III. Samochód

541 32 1
                                    

Gdy tylko wróciłem z treningu usiadłem na łóżku, a na kolanach położyłem laptop. Chyba uzależniłem się od czatowania z Katherine20. Zobaczyłem wiadomość od dziewczyny.
- Nie. Miałam długi i wymagający dzień :)
- Coś ciekawego się wydarzyło?
Dziewczyna po chwili odpisała.
- Poznałam nowego ucznia. Do teraz stresik mnie trzyma.
- Mówiłem, że ktoś się odezwie.
Czy to nie dziwne, że akturat dzisiaj była u nowego ucznia... I jej nick...
- Wiem, że umówiliśmy się, że nie będziemy o tym rozmawiać, ale muszę spytać. Czy masz na imię Katherine?
- Ale odkrycie... Jak myślisz skąd wziął się mój nick?
- A skąd jesteś?
- Rozmawialiśmy już o tym. Nie powiem ci i nie chcę, żebyś ty mi powiedział. Jeśli jakimś cudem mieszkamy w tym samym mieście, chodzimy tymi samymi ścieżkami, to mimo wszystko nie chcę tego wiedzieć. I proszę... Nie naciskaj już więcej.
Westchnąłem. Dzisiaj kapituluję, ale kiedyś to z niej wyciągnę.
- Ok. Nie było tematu.
- Jak było na treningu?
I tak zaczęła się rozmowa o wszystkim, a za razem o niczym. Potrafiliśmy gadać godzinami i jeszcze znajdować kolejne tematy. Dziewczyna była moim "internetowym przyjacielem". Zacząłem się jej zwierzać z wszystkiego i podejrzewam, że w ciągu miesiąca dowiedziała się o mnie więcej niż wszyscy moi przyjaciele, Jo i kumple z drużyny razem wzięci.
O 22 Katherina wylogowała się, a ja poszedłem coś zjeść.
- Josh! - mama stała w kuchni. - Nie powiedziałeś jak minęła lekcja.
- Dobrze. - odpowiedziałem wyjmując z lodówki mleko.
- Umówiłeś się na kolejną lekcję?
- Tak. Za tydzień. - prychnąłem. Nasypałem płatków do miski i zalałem mlekiem. Następnie usiadłem przy stole, ale matka nie zamierzała odpuścić.
- Wydaje się fajna.
- Kto? - spytałem z pełnymi ustami.
- Katherina. Chyba tak się nazywa...
- Tak. Jest całkiem spoko.
- A co u Jo? - jaka szybka zmiana tematu. - Dawno jej nie widziałam.
- Przypominam ci, że sama powiedziałaś, żebym jej tu więcej nie przyprowadzał.
- Mam ją tu przyprowadzić, bo ty chcesz ją poznać? - matka nalegała, żebym przyprowadził Jo.
- A czy to źle? Zaproś ją na niedzielę. Przygotuję coś specjalnego.
Westchnąłem.
Spotkałem się z Jo przed obiadem.
- Jesteś gotowa?
- No jasne. Wiem, że mnie pokochają! - była zadowolona. W przeciwieństwie do mnie. Jak na razie żadna z moich byłych nie przypadła rodzicom do gustu. Nie żeby mnie to jakoś szczególnie obchodziło. Otworzyłem drzwi i wpuściłem dziewczynę do domu. Następnie podała mi kurtkę. Chwilę później pojawiła się mama. Z jej miny wywnioskowałem, że Jo pierwszy test oblała - przyszła w miniówce i bluzeczce nie zakrywającej brzucha. Osobiście - wolałem to, niż suknię do ziemi.
- Mamo, tato, poznajcie Jo.
- Dzień dobry. - powiedziała dziewczyna, a rodzice spojrzeli na siebie, na nią, a na końcu na mnie.
Oczywiście obiad okazał się totalną porażką. Jo wykazała się ogromną inteligencją i dziwię się, że rodzice nie wyrzucili jej z domu.
- Jeden raz mi wystarczy. Dobrze, że brakiem inteligencji nie można się zarazić. - mama zaśmiała się pod nosem.
- To nie jej wina.
- Rozumiem, że nadal się spotykacie.
- Tak. Nie będziecie mi mówili z kim mogę się spotykać. - szybko skończyłem jeść płatki i wróciłem do siebie. Wziąłem szybki prysznic i poszedłem spać. Jednak kiedy zamknąłem oczy widziałem jej oczy, uśmiech... Szybko otworzyłem oczy i potrząsnąłem głową.
- Otrząśnij się. - szepnąłem i położyłem głowę na poduszkę. W końcu zasnąłem.
***
- Wytrzymałeś? - spytała Jo, gdy rano spotkaliśmy się przed lekcjami. Dziewczyna cmoknęła mnie, a następnie chwyciła za rękę.
- Może zrobimy sobie dzisiaj wolne? - przyciągnąłem Jo do siebie i objąłem.
- Wiesz, że nigdy nie mam nic przeciwko. - zaśmiała się i tym razem nasz pocałunek był długi i namiętny. Po kilku minutach szliśmy w stronę mojego samochodu. Otworzyłem drzwi i zaczekałem, aż Jo usiądzie na miejscu pasażera. - Gdzie dzisiaj się wybierzemy?
- Przed siebie. - powiedziałem wciskając gaz do dechy.
Uwielbiam jeździć samochodem. A im większa prędkość, tym większa zabawa. Jo myślała podobnie, bo gdy na nią spojrzałem uśmiechnęła się i krzyknęła. Ten moment wystarczył, żebym stracił panowanie nad kierownicą.
- Josh! Drzewo!

Matematyka - moja miłośćWhere stories live. Discover now