XII. Nie ma za co

309 20 0
                                    

- Naprawdę był zmartwiony, gdy powiedziałam, że wyszłaś.
- A może by tak "dzień dobry"? - powiedziałam przeciągając się. Obudziłyśmy się prawie w tym samym momencie, a Blanca zaczyna dzień od przypomnienia mi o wczorajszej imprezce... Suuuuuper!
- Wczoraj nie chciałaś o tym słuchać, więc przypominam ci dzisiaj. Poza tym... - powiedziała podchodząc do szafy. - myślę, że wolałabyś usłyszeć to tak od rana od innej osoby.
Rzuciłam w nią poduszką.
- Blanca... Błagam...
- Wiesz... Bardzo bym chciała, ale niestety nie mogę się z nim zamienić. Hmm... W sumie, to by było fajne. - uśmiechnęła się. - Już nie kłam. Twoje oczy mówią wszystko. Kiedy o nim mówimy widzę, że się błyszczą.
Westchnęłam, chwyciłam moją torbę i poszłam do łazienki.
- Ejj... Byłam pierwsza. - usłyszałam jak krzyczy.
- Ale zbyt wolna. - zaśmiałam się. Szybko się umyłam, ubrałam i zrobiłam lekki makijaż, czyli pomalowanie rzęs, i wyszłam. Blanca czekała pod drzwiami.
- Ale długo... - zaśmiała się. Zawsze się tak ze mną droczyła, a tak na prawdę to ona rano siedziała w toalecie ponad dwadzieścia minut. Mi zajmowało to wszystko nie więcej jak dziesięć.
Zeszłam na dół i zagotowałam wodę na herbatę. Nocowałam już u przyjaciółki tyle razy, że znałam ten dom jak swój. Dlatego zabrałam się za śniadanie. Kiedy Blanca zeszła wszystko było już gotowe. Spojrzałam na zegarek.
- No, No... - powiedziałam. - Mamy nowy rekord! Siedemnaście minut. W końcu zaczynasz brać ze mnie przykład. - zaśmiałyśmy się, a następnie zabrałyśmy się za jedzenie.
- Masz jego numer? - spytała.
- Czyj? - spytałam podnosząc kubek z herbatą do ust.
- Josha. - gdy tylko to powiedziała zakrztusiłam się.
W końcu udało mi się uspokoić.
- To jak? - ponagliła mnie.
- Nie... Niby dlaczego miałabym mieć?
- No jak to dlaczego. Po pierwsze, bo jest twoim uczniem. Po drugie, jak się z nim umówisz?
- Po pierwsze - próbowałam ją przedrzeźniać. - kontaktuje się z nim przez jego mamę. Po drugie, wyznaję zasadę, że to facet musi zrobić pierwszy krok. Po trzecie - powiedziałam szybko zanim zdążyła mi przerwać. - nie mam zamiaru się z nim umówić, jasne?
- Zobaczymy.
***
Blanca namówiła mnie, żebyśmy obejrzały razem film zanim wyjdę. Od razu się zgodziłam. Właśnie niosłam popcorn do salonu, kiedy przyjaciółka krzyknęła.
- Dostałaś sms.
- To pewnie znowu spam...
- Mogę zobaczyć? - spytała podejrzliwie.
Westchnęłam, postawiłam miskę z popcornem na ławie i chwyciłam telefon.
- Uuu... Nieznany. - zaśmiała się. Szybko otworzyłam wiadomość.
- Hej piękna. Szybko wczoraj uciekłaś.
To Josh...
- To na sto procent Josh. - odezwała się Blanca. - No odpisz.
- Mówiłam ci, że nie lubię imprez.
- No co ty? Nie masz nic lepszego w zanadrzu? - odezwała się, gdy tylko wcisnęłam wyślij.
- Mam kłamać?
- Nie... Tylko... Dodać trochę barw.
Spojrzałam na nią wymownie.
- Mogliśmy się zmyć z imprezy i iść w ciekawsze miejsce ;)
- Uuu... - po raz kolejny przyjaciółka wydała z siebie ten dźwięk. Zaczynało mnie to irytować.
- Pewnie znasz wiele takich.
- Kate...
- No co? Może ty zaczniesz z nim pisać, jak ci się nie podoba.
- Chętnie. - wyciągnęła rękę po mój telefon, a ja pokazałam jej język.
- Nie powiem, że nie.
- Słońce, co robisz jutro? - napisał Josh.
- Katherine! On chce się z tobą spotkać. Nie interesuje go, że masz zajęcia. - dodała widząc treść mojej wiadomości.
- A powinno.
- Mam zajęcia.
- A po nich?
- O rany... - powiedziałam, a przyjaciółka wyrwała mi telefon z rąk. Próbowałam jej go zabrać, ale dobrze się zastawiła. Próbowałam łaskotek, ale to też nie przyniosło efektu.
- Nie mam jeszcze planów. - przeczytała głośno.
- Powiedz, że tego nie napisałaś.
- Napisałam. O... I Josh właśnie odpisał.
- Oddaj! - znów zaczęłam walkę. Przecież jestem od niej większa, więc dlaczego ona nadal pisze z Joshem?! - Blanca!
- Świetnie. Proponuję kino. Może 17?
- Pasuje ci?
- Blanca!
- Czyli tak. - po tym oddała mi aparat. Zobaczyłam tylko, raport doręczenia ostatniego smsa:
- Do zobaczenia.
- Blanca! Zabiję cię!
- Chyba podziękujesz. A teraz idziemy do ciebie i wybierzemy w co się jutro ubierzesz. Muszę przejrzeć twoją szafę.
- A co z filmem?
- Twoja randka jest ważniejsza. - powiedziała rzucając mi kurtkę.
- To nie jest randka.
***
- Nie... - po raz kolejny powiedziała Blanca, gdy ubrałam zestaw, który dla mnie wybrała. Przymierzyłam już chyba pół szafy, a uwierzcie, mam naprawdę dużo ciuchów. Moja mama uwielbia mi kupować ubrania... - Przymierz to. - podała mi szarą plisowaną krótką spódniczkę. - No... - uśmiechnęła się. - Teraz pasuje idealnie. Do tego makijaż i te kozaczki na koturnie, których nie lubisz i będzie ekstra.
- A nie mogę założyć jeansów? To nie randka.
- Wmawiaj sobie, kochana. Dobrze wiem, że chcesz, żeby to była randka.
- Blanca...
- Katherine...
Prychnęłam i szybko ubrałam spodnie i zdecydowanie bardziej wygodną bluzkę.
- Film?
- Film.
***
Zrobiłam głęboki wdech i spojrzałam na siebie w lustrze.
- Blanca... Nie mogę tak iść. - powiedziałam patrząc na telefon, który stał na szafce. Rodziców nie było, więc spokojnie mogłam rozmawiać na głośnomówiącym.
- Przestań. Wyglądasz ślicznie.
- Przecież mnie nie widzisz.
- Nie muszę.
- Powiem ci, że wyglądam tragicznie.
- Kwestionujesz mój wybór stroju?
- Nie, coś ty... Ale... To wszystko nie pasuje do twarzy. Masakra.
- Mam przyjść i nakrzyczeć na ciebie? Ubieraj kurtkę, bierz torebkę i wyjdź z domu. Teraz.
- W co mnie wpakowałaś... - powiedziałam kończąc rozmowę. Niechętnie wykonałam polecenie przyjaciółki. Wzięłam głęboki wdech i wyszłam.
- Cześć. - powiedziałam podchodząc do Josha. Powoli zmierzył mnie wzrokiem z uśmiechem na twarzy.
- Cześć. Idziemy?
Josh wybrał film i zajęliśmy miejsca. Usiadłam w pewnej odległości od Josha, ale on szybko przyciągnął mnie bliżej.
- Może później pójdziemy coś zjeść? - w każdym miejscu, w którym czułam jego dotyk, natychmiast czułam ciepło. Zaczęłam bawić się materiałem spódniczki.
- Czemu nie? - uśmiechnęłam się do chłopaka. Pogłaskał mój policzek, a ja szybko odwróciłam wzrok. Serce bardzo chciało, żeby mnie pocałował, tak jak wtedy w parku... Ale rozum mówił, że to nie jest dobry pomysł.
Poszliśmy razem coś zjeść. Było naprawdę miło. Spotkania z Joshem, nie randki, to fajna alternatywa dla spędzania kolejnych nudnych godzin w domu.
Josh odprowadził mnie do domu. Czułam się trochę niezręcznie, gdy trzymał mnie za rękę, ale nie odsunęłam się. Nie tym razem. Dlaczego? Nie wiem.
- Mogę liczyć na powtórkę?
- Ok. Ale następnym razem to ja wybieram film. - odpowiedziałam zanim to przemyślałam.
- Może następnym razem zrobimy coś innego. - widziałam, że zaczyna się niebezpiecznie zbliżać. W końcu chwycił mnie w pasie, a następnie poczułam jego usta na moich. Przez moment stałam jak słup soli. Ale chwilę później przypomniałam sobie nasze spotkanie w parku i co powinnam robić. Gdy zaczęłam potrzebować tlenu odsunęłam się od chłopaka.
- Na razie, Josh. - odwróciłam się jeszcze zanim zamknęłam drzwi. Szybko oparłam się plecami o ścianę i opadłam powoli na podłogę. Dotknęłam opuchnięte od pocałunków usta i uśmiechnęłam się szeroko. Szybko przebrałam się w wygodne ciuchy i napisałam do Blanki.
- Zabiję cię, kobieto!

Matematyka - moja miłośćWhere stories live. Discover now