Ładne oczy

623 25 15
                                    

Perspektywa Vincenta

    Wstałem gdy już było rano. No i od razu zauważyłem, że leżę na łóżku, a przecież zasypiałem, będąc przytulonym do Willa. Najwidoczniej musiał już sobie stąd pójść, ponieważ nie widzę go tutaj. Chociaż i tak w nocy zmarnował za dużo czasu dla mnie. On też przecież musi odpoczywać, a nie mnie jeszcze niańczyć. I tak już wystarczająco dużo dla mnie zrobił.

    Mówiąc szczerze, to najchętniej znowu poszedłbym spać, no ale przecież nie mogę tak bezczynnie przeleżeć całego dnia w łóżku. Po dość długim czasie podniosłem się do pozycji siedzącej, po czym wbiłem swój wzrok w podłogę. Jednakże jakąś chwilę później usłyszałem, że drzwi się otwierają i  się w tamtą stronę.

     - Już nie śpisz? - spytał Will, który właśnie wszedł do środka.

     - Kilka minut temu się obudziłem. Tak poza tym, to nie musiałeś tutaj przychodzić...

     - Może i tak, ale chciałem przy tobie tutaj być w razie czego. A właściwie to wyszedłem tylko na chwilę i gdyby nie było to konieczne, to nie zostawił bym cię.

     - Coś się stało?

     - No wiesz, bliźniacy już zdążyli się ze sobą dzisiaj pokłócić i... - zawahał się. - Ale nie zawracaj sobie tym na razie głowy.

     - Mhm...

    Po chwili podszedł i usiadł obok mnie, po czym spojrzał się na mnie. Nie no, ja naprawdę uwielbiam te jego oczy. Są takie ciepłe, nie to co moje przykładowo, i zawsze bije od nich coś, co zwyczajnie mnie uspokaja. Tak poza tym, to one są naprawdę ładne. Zawsze ich mu tak potajemnie zazdrościłem.

     - Jak się czujesz? - zapytał po pewnym czasie.

     - Mam na to odpowiedzieć szczerze?

     - Jeśli tylko chcesz.

     - W takim razie niezbyt dobrze.

    Będąc szczerym, to sam nie mam pojęcia, dlaczego nie postanowiłem go okłamać tak jak przez większość czasu. Może to dlatego, że oboje po tejże nocy wiedzieliśmy, że wcale nie jest dobrze.

     - Możemy porozmawiać?

     - O czym?

     - Ale spokojnie, nie musisz się tym stresować, okej?

     - Nie będę... Więc?

    Will lekko złapał mnie za dłonie i przez dłuższą chwilę się nie odzywał, unikając mojego wzroku. No i jak ja mam się niby nie stresować?

     - Wiesz... W nocy mówiłeś, że tamto uczucie znów do ciebie wróciło... Nie wrócisz już do tego, prawda? Proszę, możesz mi obiecać, że nie będziesz sobie robić żadnej krzywdy?

    Chwila czekaj, kiedy ja o tym niby mówiłem? Za żadne skarby nie mogłem teraz sobie przypomnieć tego momentu. No chyba, że powiedziałem to wtedy, gdy mamrotałem o czymś pod nosem. Ale czy to naprawdę mogłoby być to? Nie wiem, ciężko jest mi to stwierdzić, bo raczej i tak sobie tego nie przypomnę. Lecz skoro postanowił Will poruszyć ten temat, to prawdopodobnie musiałem coś o tym przy nim wspominać.

     - Nie mam takiego zamiaru. Obiecuję.

    W sumie to nawet nie było kłamstwo. Naprawdę nie chciałem znowu tego robić. Tamten rozdział mojego życia zamknąłem już dość dawno temu i nie chcę do tego powracać.

    Jakąś chwilę później przylgnąłem do jego boku. Myślałem, że po tej sytuacji już wystarczy mi tego przytulania, a jednak sam się tak o to staram. Najwidoczniej Willowi to raczej nie przeszkadza, ponieważ po kilku sekundach sam mnie objął.

Z Innej Perspektywy | Vincent MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz