Trochę czasu

582 28 2
                                    

Po chwili wyjechaliśmy z rezydencji, natomiast zaraz po nas jechali bliźniacy w samochodzie starszego z nich. A tuż za nami wszystkimi podążał Sonny oraz jeden z moich ochroniarzy. Tak, postanowiłem wziąć ze sobą jeszcze jednego ochroniarza. Na początku miał być z nami tylko Sonny, lecz bliźniacy nieco pokrzyżowali nasze wcześniejsze plany, więc zdecydowałem się na to właściwie na ostatnią chwilę. Ogólnie ma to wyglądać tak, że mój ochroniarz będzie pilnować naszych braci, a ochroniarz naszej siostry będzie pilnować nas. I mówiąc szczerze, to wcale nie był aż tak głupi pomysł, jak się miało niedługo okazać. Tego wyboru zdecydowanie nie żałuję.

Po jakiś czterdziestu minutach byliśmy już pod tą galerią handlową. Zgodnie z naszą umową, Shane i Tony oddzielili się od nas, a ja, cóż, dość wiernie podążałem za Hailie. Chodziliśmy od jednego sklepu do drugiego, aż powoli zaczynałem mieć wrażenie, że weszliśmy już wszędzie i teraz zaczynamy chodzić spowrotem do sklepów, w których już byliśmy. I jakimś cudem ani razu nie natknęliśmy się na naszych braci.

Nawet nie jestem w stanie policzyć, ile razy miałem ochotę wywrócić oczami na to, gdy zobaczyłem, że Hailie prowadzi mnie do już kolejnego z sklepów, które tutaj się znajdują. Jakim cudem inni ludzie wytrzymują tutaj tyle czasu na chodzeniu po sklepach? Przecież to jest takie bezsensowne i nudne. No tragedia po prostu jakaś. Tego się nie da wytrzymać.

Jednakże Hailie wydawała się być wniebowzięta. Ale czy ja mam prawo się jej dziwić? Przecież ponad trzy tygodnie przeleżała bezczynnie w szpitalu, więc już nawet wyjście do takiego przyziemnego miejsca, jakim jest na przykład taka galeria handlowa, jest już wyjątkową rozrywką, pomimo tego, że praktycznie prawie nic nie kupiliśmy.

- Nudzisz się, co nie? - spytała się Hailie, gdy chodziliśmy alejką po tej galerii.

Oczywiście, że tak.

- Nie. - skłamałem, chociaż miałem ogromną ochotę powiedzieć, że tak.

- A no widzisz, bo ja się już nudzę. - oznajmiła moja siostra.

Czyli w ten sposób?

- Mhm, czyli zabrałaś mnie tutaj, aby mnie zanudzić na śmierć, tak?

- Może... - lekko się uśmiechnęła. - Nie no, ale tak naprawdę to wybrałam ciebie, aby spędzić z tobą trochę czasu.

- Twierdzisz, że nie poświęcam ci go wystarczająco dużo?

- Poniekąd... Wiesz, Vince, z tobą akurat najmniej go spędzam. No może po za tym szpitalem, bo wtedy byłeś przy mnie praktycznie cały czas. Ale tak wcześniej, to widzieliśmy się tylko przy posiłkach, ale to też nie zawsze. No i jeszcze wtedy, gdy ty chciałeś ze mną rozmawiać lub gdy to ja czegoś od ciebie potrzebowałam.

Okropny z ciebie jest brat, wiesz?

Nie poświęcasz jej wystarczająco czasu i jeszcze się dziwisz, że teraz na niego nie zasługujesz?

Ty to w ogóle na nią nie zasługujesz.

Na nich wszystkich.

Stop. Wystarczy. Co do cholery się w ogóle dzieje w mojej głowie?

- Może to dlatego, że zazwyczaj jestem zajęty. Postaram się to zmienić.

- Byłoby fajnie, ale przecież nie musisz zaniedbywać swoich obowiązków, aby spędzać ze mną czas.

- Nie muszę, lecz chcę.

- Brzmi wspaniale... No i wiesz, wybrałam też ciebie, bo nie chciało mi się słuchać docinek chłopaków na temat mojego dzisiejszego spotkania z Leo. Przykładowo taki Dylan w tej kwestii jest już naprawdę irytujący, no i wyjątkowo denerwujący.

Z Innej Perspektywy | Vincent MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz