7. Fresa

3.3K 115 60
                                    

Hejka misiaki!

A więc pora na siódmy rozdział. Jak to leci! 

Koniecznie dajcie znać, co myślicie, a teraz miłej lekturki. 

– Po co my tam idziemy? – wyjęczała Ósemka już po raz setny, co zaczynało mnie powoli irytować. Pieprzone duże dziecko.

Idziemy tam, po to bym przekonał pewną, małą blondyneczkę do udzielenia mi paru lekcji...

– Bo mi się nudzi – odparłem w zamian.

Chłopak tylko prychnął, ponieważ wiedział, że to ściema. Ja natomiast i tak nie miałem zamiaru rozmawiać po raz setny o moim potencjalnym (oby nie) zawieszeniu, a może raczej wywaleniu.

O tym, że byłem zagrożony wiedzieli tylko moi przyjaciele. Nie zwierzałem się z tego reszcie, ponieważ nie czułem takiej potrzeby. Po co niby im taka informacja?

W dodatku miałem pozwolić, by te śmierdzące gówno nawet przez sekundę pomyślało, że może zabrać mi opaskę? Nie było nawet kurwa mowy.

– I dlatego idziemy do Strawberry zamiast no nie wiem... – Zrobił pauzę, udając że się zastanawia. – Na przykład się napić? – ciągnął dalej.

– Nie marudź – skarciłem go.

– Na szczęście niedługo się zamknie, bo będzie zajęty pożeraniem jedzenia – odezwała się Dziewiątka, komentując zachowanie Josha. Poklepał go po plecach, śmiejąc się – Dobrze ci to zrobi. – Zwrócił się tym razem już centralnie do przyjaciela. – Nie powinieneś tyle pić w sezonie.

Liam sam pił, ale faktycznie potrafił znaleźć umiar. Nie co reszta tych głąbów, którzy myśleli tylko o wypitych litrach wódki i o łatwych laskach, które można zaliczyć w kiblu podczas wizyty w klubie...

Nie miałam na myśli moich przyjaciół. No chyba że Ósemkę, on był do tego zdolny. Dziewiątka od paru lat był beznadziejnie zauroczony w przyjaciółce dziewczyny, dzięki której zacząłem wierzyć w cuda – naprawdę tylko ona była w stanie uratować mnie z tej sytuacji. A Dziesiątka miał dziewczynę, z którą był od bardzo dawna. W sumie poznałem go już jako pantofla, który nie widział świata poza swoją wybranką.

– Wcale nie narzekam – oburzył się na słowa przyjaciela. – Tylko się zastanawiam czy słodycze też nie są przypadkiem niezdrowe? – zapytał śmiertelnie poważnie, a ja zmierzyłem go wzrokiem, na co automatycznie dodał: – No co? Tylko pytam. – Podniósł ręce w geście obronnym. – Jako nasz kapitan... Dobra, nieważne. Rozumiem. Nie musisz tak na mnie patrzeć.

– Czyli jak? – zapytałem, choć chyba nie chciałem znać odpowiedzi.

– Jakbym zabił ci psa. Albo co gorsza strzelił samobója w finałowym meczu, odbierając nam szanse na mistrzostwo.

– Wtedy już byś nie żył, więc nie przesadzaj – odezwała się Dziesiątka, która w sumie... miała rację.

Byłem przywiązany do swojego psa, a piłka... była moją pierwszą i ostatnią miłością. Jedyną.

– W sumie Strawberry nie jest takie złe. Mają tam pyszne ciasta i babeczki. Lemoniade w sumie też. I... – zaczął wymieniać prawie całe menu, a ja się wyłączyłem.

Jego gadanie było bez sensu, więc po prostu wolałem zająć się czymś ważniejszym. Przygotowaniem przemowy, którą miałem zamiar wygłosić dziewczyny, tylko po ty by się zgodziła pomóc. To była desperacja. Byłem wstanie zrobić wszystko. Kuźwa, byłem gotów na najgorsze, na każde poświęcenie ponieważ musiałem po prostu grać do końca sezonu.

Układ Where stories live. Discover now