Rozdział 4- ,,pali się"

88 4 2
                                    

Rozpoczęcie skończyło się około 9:20.
Wróciłam że szkoły i przebrałam się w szare dresy i biały Top na ramiączkach. Związałam włosy w wysoki kok. Był dość niechlujny.
Poszłam do toalety zmyć makijaż. Zdjęłam naszyjnik i pierścionek po czym poszłam do kuchni zrobić sobie ciepłą herbatę.
Co prawda był październik i nie było jeszcze aż tak chłodno, ale i tak zmarzłam. Zrobiłam sobie herbatę z cytryną i poszłam do pokoju. Włączyłam telefon i wybrałam numer do Tess. Musiałam jej powiedzieć o wszystkim.

------

-To trzeba mieć niezłego pecha żeby spotkać tyle razy Nicholas'a- powiedziała Tess.
-Albo trzeba być po prostu mną- rzekłam siadając na łóżko- A w dodatku będę z nim chodziła do klasy.

Rozmawiałam z nią przez następne 10 minut, kiedy nagle do pokoju wparował Nicholas.
-Czegotu chcesz! Nie wiesz, że się puka!- krzyknęłam na Nicholas'a.
-Dobra boże wyciągnij kij z dupy- powiedział jakby nigdy nic Nicholas- możesz posprzątać w tej kuchni? Zrobiłaś  niezły syf.
-Ja pierdole. Już idę debilu. I następnym razem pukaj, a najlepiej to wogóle tu nie przychodź.
Zmarszczyłam brwi a następnie dodałam:
-A jakbym sie przebierała! I ty byś mi tak wparował do pokoju?!- powiedziałam wstając z łóżka, kierując się w stronę drzwi i Nicholas'a stojęcego w progu.
-Ja bym nie miał nic przeciwko- powiedział bez zastanowienia Nicholas, mierząc mnie wzrokiem.
-Nichols!- krzyknęłam na niego- Zboczeniec- fuknęłam po chwili ciszej.
-Oj, dobra już nie przesadzaj, królewno- powiedział Nicholas wychodząc z mojego pokoju.
Przewróciłam oczami I pokazałam mu środkowy palec.
-Kto to był!?-usłyszałam głos Tess.
-Ym... Nicholas  Boże zapomniałam Ci powiedzieć- klepnęłam się w czoło- mam z nim mieszkanie- rzekłam do Tess- Dobra nie mogę rozmawiać, później się zgadamy. PA!- rozłończyłam się bo nie miałam ochoty tłumaczyć jej tego wszystkiego.

Weszłam do kuchni, a tam była jedynie mała plama zrobiona pewnie przez spód kubka.
Wzięłam ręcznik papierowy i ją starłam.
Ja pierdole, czy naprawdę Nicholas nie mógł tego zrobić, tylko musiał mnie odrazu wołać. Chyba naprawdęmusi być leniem.
Poszłam w stronę pokoju Nicholas'a.  Otworzyłam drzwi aż zatrzeszczały.
Nie było go. Najwidoczniej musiał pójść do łazienki. Nie dokońca chciałam przebywać w jego pokoju beż jego wiedzy.

Kiedy weszłam bardziej do środka pokoju, poczułam jego zapach. Musiały być to najwyraźniej jego perfumy, które po prostu bosko pachniały. Po prostu BOSKO! Wzięłam głęboki wdech, aby jeszcze raz powąchać tego pięknego zapachu, kiedy nagle usłyszałam Nicholasa:
-Co ty tu robisz?
-Ja... um... ym...- nie potrafiłam wyjaśnić tego co tam robiłam. Najwyraźniej się zestresowałam bo nigdy nie znalazłam się w takiej sytuacji.
Nicholas zbliżył się do mnie. Złapaliśmy kontakt wzrokowy, który utrzymywał się dość długo.
-Ja przyszłam...- nie wiedziałam jak to wytłumaczyć.
-Dobra, boże luz. Przyszłaś się na mnie wydrzeć, nie było mnie w pokoju, nie wiedziałaś co zrobić, wtedy przyszedłem Ja i właśnie tak znaleźliśmy się w tej oto sytuacji, zgadłem?- powiedział na co przytaknęłam.
-W skrócie to tak...- rzekłam do niego kierując się w stronę drzwi.

Nicholas stał przez cały czas w wejściu jego pokoju. Zatrzymałam się obok niego i nie odwracając się w jego stronę powiedziałam:
-Um... sorki za te akcje- nie czekając na odpowiedź wyszłam z progu i weszłam do mojego pokoju.

Ja pierdole, co to za akcjia...
Nie chciałam zajmować sobie tym głowy, więc położyłam się na łóżko I zrobiłam małą drzemkę.

-Pali się!- usłyszałam krzyki, na które spadłam z łóżka.
-Co!? Gdzie!?- powiedziałam rozkojarzona.
Wtedy otworzyłam oczy i zobaczyłam Nicholas'a śmiejącego się na cały głos.
-Ja pierdole! Ty kretynie!- krzyknęłam na niego po czym rzuciłam w niego poduszką, na co ja teraz się śmiałam w niebogłosy- Nie strasz, nie strasz bo się zesrasz- warknęłam cicho pod nosem.
Najwyraźniej Nicholas musiał to usłyszeć bo poczułam poduszkę na mojej twarzy. Czyli najwyraźniej musiał ją odrzucić. Wstałam powoli z podłogi, zauważyłam zbliżającego się do mnie Nicholas'a.
Miałam już milion pytań w głowie. Co on może chcieć ode mnie. Nagle chłopak zaczął mnie... łaskotać. Kurwa zaczął mnie łaskotać.
Natychmiast zgięłam się w pół i zaczęłam się śmiać.

-P... Przestań. Nicholas- próbowałam wypowiedzieć jakiekolwiek słowa, lecz ze śmiechy ledwie co je powiedziałam.
Na te słowa chłopak mnie wziął pod pachy i podzrucił do góry na co ja tylko powiedziałam jeszcze bardziej dusząc ze śmiechu:
-Nicholas! Ty kretynie!

Teraz już we dwójkę się śmieliśmy.
To było... dziwne. Nigdy się nie dogadywaliśmy, a teraz razem zdychamy ze śmiechu.
Wkrótce jednak chłopak mnie postawił na podłogę. Byłam już dużo poważniejsza niż chwilę wcześniej.
-Debil- rzekłam do niego krótko.
-Musiałem to zrobić. Tak słodko sobie spałaś, że aż nie mogłem się powstrzymać.

Zmarszczyłam brwi j wskazałam palcem w stronę wejścia z mojego pokoju.
-Wyjdź! Już!- powiedziałam, po czym on posłusznie zrobił to co mu kazałam

-Jeszcze się odegram- powiedziałam sama do siebie.

NICHOLAS:

Po tej akcji w moim pokoju, nudziło mi się. Bardzo mi się nudziło. Przeglądałem coś na telefonie, jednak nadal mi się nudziło.
Zdecydowałem, że pójdę do pokoju Vanessy. Może uda mi się ją powkurwić. Lubiłem jej dokuczać. Zwłaszcza, że mogłem przejść kilka kroków i byłem już koło niej. To był wsumie jedyny plus tego, że mieszkamy razem.

Wyszedłem z pomieszczenia i delikatnie uchyliłem drzwi do pokoju Vaness. Robiłem to powoli bo chciałem najpierw zobaczyć co robi.
Kiedy nic nie usłyszałem wychyliłem głowę za drzwi I zobaczyłem... śpiącą Veness.

Wyglądała... słodko.
Poszedłem w stronę łóżka. Patrzyłem na nią jak uroczo śpi.
Właśnie teraz rozpocząłem swój plan.

-Pali się!- krzyknąłem pochylając się tuż nad jej głową.
Vaness prawie odrazu spadła z łóżka I zaczęła coś krzyczeć.
-Co!? Gdzie!?

Na te słowa odrazu zacząłem się z niej śmiać. Dziewczyna spojrzała na mnie gniewnym wzrokiem. Wtedy zacząłem jeszcze bardziej się chichrać.
-Nicholas! Ty kretynie!- rozległ się krzyk Vaness.
Nagle zauważyłem poduszkę, która mnie uderzyła. Wtedy dziewczyna zaczęła się śmiać w niebogłosy. Jej śmiech był... Był bardzo piękny. Nigdy nie słyszałem piękniejszego śmiechu. Ona miała... miała to coś w sobie vzrgo inne nie miały. Tylko ONA potrafiła mnie tak rozbawić. Tylko przy niej czułem się tak dobrze. Mimo, że jej nienawidziłem nie potrafiłem o niej zapomnieć.

-Nie strasz, nie strasz bo się zesrasz- usłyszałem cichy głos Vaness.

Wziąłem poduszkę z ziemi j rzuciłem w stronę dziewczyny.

Vanessa wstała z podłogi, a wtedy ja się do niej zbliżyłem. Dziewczyna spoglądałam na mnie ze zdziwieniem.

Nagle zacząłem łaskotać Vanesse. Dziewczyna wzinęła się w pół I roześmiała się wręcz natychmiast.

-P... Przestań. Nicholas- ledwie co powiedziała Vanessa, bo że śmiechu nie mogła nic z siebie wydusić.

Na te słowa podrzuciłem ją do góry.
Dziewczyna zaczęła się śmiać jeszcze bardziej. Była... cudowna.

Zacząłem się śmiać razem z nią, a po chwili usłyszałem:
-Nicholas! Ty kretynie!

Śmieliśmy się razem. Nie mogliśmy przestać.

Kiedy ją postawiłem usłyszałem jedynie krótkie:
-Debil!
-Musiałem to zrobić. Tak słodko sobie spałaś, że nie mogłem się powstrzymać- wytłumaczyłem.

Vanessa zmarszczyła brwi, na co ja tylko zacząłem się jeszcze bardziej szczerzyć.

Nagle dziewczyna pokazała palcem w stronę drzwi.
-Wyjdź! Już!- usłyszałem po chwili.

Wyszedłem, słuchając jej rozkazów jak królowej.

I Wanna youWhere stories live. Discover now