Nie ufasz mi?

503 33 47
                                    

    Dwa dni później wróciłem spowrotem do Pensylwanii. Podróż minęła bardzo szybko, więc nie ma nad czym tutaj dłużej rozmyślać. I gdy przyjechałem już do rezydencji, to czekała mnie miła niespodzianka - dom nadal był w jednym kawałku. I to po prawie tygodniu mojej nieobecności.

    Nie no, ale teraz tak na poważnie. Po prostu widziałem, że najwidoczniej zdążyli się za mną stęsknić, czego naprawdę wtedy bym się nie spodziewał. Pomimo, że oni dość często mnie wnerwiają, to też za nimi wszystkimi tęskniłem.

    Tak naprawdę to oni nie znają dokładnego powodu tego mojego wyjazdu. Pamiętam, że wcisnąłem im jakiś kit z delegacją i wszyscy w to uwierzyli, nawet Will. Póki co mam ukrywać przed nimi to, czego się dowiedziałem. Już zdążyliśmy ustalić dokładny plan, który dotyczy się tego, jak oni o tym wszystkim się dowiedzą, i jedynie mam nadzieję, że to wyjdzie tak jak wyjść powinno.

    W sumie to ukrywanie tego nie jest dla mnie zbyt wielkim problemem, ponieważ i tak już wiele przed nimi ukrywam, ale muszę przyznać, że dość ciężko jest mi przed nimi kłamać w tej sprawie. Przecież ja już teraz mogę obstawiać, jak oni wszyscy zareagują. Bliźniacy pewnie będą zdziwieni i oburzeni w jednym, Will zapewnie też. Hailie, to Hailie, ona nie będzie nawet się orientowała, o co chodzi. A Dylan? On to na pewno będzie na mnie wściekły, bo jak ja w ogóle śmiałem im o tym nie powiedzieć, i znając życie, to będzie próbował mnie za to zabić. Ja błagam o to, aby to wszystko nie wyglądało tak, jak przed przybyciem do rezydencji Hailie.

    Bo to tak nie będzie wyglądało. Oni wszyscy mnie zajebią za to.

    Siostra siostrą, okej, to jeszcze mogli w miarę normalnie przyjąć do informacji, zdarza się, gdy ma się takiego ojca debila jak my. Ale co oni w ogóle pomyślą, gdy się dowiedzą, że jednak nasza matka żyje sobie jak gdyby nigdy nic w domku nad morzem?

                                 ***

    Kolejny tydzień minął nawet spokojnie. Mógłbym powiedzieć, że zbyt spokojnie, jak na naszą rodzinę, i się z tego cieszę. Zbliżał się moment, w którym moje rodzeństwo miało dowiedzieć się prawdy, ale ja w sumie już przestałem się tym przejmować. Może nie będzie tak źle, jak myślałem.

    Może.

    Tak gdzieś po godzinie siedemnastej postanowiłem pójść do salonu, gdzie znajdowali się już wszyscy. Właściwie to nie miałem jakiegoś konkretnego powodu, aby tutaj przyjść, więc przyszedłem tak po prostu. Cała ta piątka siedziała sobie na kanapie, przy okazji rozmawiając ze sobą. W sumie to miło się tak na nich patrzyło.

     - Co robicie? - zapytałem po pewnej chwili.

     - Gramy, a co? - odpowiedział Tony.

     - Nie ważne. Tak po prostu pytam.

     - Ty przypadkiem nie powinieneś teraz pracować? - spytał Dylan.

     - Na dzisiaj już wystarczy tej pracy. Muszę trochę odpocząć. - powiedziałem, po czym wszyscy spojrzeli się na mnie, jakby widzieli mnie po raz pierwszy w życiu, a ja usiadłem gdzieś obok Hailie. - Co wy się tak na mnie patrzycie, co? Coś się dzieje?

     - Nie, nie, nic, nic... - mówił Shane. - Co to za zmiana jest w ogóle?

     - Vince, ty na pewno się dobrze czujesz...? - zapytała Hailie.

     - Znacznie lepiej i to jak nigdy dotąd, drogie dziecko.

     - Dajcie mu po prostu spokój. - odparł Will.

     - Ja już wiem, co się tutaj święci, drodzy państwo. - rzekł Tony.

     - Co takiego niby? - odezwał się jego bliźniak.

Z Innej Perspektywy | Vincent MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz