30. Jak romantycznie

224 11 17
                                    

Connor

Konfrontacja z rodzicami Agnes nie była zbyt miła. Ewidentnie nie podobała im się moja obecność w ich domu. Jak mogłem się domyślić, nie chcieli by ich córka marnowała czas na jakieś niepotrzebne znajomości i pomoc nauce chłopakowi, który w ten sposób odciąga ją od celu.

Tyle zdołałem usłyszeć zanim wyszedłem.

Jedno było pewne; oboje mieliśmy zjebanych rodziców, dla których nie liczyło się nic więcej niż pozycja, kasa i interesy. To było tak w chuj przykre, ale to był koniec.

A przynajmniej na tę parę kolejnych dni, które mieliśmy spędzić zdala od domu.

Zero rodziców, ograniczeń, kazań. Tylko ja, Agnes, nasi znajomi i słoneczna Hiszpania.

– Czasami czuję się jak piąte, a w tym przypadku siódmę koło u wozu – mruknął Josh, który szedł równo ze mną.

Za nami kłócił się Liam z Rhysem o jakieś gówno, co załagodzić próbowała Maya, a przed nami żywo o czymś rozmawiała Cure z Agnes. A tak dokładnie to ciągle mówiła ta pierwsza, druga zasypiała na stojąco, podtrzymując się na ramieniu przyjaciółki, która ją prowadziła.

Czemu o tym wiedziałem? Bo odkąd znaleźliśmy się na lotnisku mój wzrok ciągle lądował na dziewczynie. Nie kontrolowałem tego.

– Co? – burknęłem, ponieważ kompletnie nie zrozumiałem, o co mu chodziło.

Paplanina Josha była jeszcze gorsza rano.

A o czwartej nad ranem była nie zniesienia.

– No chodzi o was, o Dziesiątkę, Mayę, Dziewiątkę, Cure, ciebie i Agnes – wytłumaczył, na co się wykrzywiłem. Nadal nic nie było jasne. – No teraz sobie tak działacie w dwójeczkach, tworzycie pary, a ja...

– Co ty pierdolisz? Przecież... – zacząłem, ale nie dane było mi skończyć, ponieważ odezwała się jedna z nauczycielek, gdy akurat obok nas przechodziła.

– Clare, masz wszystkie bilety? – zapytała, podchodząc do dziewczyn przez co zostały zmuszone się zatrzymać.

Agnes rozejrzała się dookoła, a ja wykorzystując ten moment, zeskanowałem jej twarz, posyłając w jej stronę uśmiech, gdy tylko nasz wzrok się skrzyżował.

Odwzajemniła go, a ja nigdy nie cieszyłem się tak z głupiego uśmiechu.

Jednak ten wart był miliony. Zorientowałem się o tym wtedy, kiedy wróciła cała rozsieniona z Oxfordu. Jej widok, takiej przestraszonej i załamanej, wywołał u mnie dziwny ból.

Czy to możliwe, że tak bardzo wystraszyła się przyszłości?

Czy to możliwe, że zaczęło mi zależeć bardziej niż powinno?

– Wszystkie powinien mieć Óse... to znaczy Josh – mruknęła, kierując się w naszą stronę, zostawiając przyjaciółkę z walizkami nieco na przodzie – Dasz bilety?

Całą wycieczkę dla ostatnich klas organizował samorząd uczniowski z Clare Cure na czele, która od miesięcy żyła tym i balem na zakończenie roku. Po ostatnim wybryku chłopaków zespół się powiększył o tych głupków.

– Jasne – powiedział od razu, szukając ich po kieszeniach. Po chwili jego ruchy stały się gwałtowne, czym przykuł naszą uwagę. Spojrzeliśmy się na siebie, a potem na niego, wyczekując – O boże... Nie wiem czy... Chyba ich nie wziąłem z...

Kurwa.

Nigdy, ale to przenigdy nie powinno się powierzać takich zadań Ósemce.

– Jak mogłeś zapomnieć biletów? Oszala... – mówiła przerażona Cure, a może bardziej krzyczała?

Układ Where stories live. Discover now