XV. Wyrzuty sumienia?

225 19 0
                                    

- Josh?! - niechętnie odsunąłem się od Kate i spojrzałem w kierunku znanego mi głosu. Jo... - To jest twoja nowa? Myślałam, że miałeś się nie obnosić na mieście z nowymi zdobyczami. - uwiesiła się na mnie i próbowała pocałować. Kątem oka widziałem, że dla Katherine nie jest to miłe spotkanie.
- Jo. Porozmawiamy później. - w końcu oderwałem się od dziewczyny, ale gdy odwróciłem się do blondynki, z którą przyszedłem, nie zobaczyłem jej. Uciekła...
- Chyba możemy już teraz, skoro koleżanka sama się zmyła. - uśmiechnęła się, po czym puściła do mnie oczko. - Nie chciałbyś mnie gdzieś zaprosić?
- Nie sądzę.
- Chyba nie masz zamiaru iść sam na studniówkę. - nie odpowiedziałem, a Jo sama doszła do wniosku. Jednak nie jest aż tak głupia jak myślałem. - Idziesz z nią?!
- Nawet jeśli, to co?
- Nie myśl sobie. Powiem wszystkim, że to ja cię rzuciłam. - odwróciła się, a ja przy okazji zaliczyłem bliskie spotkanie z jej włosami, po czym zniknęła.
***
- Żyjesz? - spytał Gary, gdy spotkaliśmy się przed szkołą. - Co jest?
- Wczoraj zaprosiłem Kate na studniówkę.
- Nie zgodziła się?
- Trochę się namęczyłem, żeby ją przekonać. - uśmiechnąłem się przypominając sobie ten moment.
- To dlaczego wyglądasz jak trup? Nie powinieneś się cieszyć?
- Spotkaliśmy Jo...
- Ooo... Już rozumiem.
- A teraz Kate nie odpisuje i nie odbiera telefonu. Chciałbym jej to wytłumaczyć.
- Nie pomyślałeś, żeby do niej iść?
- Tak, ale wpadłem na to po północy. Teraz Kate ma zajęcia.
Nagle usłyszałem znajomy dźwięk. Sms! Szybko wyjąłem telefon.
- Przepraszam, spałam. Nie przejmuj się. Czułam się nieswojo, dlatego postanowiłam, że pozwolę wam porozmawiać w spokoju.
- O której poszła? - spytał Gary zaglądając mi przez ramię.
- Może koło siódmej...
- I przez ten cały czas spała? - przyjaciel powiedział na głos myśl, która właśnie wykrystalizowała się w mojej głowie.
- Spotkajmy się dzisiaj. Proszę.
- Nie mogę dzisiaj. Mam ucznia.
Westchnąłem. To będzie długi i ciężki dzień.
***
Po lekcjach poszedłem do domu. Czekałem, aż w końcu nadejdzie odpowiedni czas. Wtedy ruszyłem pod uczelnie Katherine.
Kiedy zobaczyłem te wszystkie budynki przeraziłem się. Do tego jeszcze pełno ludzi... Nie wiem, jak ją znajdę... Postanowiłem zaczekać na przystanku. Wiedziałem, że się w końcu pojawi. Kiedy mnie zobaczyła jej, już i tak duże, oczy zrobiły się jeszcze większe. Podeszła do mnie zdejmując słuchawki.
- Co ty tu robisz?
- Miałem trochę czasu i postanowiłem, że skoro ty go dla mnie nie masz, to chociaż umilę ci podróż do domu. - uśmiechnęła się. - Przepraszam za wczoraj.
- To nie twoja wina.
- Moja, skoro uciekłaś.
- Tłumaczyłam ci. Czułam się niezręcznie.
- A nie powinnaś. Co znaczy, że to była moja wina. - chwyciłem ją za rękę.
- Zapomnijmy o tym.
- Zgoda.
W tym momencie przyjechał autobus. Kate pociągnęła mnie za sobą. W pojeździe było tak wiele osób, że staliśmy z dziewczyną tak blisko, jak jeszcze nigdy. Szybko ją pocałowałem.
- Może, w obecnej sytuacji, jednak znajdziesz dla mnie trochę czasu? - spytałem patrząc jej w oczy.
- Nie mogę. Mówiłam ci, że mam ucznia.
- To tylko godzina, a potem?
- Nie powiedziałam, że tylko jednego.
- To ilu?
- Trzech. W domu będę dopiero przed siódmą.
- To jeszcze młoda godzina.
- Josh... Jutro mam zajęcia. Też muszę odpocząć, a nie wiesz, jak trzy osoby pod rząd potrafią wymęczyć.
- To zrezygnuj. - czy to nie oczywiste?
- Nie. Lubię to robić i nie zrezygnuję.
- Ale skoro to cię męczy...
- Josh...
- Taka prawda. - uśmiechnąłem się.
- Innym razem.
Westchnąłem.
- Obiecaj.
- Obiecuję.
***
Po powrocie do domu zadzwoniłem do Gary'ego. Okazało się, że Alex znowu organizuje imprezę. Start o 18. Bez zastanowienia odpowiedziałem, że będę.
Szybko trafiła się brunetka, która spędziła ze mną całą noc.
Dziewczyna już dawno spała, a ja nie mogłem zmrużyć oczu. Kiedy tylko je zamykałem widziałem Kate, która się do mnie uśmiecha. Był to miły widok, ale wtedy przypominałem sobie, że to nie jej ciało czuję obok siebie.
Co się ze mną dzieje?!
Westchnąłem i spojrzałem na zegarek - 4:40. Wstałem, ubrałem się i wyszedłem. W drodze do domu napisałem do Gary'ego, że wróciłem do domu wcześniej. Jednak nawet własne łóżko nie sprawiło, że sen przyszedł.
Budzik. 7.30. Ja nie śpię!
Chciałem zostać w domu, ale po zastanowieniu stwierdziłem, że nie jest to dobry pomysł, więc umyłem się, ubrałem, zjadłem szybkie śniadanie i poszedłem na lekcje...

Trochę krótki, ale postaram się to wynagrodzić w następnym ;)

Matematyka - moja miłośćWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu