Skarb

331 26 26
                                    

    W tamtym momencie byłem tak zdenerwowany, że najchętniej to bym wypchał tymi pieniędzmi tego skurwysyna, który za tym wszystkim stoi. Jak ja go tylko, kurwa, dorwę, to jeszcze ten śmieć będzie mnie błagał o szybką śmierć.

     - Vince, wszystko w porządku...? - zapytał Shane, który nadal tu stał.

     - Nie, nic nie jest w porządku. - powiedziałem przez zaciśnięte zęby i spojrzałem się na zegarek. - Nie mamy zbyt wiele czasu.

    W międzyczasie sięgnąłem po telefon i kluczyki od samochodu, po czym szybkim krokiem opuściłem gabinet. Tuż za mną ciągle podążał Shane, który po chwili znowu się odezwał:

     - I co my teraz zrobimy?

     - Ty pójdziesz zawiadomić o tym Willa, a ja pojadę po te pieniądze.

     - Nie uważasz, że to zły pomysł?

     - A co innego niby mam według ciebie teraz zrobić? Może mam czekać, żeby mi ją tutaj przysłali martwą, tak?

     - Kurwa, nie o to mi chodzi! Postaraj się może trochę uspokoić? Mówię serio, bo jesteś wkurwiony i jak będziesz w takim stanie, to nic dobrego to nie przyniesie!

     - Shane, czy ty nie możesz zrozumieć tego, że my mamy tylko nieco ponad dwie godziny? Ponadto to miejsce jest godzinę drogi stąd, więc tego czasu mamy jeszcze mniej.

     - No wiem, ale poczekaj chwilę... - gdy to mówił, to już zdążył mnie wyprzedzić i złapać mnie za ramiona.

    Lordzie, czy on musi być taki uparty i zarazem irytujący?

     - Popatrz na mnie i posłuchaj... - kontynuował. - ... Musisz się uspokoić i pomyśleć logicznie. Ten pomysł nie jest dobry, bo skąd mamy mieć pewność, że jeśli damy im tę kasę, to oddadzą nam Hailie?

     - Dlatego chciałem, żebyś poszedł do Willa, aby on załatwił nam wsparcie.

     - A co jeśli to też nic nam nie da?

     - To w takim razie nic innego nie możemy zrobić.

     - Ale... - zaczął, a ja wtedy cofnąłem się do tyłu, żeby mnie w końcu puścił. - Poczekaj chwilę!

     - Daj mi już po prostu spokój, ponieważ ja naprawdę nie mam na to cza...

     - VINCENT!

    Chwilę przed tym, jak on krzyknął, to ja się cofnąłem do tyłu, co było dosłownie najgłupszą rzeczą, którą mogłem wtedy zrobić. Nie zauważyłem, że dosłownie za mną były już schody i właśnie przez ten ruch straciłem równowagę. Skutkowało to tym, że się przewróciłem. Widziałem, że Shane próbował mnie jakoś złapać, jednakże mu się to nie udało i po zaledwie chwili sturlałem się z tych schodów prosto na sam parter. Z każdym obrotem czułem coraz większy ból oraz to, że za kilka godzin będę mógł się spodziewać wielu siniaków na całym ciele.

    W tamtym momencie zastanawiałem się, co za debil postanowił w takim miejscu wybudować schody, lecz jednocześnie zdawałem sobie sprawę, że ja sam jestem debilem, bo ich nawet nie zauważyłem. Ja naprawdę nie mam pojęcia, jak tego w ogóle dokonałem. Najwidoczniej bardzo musiałem się nieźle postarać, żeby jeszcze się później poturlać, ale cóż...

    Ja jestem po prostu genialny, bo zamiast oszczędzić sobie czas, to teraz go jeszcze niepotrzebnie straciłem.

     - Co ty robisz? - spytał Will, który wziął się tutaj znikąd i stał nade mną.

     - On sam się tak wyjebał, przysięgam! - krzyknął Shane z góry.

    No ma rację. To nie jego wina, że jestem debilem.

Z Innej Perspektywy | Vincent MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz