Tytuł: „Hero in You”
Autorka: wildisthewind6
Gatunek: Komedia, YA, Romans
Status: Zakończone; prolog + epilog + 56 rozdziałów
Recenzentka: LegasowK
Witajcie, przybywam z pierwszą recenzją!
Jest to dla mnie wyjątkowo ekscytująca chwila i mam nadzieję, że sprostam wymaganiom. Na pierwszy ogień trafiła mi się recenzja zakończonego opowiadania „Hero in You” autorstwa @wildisthewind6, która to poprosiła, aby zwrócić szczególną uwagę na początkowe rozdziały. Tak też się stanie. Gotowi na spotkanie z Lawendową Burzą i Myśliwym Śniegiem?
Okładka, opis, emocje
Nie chciałabym poświęcać zbyt dużo czasu okładce; grafik ze mnie żaden, ale mogę za to wymienić kilka faktów. Przede wszystkim tytuł jest czytelny, a grafika prosta – przedstawia sylwetki mężczyzny i kobiety na ciemnofioletowym tle. Nie mam tu nic więcej do dodania, nic się ze sobą nie gryzie, strona wizualna jest miła dla oka.
Opis – krótki i zwięzły; zawiera cytat (prawdopodobną wypowiedź bohatera) i szybkie przedstawienie głównych postaci. Jest to swoiste potwierdzenie dla podejrzeń, że pojawi się tu wątek romantyczny.
Zaczynamy od poznania Lavender – licealistki, która przybliża nam historię swojego nieudanego związku. Dodatkowo mamy tu chaotyczne myśli i wyraźną stylizację językową tekstu. Oto przykład z Jedynki:
„No serio, nigdy nie przepadałam za kapitanem, Russem Radamerem, ani za jego minionami, huh!”.Dzięki takim zabiegom czytelnik z miejsca może poczuć namacalność bohaterki; jej oburzenie i subiektywną opinię, no po prostu kwintesencję narracji pierwszoosobowej.
Co do wcześniej wspomnianego ex-partnera bohaterki – kreowany jest on tak, żeby nie dało się poczuć do niego sympatii, co zresztą zrozumiałe, skoro to nie on ma być „tym jedynym”. Skąd u mnie takie wrażenie? Wystarczyło kilka słów w stronę Lavender:
„– A w ogóle to jesteś kiepska w łóżku”.
Co bardzo szybko zostaje zauważone, to opisy faktycznych emocji. Główna bohaterka w sposób rzeczywisty przeżywa swoje bolączki („Krew dudniła mi w uszach i gardło wciąż miałam zaciśnięte jak w imadle […]”.), co naturalnie wpływa na wyobraźnię odbiorcy.
Już w pierwszym rozdziale na tapet wskakuje kolejna postać i choć ten pan w sposób aktywny nie pojawił się jeszcze w scenie, to nie mogłam wyzbyć się uczucia, że celowo wybrano mu takie nieco… śmieszkowe nazwisko. Tak, chodzi o kapitana Radamera. Zdecydowanie odbieram to jako element komediowy.
W tekście trafiamy na pewien zaskakujący zabieg narracyjny. Nie jestem fanką zburzenia tak zwanej czwartej ściany, czyli przełamania granicy między autorem a czytelnikiem. Oto, co mam na myśli:
आप पढ़ रहे हैं
RiP: Read in Peace | RECENZJE
कथेतर साहित्यRecenzownia "RiP: Read in Peace" - wymagająca, merytoryczna, bezkompromisowa i niebojąca się wskazywać autorom błędy oraz dawać rady. Nie są Ci obce słowa "konstruktywna krytyka"? Gratulacje, RiP to miejsce dla Ciebie. Usiądź wygodnie i rozgość się...