie kondycji fizycznej Theo- pomimo krótkiego dystansu i usilnej próby, nie był w stanie zrównać kroku z drugim mężczyzną. Co więcej, sieć fiuu jednak uwzględniała specyficzny wyrok, który niezmiennie ciążył na ślizgonie. Nie dość, że nie został przepuszczony przez szmaragdowe płomienie, to siła odrzutu była tak mocna, że z pewnością uderzył o coś twardego. Przynajmniej tak dało się to usłyszeć piętro niżej.

- Zgadza się mój drogi- skwitowała, drapiąc lekko podbródek mężczyzny. - Chyba nie myślałeś, że pozwoliłabym na to, by twój uroczy sekrecik ujrzał światło dzienne? Uwielbiam moje skrzaty, jednak przypuszczam, że są tak wielkimi plotkarami, jak te z Malfoy Manor- stwierdziła, ciągnąc przyjaciela do barku. - Szkoda, że nie widzieliśmy, jak głupi Theodore wylatuje w powietrze. Słowo daje- może i był jednym z najlepszych uczniów na roku, ale łączyć kropek to za cholerę nie potrafi- stwierdziła złośliwie, szeroko się uśmiechając.

- Rozumiem, że dama życzy sobie coś do picia? - spytał blondyn, oferując kobiecie swoje ramię. Zmrużył oczy, wiedząc, że kapitulacja jest jedyną słuszną decyzją. - Wątpię, żebyśmy znaleźli coś bezalkoholowego. Kolekcją Theo, moglibyśmy śmiało upić kilkadziesiąt osób.

- Od czego są czary? - spytała wesoło, wyciągając różdżkę. - Uwierz mi, że każda wiedźma jest w stanie umilić sobie życie, na wiele sposobów. Szczególnie gdy dostrzeże kilka butelek Dom Perignon*.

Magical New Order [#DRAMIONE]Where stories live. Discover now