Za wszystko

764 31 8
                                    

Chodziłem niespokojnie po szpitalnym korytarzu od czasu rozmowy z moim najmłodszym bratem. W międzyczasie również się dowiedziałem, dlaczego w ogóle doszło do tego wypadku - Will najprawdopodobniej zasłabł podczas jazdy.

Cały czas analizowałem to, co się stało i doszedłem do jednej rzeczy. Jakiej rzeczy? Że to jest tylko moja wina. To ja nakazałem Will'owi wsiąść za kierownicę tego samochodu. To ja mu kazałem jechać do rezydencji. Przecież wtedy widziałem, że był zmęczony. Już nawet mogłem zamówić mu jakąś taksówkę, ale nie! Oczywiście, że ja zawsze muszę postawić na swoim i chuj! Najpierw go tak po prostu uderzyłem, z tymi przeprosinami też wyszło chujowo, a teraz walczy o życie i to też z mojej winy. Pierdolony idiota ze mnie...

Myślałem, że już tam oszaleję, ale nagle ujrzałem Tony'ego. Chyba po raz pierwszy od tak dawna cieszyłem się na jego widok. Naprawdę.

- Hej, Vince... Wiem, wiem, miałem być... Em... - powiedział Tony i spojrzał się na zegarek. - No już dziesięć minut temu, ale dialog z najebanym Dylanem, to nie jest dialog. Z Shane'em poszło jak po maśle.

- Mówiłeś im?

- Nie no, co ty... - spojrzał się na mnie. - Nie no serio im nic nie mówiłem! Wcisnąłem im jakiś kit, że wracają do rezydencji tylko dlatego, że nie odebrali od ciebie telefonu i że ja idę do jakiejś wymyślonej dziewczyny, a ty mi niby na to pozwoliłeś, bo ja nic nie chlałem.

Nie powiem, byłem w szoku, że oni naprawdę w to uwierzyli. Po prostu to jest takie absurdalne, że aż szok.

- Dobrze. Pójdziesz teraz do Hailie. Powinna teraz spać, więc jej nie obudź, rozumiesz?

- No okej, okej. Rozumiem. Przecież nie przyjechałem tu po to, aby ją budzić o tej porze.

- Ja teraz pójdę do poczekalni przy bloku operacyjnym. W razie czego będziemy się komunikować poprzez telefon. Masz być tylko w sali. Nigdzie nie wychodź. Będę cię informować na bieżąco o przebiegu operacji.

Tony skinął głową i po chwili wszedł do sali. Natomiast ja, tak jak wcześniej powiedziałem, udałem się do tej poczekalni. Wpatrywałem się tylko w drzwi, które prowadzą do bloku operacyjnego, czekając na to, że ktokolwiek wyjdzie. Przez długi czas nikt nie wychodził. Akurat tydzień temu tutaj stałem wraz z Will'em, a dzisiaj czekam tutaj, bo go operują.

Co za nieśmieszny zbieg wydarzeń...

Praktycznie cały czas stałem w tej samej pozycji i nadal patrzyłem się w to samo miejsce. Niby ta operacja trwała jakieś trzy godziny, ale ten czas ciągnął się w nieskończoność, co już mnie istnie denerwowało. Dopiero gdzieś po północy otrzymałem informację od lekarza, że Will przeżył i że raczej wszystko powinno być w porządku. Potwierdził również to, że wypadek był wynikiem zasłabnięcia, które najprawdopodobniej zostało spowodowane przemęczeniem.

Will żyje. Oby teraz już wszystko było dobrze. Oby już nic złego się nie działo. Proszę.

Jedyne, o co poprosiłem tego lekarza, to było to, aby umieścili mojego brata blisko sali, w której nadal znajduje się Hailie, a on odpowiedział, że się postara. Nawet mu podziękowałem. Ja naprawdę byłem wdzięczny temu człowiekowi. Najpierw uratował mi siostrę, a teraz Willa.

Chwilę później postanowiłem już osobiście przekazać tę nowinę Tony'emu Gdy powiedziałem mu o tym, to odetchnął, najwidoczniej z ulgą. Nasza rozmowa nie trwała zbyt długo i chwilę po niej Tony znowu wszedł do sali. Ja zostałem na korytarzu, bo nie chciałem niepotrzebnie budzić Hailie moim notorycznym wchodzeniem i wychodzeniem. Czekałem jedynie na informację, w jakiej sali będzie znajdował się Will.

Z Innej Perspektywy | Vincent MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz