Rozdział 18- ,,motylek"

83 3 4
                                    

MOCNY ROZDZIAŁ! (MOIM ZDANIEM)
Przy okazji zachęcam do zostawiania komentarzy z ocenką. Byeee

Dziewczyny przywitały się z chłopakami. Gdy mój wzrok zetknął się ze wzrokiem Nicholas'a on uśmiechnął się momentalnie. Co ja oczywiście odwzajemniłam bo jego uśmiech był taki... szczery. Nigdy nie widziałam u niego takiego uśmiechu.

-To w co gramy?- zapytał John tuląc się do Kaiy.
-W Fifę- powiedział stanowczo, uśmiechając się Gabriel.

Czemu nie.

Muszę przyznać, że lubię piłkę nożną, chociaż to nie jest moja ulubiona czynność którą mogłabym robić w wolnym czasie. U mnie i tak zawsze, ale to zawsze na pierwszym miejscu będą książki.
I pomyśleć, że jeszcze jakieś dwa lata temu powiedziałabym, że nigdy nie będę czytała książek... a teraz? Teraz to nie potrafię bez nich żyć.

Kaiya siadła na kolanach Johna, Larissa Gabriela a mi nie zostało nic innego jak siąść na kolanach Nicholas'a. Musiałam dlatego, że były tam tylko trzy pady.
Chociaż nie sprawiało mi to problemów i właściwie to nie czułam większego dyskomfortu. Dlatego też bez większego wahania siadłam na kolanach Nicholas'a. Poczułam nagle coś trochę twardego co z każdą chwilą stawało się jeszcze bardziej twarde.
Domyślałam się co to jest ale nie chciałam tak pochopnie wnioskować co to może być.
Siadłam tak żeby mu nie zasłaniać widoku na grę.

Chłopcy zaczęli grać.
Ja czując coraz większą twardość, objęłam go wokół szyi i wyszeptałam mu ledwie słyszalnym głosem, delikatnie dotykając ustami jego płatka ucha.
-Domyślam się, że to nie jest telefon. Dlatego prosiłabym cię abyś ,,go" uspokoił- wyszeptałam mówiąc wolniej słowo ,,go" niż inne wyrazy aby zaakcentować co mam namyśli.
-Obawiam się, że jak dalej będziesz mnie tak podniecać to będzie nie do wykonania- szepnął mi dokładnie tak jak ja jemu ale on nie odrywał wzroku z gry.

Uśmiechnęłam się delikatnie. Po czym wymyśliłam bardzo chytry plan widząc jak przegrywa.
-Jak wygrasz to ci się odwdzięczę- wyszeptałam uśmiechając się.
-Jak mi się odwdzięczysz?- zapytał robiąc zadziorny uśmieszek.
-Ymmm... pomyślmy... pocałunkiem?-zapytałam chociaż miałam to zaplanowane od samego początku.

Brunet grał dalej uśmiechając się ciągle po chwili jednak dodał:
-Dla ciebie wszystko. Motylku- powiedział tym razem spoglądając na mnie.

Miałam mnóstwo pytań. Dlaczego go tak podniecałam? Dlaczego tak szybko się zgodził? A przede wszystkim dlaczego motylku?

Zapytam się go później.

Grali tak chyba przez kolejne dziesięć minut.
Nicholas wygrał. Piepszony Nicholas wygrał.
Nie przewidywałam tego, chociaż miałam to gdzieś z tyłu głowy, że z taką motywacją może to wygrać. I nie myliłam się.

Wstaliśmy z kolan chłopaków po czym John z Gabrielem podszedli do Nicholas'a.
-Wow, stary. Co ty tak w tej drugiej połowie zaszalałeś? Co cię tak nagle popędziło po zwycięstwo?- John powiedział do Nicholas'a przy okazji przybijając z nim piątkę.
-Powiedzmy... że miałem dobrą motywację- po tych słowach spojrzał dyskretnie na mnie a ja zrobiłam mały uśmiech.

Wyszliśmy z galerii. Ja porzegnałam się z dziewczynami a Nicholas z chłopakami.

Ja z Nicholas'em stwierdziliśmy, że pojedziemy razem już prosto do domu.

Za to Larissa I Kaiya pojechały razem tak samo jak Gabriel i John.
Cała czwórka odjechała a ja pomachałam dziewczynom.

Poszliśmy w kierunku samochodu Nicholas'a, który muszę przyznać bardzo mi się podobał.
Wsensie samochód, nie Nicholas.
Chociaż teraz, to ja już sama nie wiem.

Jak zwykle z trudem weszłam do samochodu na miejsce pasażera a Nicholas na miejsce kierowcy.

-To kiedy będę mógł odebrać moją wygraną?- zapytał nagle Nicholas spoglądając na mnie.
-Tak bardzo Ci na niej zależy?- zapytałam przekręcając oczami po czym zbliżyłam się do Nicholas'a.
Spojrzałam prosto w oczy Nicholas'a, które wpatrywały się we mnie zachłannie. Później popatrzyłam na jego usta, które od razu pocałowałam.

Nicholas odrazu oddał pocałunek łapiąc mnie za talię co mi wcale nie przeszkadzało a wręcz było urocze.
Moje dłonie powędrowały na jego twarz, którą teraz obejmowałam rękoma.
Na początku całowaliśmy się delikatnie ale później przerodziło to się w namiętny pocałunek. Nasze języki się spotkały. Walczyły o determinację.

Po chwili usiadłam rozkrakiem na jego kolanach odrywając się od niego na moment ale później znowu zaczęliśmy się łapczywie całować.

Trzymałam ręce na jego twarzy a on mnie obejmywał, delikatnie jeźdźąc po mojej talii. Kierował się coraz niżej aż wkońcu dotykał mojego tyłka delikatnie go ściskając. Nie przeszkadzało mi to bo robił to bardzo delikatnie i z wyczuciem tak jakby bał się, że mi coś zrobi.

Całowaliśmy się namiętnie aż wkońcu delikatnie się od niego oderwałam złączając nasze czoła. Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy.

-Też cię kocham- powiedziałam nagle uśmiechając się i łącząc nasze usta w krótki pocałunek.

Nicholas był najwyraźniej zaskoczony tym co odpowiedziałam bo wpatrywał się we mnie ze zdumieniem i z kamienną twarzą patrzył mi prosto w oczy.

-Słyszałam. Słyszałam to wtedy jak rozmawiałeś przez telefon- uśmiechnęłam się- Też cię kocham- pocałowałam go powtórnie na co on się uśmiechnął.

Znowu zaczęliśmy się łapczywie całować. Kochałam to. Kochałam jak on mnie całował. Kochałam to jaki był delikatny. Kochałam jego charakter. Jednym słowem mówiąc Kochałam go całego.

Wkrótce jednak ten piękny i namiętny pocałunek przerwał Nicholas.
-Vanesso. Mój Motylku. Czy ty moja najpiękniejsza, moja i tylko moja. Księżniczko czy chcesz być ze mną?- zapytał tak czule, tak prawdziwie i tak szczerze.
Odrazu napłynęły mi łzy do oczu. Nikt mi nie powiedział tak pięknych słów przez całe życie a Nicholas zrobił to ot tak jak na zawołanie.

Czułam jak moje serce rozpływa się. Czułam jak zatraciłam się w jego słowach. Zatraciłam się w nim. Zagubiłam się w jego pięknych brązowozłotych oczach.

Uśmiechnęłam się a jedna pojedyncza łza szczęścia spłynęła mi po policzku.
Nicholas starł ją uśmiechając się do mnie szczerze.
-Tak! Tak! Tak!- krzyknęłam trzymając go za ramiona po czym go mocno i czule przytuliłam.
Nicholas bez wahania oddał uścisk.

W jego ramionach czułam się jak na bezpiecznej, pełnej miłości i radości wyspie której nie chciałam opuszczać za żadne skarby świata. Chyba, że za taki skarb jak Nicholas. On był moim skarbem. To on był moją szczęśliwą wyspą na której mogłabym zamieszkać.
Mogłabym zamieszkać ale tylko z nim. Tylko i wyłącznie z nim. Tylko on dawał mi do zrozumienia, że jestem przez kogoś kochana. Że mogę na niego liczyć, że będzie mnie kochał a ja jego.

On jest mój ja jestem jego.

-Dlaczego motylku?- zapytałam dalej trwając w uścisku Nicholas'a.
-Bo jetseś samodzielna, wolna, piękna... zabójczo piękna... I moja... jesteś moim małym motylkiem...- powiedział ściskając mnie jeszcze mocniej.

Na te słowa jeszcze bardziej moje serce chciało płakać. Chciało wyć. Chciało wypłakać wszystkie łzy tego świata... I to przez niego. To przez niego Chciało mi się tak wyć ze szczęścia. To on rozpalał we mnie wszystkie uczucia. Czułam, że mam dla kogo żyć. Że znaczę coś dla kogoś, a ktoś znaczy dla mnie.

I pomyśleć, że przed miesiącem nienawidziłam go a teraz... teraz wiem, że zrobiłabym dla niego wszystko a on zrobił by wszystko dla mnie.

-Kocham cię- wyszeptałam.
-Ja ciebie też. Motylku- powiedział cicho po czym mnie pocałował.

I Wanna youWhere stories live. Discover now