Do trzech razy sztuka

530 26 7
                                    

    Udałem się do swojego pokoju, po czym oparłem się o ścianę. No i zacząłem płakać, tak po prostu. Po jasną cholerę komuś jest potrzebny tak płaczliwy śmieć jak ja?

    Nikomu.

    Wytrzymanie tam tych kilkunastu minut było dosłownie dla mnie jakimś cudem. Teraz czuję się tak źle przez to wszystko. W ogóle to wszystko jest jakieś beznadziejne.

    Moje życie jest beznadziejne.

    Ostatecznie nie znajdowałem się w takim stanie przez zbyt długi czas, ponieważ jakieś pięć minut później któryś z bliźniaków mnie zaprosił na obiad. Nawet nie ważne jest to, jak absurdalnie to teraz zabrzmi, ale ja naprawdę pojęcia nie mam, który z nich to był. Nie zwróciłem na to jakiejś szczególnej uwagi, jednakże obstawiam, że prawdopodobnie mógł być to Tony. Zszedłem na dół do kuchni, gdzie już wszyscy na mnie czekali. Zająłem miejsce pomiędzy Will'em a Dylanem. Brzmi świetnie.

    Mówiąc szczerze, to nie miałem ochoty na jakiekolwiek jedzenie. Nie byłem nawet głodny. Dłubałem tak tym widelcem w tym jedzeniu już bez większego zainteresowania tym, co się dzieje wokół mnie. Wpatrywałem się tylko w ten talerz i czasami spoglądałem na resztę mojej rodziny. Cały czas buzowały we mnie rozmaite emocje, które nie dawały za wygraną.

     - A czy już wspomniałem o tych fotelach obrotowych? - zapytał Dylan.

     - Tak, już o tym mówiłeś, idioto. - powiedział Tony.

     - Dajcie w spokoju zjeść. - westchnął Shane.

     - Albo o tym, że... - zaczął Dylan, niezbyt przejmując się słowami brata, ale już nie dokończył.

     - Vince, dlaczego nie jesz? - spytała się Hailie, która siedziała naprzeciwko mnie.

    Ja nie mam pojęcia, co we mnie wtedy wstąpiło, naprawdę nie wiem. Jednakże nie był to taki świetny pomysł, na który wtedy mógłbym wpaść.

     - Dlaczego nie jem? Bo może nie chcę i nie mam na to zwyczajnej ochoty?! - krzyknąłem. - A dlaczego w ogóle cię to tak bardzo teraz obchodzi?!

    Nie krzyczałem zbyt często. Praktycznie to w ogóle, ale teraz doskonale wiedziałem, że tym razem przekroczyłem jakąkolwiek istniejącą granicę. I to nawet za bardzo. Właśnie wylałem swoje frustracje na moją siostrę, która przecież nic mi nie zawiniła. Ona po prostu się spytała, a ja się na nią wydarłem, jak gdyby nigdy nic.

    Wszyscy teraz patrzyli się na mnie. No i najważniejsze - też przestali jeść. I przy okazji zamilkli. Dosłownie Camden zabijał mnie swoim wzrokiem. Teraz to już w ogóle mogę szykować swój własny grób. Hailie zeszkliły się oczy. Cała reszta natomiast patrzyła się na mnie z zaskoczeniem i w pewnym stopniu zdenerwowaniem.

     - Ja... Nie ważne. Nie powinnam była pytać... - Hailie wstała i szybko wyszła z kuchni.

    Po jakiejś chwili sam stąd wyszedłem, nie zwracając uwagi na to, co cała reszta do mnie w ogóle mówi. Wróciłem spowrotem do pokoju i stałem, patrząc się cały czas w okno.

    Co ja najlepszego zrobiłem?

    Co to w ogóle jest za głupie pytanie?

    Jak to nie wiesz, co zrobiłeś?

    Nakrzyczałeś na swoją siostrę.

    Ona tylko się spytała, a ty co?

    Jesteś okropnym bratem, wiesz?

    Ja naprawdę nie chciałem tego zrobić. Naprawdę nie chciałem na nią krzyczeć. Ona tylko się o mnie martwiła. A teraz prawdopodobnie przeze mnie płacze. Tak cholernie tego żałuję.

Z Innej Perspektywy | Vincent MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz