XXIV. Pomocy

236 17 0
                                    

- Co ty tu robisz? - spytałam.
- Musiałem cię zobaczyć.
- Blanca ci powiedziała, gdzie jesteśmy? - westchnęłam i chciałam go wyminąć, ale zagrodził mi drogę.
- Nie. Daj mi to wszystko wyjaśnić.
- Ok. Mów.
- Agenci przez kilka dni mnie przesłuchiwali, badali wariografem... - westchnął. - Gdybyś dała mi się wytłumaczyć nie musiałbym przez to wszystko przechodzić.
- Przejechałeś taki kawał, żeby mi nawrzucać? - prychnęłam zirytowana.
- Nie. Znaczy, nie tylko...
- Skąd wiedziałeś, gdzie mnie szukać?!
- Kiedy mnie wypuścili włamałem się do akt. Znalazłem twoją teczkę, a raczej jej odpowiednik w bazie danych. Była tam kopia prośby o urlop. Tam znalazłem adres. Musiałem z tobą porozmawiać.
- To porozmawiałeś.
- Zaczekaj. Przeczytałem twoją historię. Ale nie rozumiem dlaczego zgodziłaś się na...
- Tylko ja mogłam to zrobić. Byłam blisko, a to dawało mi przewagę.
- Wykorzystałaś mnie?
Spojrzałam mu w oczy.
- Nie. Mark poprosił mnie o pomoc niedługo po naszym pierwszym pocałunku... Kiedy już byłam... Kiedy... - wzięłam głęboki wdech i spojrzałam na moje japonki. - Kiedy już byłam w tobie zakochana. Wzięłam tą sprawę, bo miałam nadzieję, że nie masz z tym nic wspólnego. Chciałam ci pomóc.
- A mimo to mnie związałaś.
- Nie dałeś mi wyboru.
- Chciałaś się odegrać?
- Nie. Po prostu sama już nie byłam pewna, czy nie jesteś w to zamieszany. - czułam się jak na przesłuchaniu. - Cieszę się, że cię wypuścili.
- Wciąż o tobie myślę. - powiedział po dłuższej chwili. - Widziałem cię w klubie z przyjaciółką. To ty śpiewałaś. - kiwnęłam głową. - Cały czas słyszę twój głos... Tak pięknie śpiewałaś... - Wciąż patrzyłam mu w oczy, dlatego nie zauważyłam, że się zbliżył. Dopiero gdy poczułam jego rękę na policzku zwróciłam na to uwagę. - Kate... Wybaczysz mi kiedyś?
- Nie wiem... - Josh nie pozwolił mi skończyć. Tak bardzo mi go brakowało. W środku czułam się szczęśliwa - znowu całowałam się z brunetem, a zarazem miała ochotę go odepchnąć i nakrzyczeć na niego, po tym co mi zrobił.
- Błagam. Wybacz mi. - szeptał chłopak pomiędzy pocałunkami. - Nie potrafię bez ciebie żyć.
Powiedz mi, że mnie kochasz, a zapomnę o wszystkim. Tylko mi to powiedz! - pomyślałam, ale Josh tego nie zrobił. Odsunęłam się od niego.
- Daj mi czas. Muszę to przemyśleć. - zrobiłam jeszcze jeden krok w tył. Widziałam, jak posmutniał. - Ty też się zastanów.
- Nie mam nad czym.
- Masz.
- Niby co?
- Przemyśl co do mnie czujesz. - szybko odwróciłam się i ruszyłam na plażę. Pozwoliłam łzom płynąć, dobrze, że nie pomalowałam rzęs.
- Co się stało? - spytała Blanca, gdy w końcu udało nam się znaleźć.
- Tak wiele mnie kosztowało, żeby mu nie wybaczyć.
- Co powiedział?
- Prosił, żebym mu wybaczyła. Że nie może beze mnie żyć.
- Katherine Rivers, co ty najlepszego robisz. Ranisz i jego i siebie!
- Ale nie powiedział mi najważniejszego... Ja powiedziałam mu, że się w nim zakochałam, a on...
- Nie wymagasz od niego za dużo?
- Chcę wiedzieć na czym stoję. Chcę to w końcu usłyszeć. Czy to źle?
Westchnęła. Jestem przekonana, że chciała mi coś powiedzieć, ale ugryzła się w język.
Gdy zbierałyśmy się do wyjścia zadzwonił mój telefon.
- Tak, słucham?
- Dzień dobry. Biuro obsługi klienta. Czy możemy zająć pani chwilę?
- Oczywiście.
- Możemy prosić o numer klienta?
- 72469.
- Transmisja nie kodowana. - usłyszałam głos automatu. - Josh został porwany.
Upuściłam telefon w piasek. Kątem oka widziałam, jak Blanca podnosi urządzenie.
- Co się stało? Kate! Co się stało?!
- Josh... - szepnęłam.
- Co z nim?
- Został porwany.

Koniec

Matematyka - moja miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz