Nieporozumienie

642 31 5
                                    

Wszedłem do środka. Niemalże od razu ujrzałem Willa, który był zajęty czytaniem jakiejś gazety. Najwidoczniej musiał być nią bardzo zaciekawiony, ponieważ nawet nie zauważył tego, że ja tu jestem. Albo zauważył i po prostu mnie ignoruje. Nie ważne.

Usiadłem na fotelu, uważnie wpatrując się w niego. Minęło już kilka minut, a on nadal nie zwrócił na mnie uwagi, co mnie trochę zaniepokoiło, nie będę kłamać. Jednakże nadal postanowiłem milczeć, bo poniekąd taka cisza mi się spodobała. Po chwili Will przymknął powieki, pokręcił lekko głową i zaczął się chichotać.

- Co to jest w ogóle... - szeptnął najwidoczniej do samego siebie, nawet nie próbując ukrywać swojego rozśmieszenia tym, co najprawdopodobniej przeczytał.

- Nie wiem. - odparłem, ponieważ uznałem, że będzie to najlepszy moment na rozpoczęcie naszej rozmowy, nie mam pojęcia nawet o czym.

Nie był.

- O Boże... - wymamrotał Will, a gazeta, którą trzymał, opadła na jego nogi. Po krótkiej chwili spojrzał się na mnie i odetchnął z ulgą. - A, to tylko ty, Vince. Przestraszyłeś mnie... Ile czasu już tutaj jesteś?

Spojrzałem się na mój zegarek. Już powoli dochodziła trzynasta.

- Zaraz minie piętnaście minut. - odpowiedziałem, przenosząc spowrotem swój wzrok na brata.

- Nie zauważyłem, gdy wszedłeś. Przepraszam...

- Nic się nie stało. - przerwałem, urywając ten temat, który Will najwidoczniej chciał zacząć. Zdecydowanie już wystarczyło mi tych przeprosin. Tym bardziej, że i tak na nie nie zasługiwałem.

- Coś się stało? - spytał się po chwili.

- A dajże spokój. - odburknąłem, przypominając sobie o sytuacji, przez którą musiałem się obudzić, pomimo że tak bardzo tego nie chciałem.

- Czyli mi nie powiesz?

Ledwo się powstrzymałem od wywrócenia oczami na to jego pytanie, jednakże postanowiłem na nie odpowiedzieć.

- Dylan i Shane wpadają na coraz to głupsze pomysły. Nie idzie z tym wytrzymać.

- A co takiego znowu wymyślili, co?

- Wczoraj przywieźli Hailie jakąś pizzę. - zacząłem, ale gdy zauważyłem, że Will już otwiera usta, aby coś powiedzieć, postanowiłem kontynuować. - Nie taką zwykłą. Tam było dosłownie wszystko, co im tylko w ręce wpadło. I jeszcze ją wyrzucili przez okno. A ich dzisiejszy pomysł wcale nie był lepszy.

- No coś mi wspominali o tej pizzy, gdy rano tutaj u mnie byli. Ale powiedz coś o tym dzisiejszym pomyśle, bo tego jeszcze nie słyszałem.

Zastanawiałem się nad tym, czy w ogóle mu o tym powiedzieć. To dotyczyło bezpośrednio mnie. Przecież to było tak absurdalne, że w ogóle mogłem do tego dopuścić. Ostatecznie postanowiłem się tym podzielić, bo i tak stwierdziłem, że prędzej czy później ta dwójka pochwali się swoim iście wspaniałym wyczynem.

- Założyli mi jakąś różowa perukę, gdy spałem. - wymamrotałem.

Will zaśmiał się, ale po chwili uświadomił sobie, że ja nadal tu jestem, więc odchrząknął i próbował udawać w miarę poważnego, co mu nie do końca wychodziło.

- Tę taką z warkoczykami? - wydusił z siebie, próbując się nie roześmiać ponownie.

Chwila... Czy on o tym wiedział?Kiedy on niby się o tym dowiedział? Przecież nikt tu do niego nie przychodził po tymże incydencie. No chyba, że... Nie.

Z Innej Perspektywy | Vincent MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz