Ogród

370 18 89
                                    

Perspektywa Lindsay

    Gdy dowiedziałam się o tym guzie, a potem jeszcze o tym, że zostało mi tylko kilka miesięcy życia, to byłam naprawdę załamana. Nigdy nie spodziewałabym się, że takie coś mnie spotka i to w akurat takim momencie.

    Akurat wtedy, jak zaczęłam nowy, a zarazem kolejny i niezwykle ważny rozdział w moim życiu.

                                 ***

    Tamtego nieszczęsnego dnia dość późnym porankiem jak zwykle zawitałam w progach siedziby mojej firmy. Miałam wtedy naprawdę dobry humor, ponieważ ogólnie ten dzień się zapowiadał dobrze. Pogoda była piękna, póki co nie miałam żadnych zmartwień, już od kilku dni mieszkałam w moim domu z Camem, którego przecież tak cholernie kocham, a poprzedniego dnia jeszcze wygrałam jakiś przetarg, który ostatnimi czasy był dla mojej firmy ważny. Po prostu żyć, nie umierać, nieprawdaż?

    Właśnie miałam zamiar udać się do mojego biura, aby pozałatwiać tam jeszcze kilka drobnych rzeczy, które nie były zbyt ważne, ale jednak wolałam zrobić to wcześniej. Najwidoczniej życie miało dla mnie zupełnie inne plany i jak już miałam wchodzić do windy, to nagle zaczęło mi się robić ciemno przed oczami i po chwili zemdlałam.

    Ocknęłam się dopiero, gdy byłam w szpitalnej sali. Lekarz najpierw stwierdził po badaniach krwi, że ze mną jest wszystko w porządku. Nie byłam ani odwodniona, cukier oraz wszystkie składniki odżywcze były w normie, więc początkowo wyglądało na to, że jestem zdrową osobą.

    Jednakże, kiedy wysłali mnie na jakieś inne, bardziej szczegółowe badania, to się okazało, że wcale nie byłam zdrowa. Niby był jeszcze cień nadziei na to, że to nieprawda, ale wizyta u onkologa tylko potwierdziła to, że powinnam szykować się na najgorsze.

    Potem odwiedziłam z kilkunastu innych specjalistów z zupełnie innych krajów za namową Camdena i też trochę Monty'ego. Mimo tego i tak u każdego słyszałam to samo.

     "Niestety, ale badania pokazują, że nie ma innej opcji."

     "Osiem lub dziewięć miesięcy."

     "Przykro mi."

                                 ***

    Po jakimś miesiącu się już z tym pogodziłam, więc postanowiłam już się kontaktować tylko z jednym onkologiem, który jest najlepszy w całej Bułgarii. W sumie to już sama nie wiem, czy chodzenie na te wizyty ma jeszcze jakiś sens, skoro za każdym razem słyszę tylko takie same kilka słów.

    Ja wcale nie chcę umierać. Na pewno nie teraz. Przecież ja chyba mam jeszcze po co żyć, prawda?

    Nie chcę zostawiać żadnego z moich synów, a także Camdena. I to po raz drugi, a tym razem to nie byłoby na niby, tylko naprawdę. Poza tym, to tak cholernie boję się tego momentu, w którym będę odchodzić z tego świata. Są dwie możliwości - albo umrę świadomie w ciągu dnia, albo pewnego poranka się już nie obudzę.

    Już zdecydowanie preferuję tę drugą opcję.

    Wy nawet nie wiecie, jak bardzo chciałabym cofnąć czas, żebym wtedy po prostu z nimi została. Przez tę moją decyzję straciliśmy ponad osiemnaście lat, które moglibyśmy spędzić razem nawet jeśli miałoby się to skończyć niezbyt dobrze. Przynajmniej mogłabym patrzeć na to, jak moi synowie dorastają, a nie mieszkać tysiące kilometrów od nich. A teraz?

    Teraz to mogę tylko o tym wszystkim pomarzyć.



Perspektywa Vincenta

Z Innej Perspektywy | Vincent MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz