31. Korepetycje z życia

220 12 7
                                    

Pocałował mnie. Naparł gwałtownie swoimi ustami na moje od razu, gdy zamknął za sobą drzwi pokoju, w którym już dziś się znaleźliśmy. Kłócąc się. Byłam niemal pewna, że to się powtórzy, ale byłam w błędzie.

Powinnam się od niego odsunąć, ale nie potrafiłam, ponieważ za bardzo mnie to pociągało. Za bardzo pragnęłam tej bliskości, co było głupie i może nawet żałosne... Przecież dziś zachowywał się jak skończony dupek i to bez większego powodu. Dlaczego był tak zły? Po prostu robiłam, to co chciał. To, co wymagał ten durny układ, mimo mojej ogromnej niechęci.

Nie chciałam, by przez moje głupie uczucia coś poszło nie tak. Chciałam zachować chociaż resztki godności, ale nie wyszło. Dlaczego? Ponieważ nie potrafiłam odrzucić Connora Danielsa. Wzięłabym wszystko, co by mi zaoferował...

Nie potrafiłam go teraz odepchnąć. Zrobiłam coś wręcz przeciwnego, przybliżyłam go do siebie, ciągnąc go za kark, co było ruchem mimowolnym. W pierwszej chwili nie odwzajemniłam pocałunku, ponieważ zaskoczył mnie tym. Ale gdy tylko przetworzyłam to, co się działo, bez wahania oddałam pieszczotę, która z każdą kolejną minutą stawała się intensywniejsza. Oboje byliśmy zachłanni i spragnieni. Chcieliśmy więcej i nie dbaliśmy o większą delikatność.

Wszystko działo się niesamowicie szybko. Nawet nie wiedziałam, kiedy wdarł się do środka, nie zwalniając tempa. Oderwałam się od niego, dopiero w momencie, w którym zabrakło mi tchu.

Oboje dyszeliśmy, a nasze oddechy przez bliskość, w której trwaliśmy, się mieszały. Chłopak oparł swoje czoło o moje, następnie muskając kciukiem przejechał po linii żuchwy, brodzie, kończąc na wargach, które nieco pociągnął w dół. Gdy spojrzałam w jego oczy, dopiero się ocknęłam. W jednej minucie doszło do mnie, co właśnie zrobiliśmy. I jak głupie to było...

- Nie możemy - szepnęłam wprost w jego usta.

To naprawdę bolało.

- Możemy.

- Co jeśli ktoś, by wszedł? - wyleciało z moich ust. Chłopak jednak się tym nie przejął, wzruszając ramionami i muskając wargami mój policzek. - Co jeśli zobaczyłby nas Trzynastka?

W końcu w centrum tego wszystkiego znajdował się układ, który powoli zaczynałam nienawidzić całym sercem. Niszczył wszystko. Mnie, nas...

Jednak czy było co niszczyć? Po prostu głupia zakochałam się w nieodpowiednim chłopaku i...

Connor się odsunął, uważnie lustrując moją twarz. Poczułam nieprzyjemne zimno, które ogarnęło moje ciało.

- To niech nas zobaczy.

- Ale wtedy układ...

- Zapomnij o nim. - Znów się do mnie przybliżył, bawiąc się tym razem moimi włosami. Muskał przy tym mój polik. - Odpuśćmy.

Nie mogliśmy.

- Umów się nie łamie... - wydukałam, ledwo słyszalnie, ponieważ obecność chłopaka mnie rozpraszała.

Byłam tchórzem. Bałam się konsekwencji tego, co mogłoby się wydarzyć później.

Pocałował mnie, ale tym razem krótko. Za krótko, ponieważ gdy chciałam go pogłębić, odsunął się na nieznaczną odległość. Uśmiechał się do mnie jak kretyn.

- Ale można zawsze je modyfikować - mruknął tuż przy uchu, wodząc nosem po mojej skórze nieopodal.

Wariowałam do cholery. Naprawdę nie potrafiłam racjonalniem myśleć, gdy robił to wszystko. Po chwili spojrzałam na niego zdezorientowana, starając się zmusić swoje ciało, to zachowania powagi. Walczyłam właśnie sama ze sobą, a go to ewidentnie bawiło.

Układ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz