XX. Mam to na co zasłużyłam

187 16 1
                                    

Siedziałam w swoim pokoju z bananem na ustach. Ze studniówki wróciłam dwie godziny temu. W tym czasie przebrałam się w niebieskie spodnie dresowe i granatową rozmiar za dużą koszulkę oraz zmyłam makijaż. Dlaczego nie ubrałam piżamy i nie położyłam się spać? Cóż... Nie mogę. Usiadłam na parapecie (we wakacje robiliśmy remont i udało mi się namówić rodziców na parapet jak w filmach, przez co mogłam tam czytać, leżeć, słuchać muzyki) i patrzyłam na padający śnieg. Byłam tak szczęśliwa, że spanie nie wchodziło w grę.
***
- Opowiadaj! - moi rodzice wyszli, gdy Blanca weszła do mojego pokoju. Dziewczyna, gdy tylko skończyła pracę przyszła do mnie.
Opowiedziałam jej wczorajszy bal.
- Co jest? - spytałam, gdy skończyłam opowieść. Coś ją dręczyło.
- Kiedy szłam do pracy widziałam Alexa. Pamiętasz go? - gdy pokiwałam głową kontynuowała. - Nie zgadniesz z kim go widziałam. Z Joshem!
- Iiii...?
- Dał mu coś. Jakiś przedmiot.
- Jesteś pewna? - jestem pewna, że otworzyłam szeroko oczy.
- Tak.
- Jak to wyglądało? Ten przedmiot?
- Nieduża szara kostka. Tak mi się wydaje.
- Co z tym zrobił?
- Kto?
- Josh!
- Schował w kieszeni. Chwilę później wyszedł.
- Słyszałaś co mówili?
Przyjaciółka unikała mojego wzroku.
- Blanca?!
- Tylko, że ukryje to. Nic więcej.
- Dlaczego mam wrażenie, że kłamiesz?
- Nie kłamię.
- Ok...
***
Nadszedł czas egzaminów. Josh ciągle prosił mnie o spotkanie, ale go zbywałam. Nie miałam na to czasu ani chęci. Widywałam go tylko na korkach, co zdecydowanie chłopakowi się nie podobało.
Pewnego razu postanowiłam przejść do działania. Kiedy Josh spytał czy chcę herbaty zgodziłam się. Gdy wyszedł zajrzałam do szuflad, szaf, aż w końcu pod łóżko. Tam znalazłam szary pakuneczek. Szybko schowałam w kieszeni marynarki i wróciłam na miejsce dokładnie w chwili, kiedy chłopak otworzył drzwi.
Po zakończonej lekcji chwyciłam telefon i wybrałam numer, na który nie dzwoniłam od prawie dziesięciu lat, ale nadal znałam go na pamięć.
- Dzień dobry. Biuro obsługi klienta, czym mogę pomóc. - odezwał się damski głos.
- 72469. Mam to. - powiedziałam.
- Przyjęłam zgłoszenie. Problem zostanie rozwiązany za pół godziny. Przepraszamy za kłopot.
Rozłączyłam się i ruszyłam do domu.
- Mamo! - krzyknęłam, gdy tylko weszłam do środka.
- Co się stało?
- Za pół godziny. - podałam jej paczuszkę, którą zabrałam z domu Josha.
- Dlaczego nie dasz im tego sama?
- Wiesz dlaczego.
Pokiwałam głową. Byłam już na schodach, gdy mnie zatrzymała.
- Co mam im powiedzieć? Gdzie to znalazłaś?
- Oni wiedzą gdzie. - wróciłam do pokoju.
***
Gdy skończyły się egzaminy wróciłam do żywych. Josh od razu to wykorzystał.
- Cześć piękna.
- Cześć Josh. - cmoknęłam go w policzek.
- To ma być wszystko? Przez miesiąc mnie unikałaś.
- Przecież widywaliśmy się.
- Tak... Na korkach. Ale wtedy od razu siadałaś przy biurku.
- Josh... Mówiłam ci. Egzaminy się skończyły. Teraz będzie inaczej.
- Mam wrażenie, że kłamiesz. - westchnęłam, ale postanowiłam się poprawić.
- Teraz lepiej?
- Hmmm... - dostał za to ode mnie w ramię.
- Zapamiętam to sobie.
- Cóż... Chętnie ci pokażę, o co mi chodziło. - przyciągnął mnie. - Rodziców nie ma. Mielibyśmy cały dom dla siebie. - natychmiast odzyskałam zdolność myślenia, którą zdecydowanie zbyt często w jego obecności traciłam. Czy mi się wydawało, cóż on właśnie...? Nie. Odsunęłam się od niego, jak i od tej myśli. Za dużo książek o tematyce młodzieżowej... Zdecydowanie!
- A ja proponuję lody.
- Jak sobie życzysz.
***
- Co się dzieje? - spytałam widząc, że Josh nie może się skupić na zadaniu.
- Nic takiego. Nie przejmuj się.
Nawet na mnie nie spojrzał... Zabrałam mu długopis, dzięki czemu w końcu zwrócił na mnie uwagę.
- Co robisz?
- Jesteś daleko i to bardzo. Wiesz, że możesz mi powiedzieć wszystko? - dosłownie.
- Jasne...
- Josh. - nie chciałam naciskać, ale potrzebowałam jednego faktu.
- Teraz ci się zebrało na rozmowy? - naskoczył na mnie. - Jeszcze niedawno wcale nie chciałaś mnie słuchać, a teraz co?!
Byłam tak zdziwiona jego zachowaniem, że oddałam mu długopis i mówiłam tylko, które zadanie ma wykonać jako następne.
- Do widzenia. - powiedziałam wychodząc.
***
- Gniewasz się na mnie? - Josh... Znowu...
- Nie.
- Nie kłam.
- Nie jestem na ciebie zła. Po prostu mi przykro.
- Miałem zły dzień. Przepraszam.
Taaa... Jasne...
***
- Blanca, co się z tobą dzieje? - dziewczyna siedziała ze mną na parapecie, ale wydawała się nieobecna. Od naszej rozmowy, tej o Alexie i Joshu, przyjaciółka była inna... Jakby coś ukrywała.
- To skomplikowane.
- Chyba możesz mi powiedzieć?
- Nie wiem, Kate. Nie wiem czy powinnam.
- Dlaczego?
- Bo jesteś szczęśliwa.
- A co to ma do rzeczy? Jak już zaczęłaś, to musisz mi powiedzieć.
Westchnęła i wyjęła telefon z kieszeni.
- Pamiętasz... Mówiłam ci, że widziałam jak Alex rozmawia z Joshem. Nagrałam ich rozmowę.
Puściła nagranie:
- Słyszałem, że masz nową laskę.
- To nie tak... - to Josh...
- Gary powiedział mi też o zakładzie.
- Jest ładna, ale nie mam zamiaru się wkręcić, jeśli o to chodzi. Nie słuchaj tego, co mówi Gary.
- Ok, ok... Jak uważasz.
Patrzyłam przed siebie. Czułam łzy na policzkach, ale nie mogłam się ruszyć. Byłam jak sparaliżowana. Po chwili Blanca mnie przytuliła. Głaskała mnie po plecach i powtarzała:
- Cii... Kate. Jakoś to będzie. - ledwo ją słyszałam. W głowie huczały mi słowa:
Gary powiedział mi też o zakładzie.
Jest ładna, ale nie mam zamiaru się wkręcić, jeśli o to chodzi.
- Dziękuję, że mi o tym powiedziałaś. - wydukałem, gdy w końcu odzyskałam zdolność mówienia. Mój głos był tak zachrypnięty od płaczu, że prawie go nie poznałam.
- Nie wiem czy powinnam. Nie chciałam, żebyś była smutna.
- Nie. Dobrze, że to zrobiłaś. A teraz wyślij mi to. - powiedziałam dotykając ekran mojego telefonu w miejscu ikonki Bluetooth.
- Dlaczego?
- Bo jeśli spotkam tego idiotę i zapomnę, to muszę sobie przypomnieć jaki jest naprawdę.
Przyjaciółka już nic więcej nie powiedziała. Wyszła tuż po tym, jak na ekranie pojawił się komunikat: Plik odebrano.
***
Na szczęście Josh wyjechał, więc odwołałam tylko dwie lekcje. Nie chciałam go na razie widzieć. Jednak on zasypywał mnie smsami.
- Co się dzieje? Mam cię błagać o wybaczenie?
Niech nie liczy na moją odpowiedź.
- Do cholery! Kate! Odpisz!
- Katherine. Proszę.

Po co się uczyć, jak Wattpad woła :D
Chcecie drugą część? Bo jeśli tak, to zbliżamy się do końca. Jeśli nie, to jeszcze kilka rozdziałów mam w planie. Mam zamiar Was zaskoczyć ;)
Piszcie jakie jest Wasze stanowisko w w/w sprawie ;)
Do następnego :D

Matematyka - moja miłośćWhere stories live. Discover now