Rozdział 24- ,,pustka"

40 3 1
                                    

Otworzyłam powoli zaspane oczy i rozejrzałam się dookoła mnie. 

No tak, jestem u Xaviera.

Nagle przypomniałam sobie gdzie obecnie się znajdowałam.
Rozciągnęłam się, spojrzałam za siebie i zobaczyłam, że nigdzie nie było Xaviera. Leżałam sama na łóżku z Papają. Przetarłam zmęczone oczy i powoli wstałam. Wyszłam z pokoju i uważnie schodziłam po schodach tak aby jak najmniej urażać kolano. Zeszłam na dół i pokierowałam się w stronę kuchni szukając Xaviera. Blondyn odwrócony był do mnie tyłem i chyba coś gotował. Podeszłam do niego i stanęłam tuż przy nim.
-Pomóc ci?- zapytałam uśmiechając się, patrząc na patelnie z omletem.

Xavier delikatnie podskoczył. Popatrzył na mnie i uśmiechnął się tym swoim pięknym uśmiechem. 
-Hej. Już wstałaś?- zapytał odwracając się i kładąc jajko na przygotowane już talerze na stole- Wyspałaś się? Bo w sumie długo spałaś.
-Co? A która jest godzina?-zapytałam spoglądając na okno za którym było już ciemno i nic nie było widać.

Blondyn wziął telefon z blatu i popatrzył w wyświetlacz. 
-Dwudziesta pierwsza.
Otworzyłam szeroko oczy i aż mi serce na chwilę stanęło.
-CO!- zaczęłam chodzić w kółko trzymając się za głowę nie wiedząc co zrobić.
-Coś się stało?
-Dasz mi telefon muszę zadzwonić do kogoś żeby mnie odebrał bo mój się rozładował- powiedziałam i podeszłam do niego robiąc przejętą minę- na pewno musi się martwić...- powiedziałam ciszej, sama do siebie.

Xavier niepewnie podał mi swój telefon, wzięłam go od niego i trzęsącymi się rękoma wpisałam numer Nicholasa. Przyłożyłam telefon do ucha i czekałam aż odbierze słuchając sygnałów. Pierwszy sygnał, drugi, trzeci, czwarty... Serce zaczęło mi dużo szybciej bić, złapałam się za głowę odchylając ją ze zrezygnowania. Kiedy miałam się już rozłańczac Nicholas odebrał.

-Halo?- usłyszałam w słuchawce roztrzęsiony i wkurwiony głos Nicholasa. 
Odetchnęłam z ulgą, zaczęłam chodzić nie pewnie po salonie.
-Nicholas?
-Vanessa? Kurwa wiesz jak ja się bałem? Czy ty jesteś kurwa poważna? Miałaś się nie ruszać. Gdzie ty kurwa jesteś?- wypytywał wkurwiony ale też w jego głosie można było wyczuć ulgę.
-Ymmm... jestem u Xaviera- powiedziałam łapiąc się za czoło- Xavier jaki tu jest adres?- skierowałam się tym razem do blondyna, który wpatrywał się we mnie w skupieniu.
-Street 67- powiedział patrząc na mnie robiąc przy tym pytającą minę.
-Przyjedziesz po mnie? Jestem na Street 67. Przepraszam, że się nie odzywałam. Porozmawiamy o tym później.
-Już jadę. Będę za piętnaście minut- powiedział po czym nie dając mi nic odpowiedzieć od razu się rozłączył. 

Wypuściłam powietrze z ust. Podeszłam do blatu i położyłam tam telefon.
Popatrzałam na blondyna, który patrzał na mnie w zdziwieniu.
-Będę się zbierała- powiedziałam spoglądając na Xaviera, który zaczął się do mnie zbliżać.
Podszedł do mnie i oplotłam swoje duże i ciepłe ręce wokół mojej tali od tyłu.
-Co robi...- Nie zdążyłam dopowiedzieć bo chłopak uciszył mnie mówiąc tylko ,,Ciii".
-Stęskniłem się- powiedział wtykając swoją głową w moją szyję.
Uśmiechnęłam się i złapałam za ręce blondyna.
-Ja też- rzekłam smutno przypominając sobie jak bardzo cierpiałam kiedy wyjechał- ale teraz naprawdę muszę się zbierać.
-Zawsze możesz zostać tutaj- wypalił nagle po dłuższej chwili Xavier- Mam duży dom i mieszkam sam. Pokój napewno się znajdzie bo mam ich chyba z cztery. A do szkoły mógłbym cię podwozić- powiedział odrywając się ode mnie i przekręcając tak, że byłam skierowana do niego przodem.
-Ymm... to nie jest takie proste. A z resztą nie chcę Ci zawracać głowy. Będę Ci tylko tutaj przeszkadzać- powiedziałam.
Blondyn złapał mnie za ramiona a ja poczułam delikatny dreszcz.
-Ty mi nigdy nie przeszkadzasz. Twoja obecność nigdy mi nie będzie przeszkadzała. Nie widzieliśmy się tyle lat i nie chce cie po raz kolejny stracić- powiedział powoli przybliżając się do mnie.
Uśmiechnęłam się smutno patrząc mu prosto w oczy.
-Xavier...- wzięłam krótki wdech na chwilę spuszczając z niego wzrok- ja... ja... to nie tak. Nie stracisz mnie po raz kolejny. A ja nie mogę... Nie mogę z tobą zamieszkać. To nie tak, że nie chce z tobą zamieszkać... ale... ja nie czuje się jeszcze gotowa- powiedziałam uciekając wzrokiem od jego twarzy a szczególnie oczu- Tak naprawdę to ja ani ty nic o sobie nie wiemy- rzekłam smutnym głosem.

I Wanna youWhere stories live. Discover now