IX. Bawmy się

397 24 0
                                    

Szukałem jej jeszcze przez dwadzieścia minut. Kilka razy miałem wrażenie, że ją widzę, ale w końcu znikała mi z oczu. Po bezsensownych poszukiwaniach usiadłem zrezygnowany na ławce.
Kotku... Nie możemy być razem.
Te pięć słów ciągle huczało mi w głowie.
Kotku... Nie możemy być razem.
Laski są strasznie skomplikowane.
W tym momencie usłyszałem dźwięk smsa. Wiecie jaki, większość ludzi ma taki, dlatego, gdy ktoś ma włączony dźwięk w autobusie, to wszyscy w tym momencie sprawdzają telefon.
To był sms od Jo:
- Wpadniesz dzisiaj? Rodziców nie ma, a ja tak dawno cię nie widziałam ;)
Szybko wystukałem odpowiedź:
- Będę za piętnaście minut.
Wróciłem do domu. Chciałem wziąć samochód, ale w tym momencie przypomniałem sobie, że przecież go skasowałem. Głośno westchnąłem, co nie uszło uwadze mojej mamie.
- Już wróciłeś? - odezwała się z kuchni.
- Nie pożyczyłabyś mi może samochodu?
- Ze złamaną ręką? Jak ty chcesz prowadzić? Poza tym jutro rano idę do pracy.
Matka zna mnie nie od dziś i już od dawna dobrze wie, gdzie wybieram się po nocy. Nie pochwala tego i powiedziała, że nie chce słyszeć, że dziewczyna jest w ciąży, ale przestała robić mi afery.
- W takim razie wychodzę. - powiedziałem trzaskając drzwiami.
Po trzydziestu minutach stałem pod domem Jo.
- Cześć przystojniaku. - uśmiechała się stając w drzwiach. - Wejdziesz?
No i wszedłem.
***
Obudziły mnie promienie słońca wpadające przez okno. Zegar wskazywał 11. Blondynka leżała na moim torsie. Powoli zsunąłem ją z siebie, dziewczyna wymruczała kilka niezrozumiałych słów, ale nie obudziła się. Ubrałem moje bokserki, które jako jedyna część garderoby zostały w pokoju Jo i wyszedłem. Spodnie znalazłem tuż za drzwiami, a koszulkę przy drzwiach wejściowych. Kiedy byłem już kompletnie ubrany poszedłem do łazienki, po czym wróciłem do siebie.
W domu odgrzałem sobie wczorajsze naleśniki i posmarowałem je nutellą. Do tego wypiłem szklankę soku pomarańczowego.
Chwyciłem telefon i wybrałem numer Gary'ego, mojego najlepszego przyjaciela. Znamy się od podstawówki.
- Cześć stary.
- Co tak wcześnie? - usłyszałem zaspany głos przyjaciela.
- Stary jest 12. Nie moja wina, że kolejną noc nie spałeś. - zaśmiałem się.
- Z tego co wiem, to ty też miło spędziłeś noc, więc dlaczego już jesteś na nogach?
- Jakie plany na dziś?
- Alex robi imprezę.
- Świetnie. Wpadnę po ciebie przed dwudziestą.
- Ok.
Zanim przyjaciel się rozłączył usłyszałem jeszcze, jak dziewczyna go woła, po czym piszczy.
Westchnąłem. Kolejna, która myśli, że go utrzyma, a tak naprawdę, to już dzisiaj będzie odsunięta w kąt. Gary i ja jesteśmy w końcu najbardziej rozchwytywani. Bo, która by nie chciała? Po każdej imprezie wracaliśmy z nowymi nabytkami. I dzisiaj liczyłem na dobry łup. Potrzebowałem się rozluźnić.
***
Na imprezę wybrałem podarte jeansy i czarną koszulę. Włosy postawiłem na żel i przed wyjściem spojrzałem ostatni raz w lustro. Dziesięć minut później byłem u przyjaciela.
- Cześć stary. - wykonaliśmy nasz gest powitania, po czym ruszyliśmy na imprezę.
Przez jakiś czas rozglądałem się po pokoju. Na prowizorycznym parkiecie aż roiło się od tańczących, ale byłem jeszcze zbyt trzeźwy, żeby do nich dołączyć. W kącie jednak zauważyłem kanapę i fotele, które zajmowali chłopaki z drużyny oraz ich najnowsze fanki. No... Może z jednym wyjątkiem. Alex - gospodarz, największy balangowicz dał się uziemić. Muszę przyznać, że Helena była niezła, ale nie na tyle, żeby mogła być dla mnie tą jedyną. Wiele razy rozmawialiśmy o tym z Alexem i namawialiśmy go, żeby poszukał nowej laski, ale on pod tym względem jest nieugięty... Wziąłem do ręki pełny kubek i ruszyłem do chłopaków. Oczywiście zanim tam dotarłem minęło przynajmniej pół godziny. Musiałem wyhaczyć jakąś fajną dupę na dzisiaj. Nawet kilka się znalazło na mojej liście.
Kiedy tylko zająłem miejsce obok mojej paczki zauważyłem blondynkę. Nie wyróżniała się niczym specjalnym, była ładna, jak wiele dziewczyn w tym domu, ale miałem wrażenie, że ją znam. Stałem i poszedłem na balkon. Dziewczyna rozmawiała tam z koleżanką. Po chwili podszedł do nich jakiś chłopak i poprosił jej koleżankę do tańca. Blondynka została sama. Odwróciła się przodem do balustrady, więc nawet nie zauważyła, że zbliżam się do niej. Zatrzymałem się po jej lewej, chwyciłem się balustrady. Dziewczyna na mnie spojrzała i wtedy wiedziałem skąd ją znam.
- Kate. - uśmiechnąłem się do niej.
- Josh... - była... wystraszona, zaskoczona, zdenerwowana? I to wszystko przeze mnie?
- Nie spodziewałem się ciebie tutaj.
- Moja przyjaciółka, Blanca, namówiła mnie. Gdyby nie ona... No cóż... Nie lubię imprez, dobrze wiesz.
No tak... Wspominała mi o tym na czacie.
- No tak... Napijesz się czegoś? - spytałem, po czym dziewczyna pokazała mi plastikowy kubek, który trzymała w ręce. Był prawie pełny. Wpadka! - Koleżanka cię ze sobą zabrała, a teraz zostawiła?
- Taka już moja rola... - westchnęła. - Ze mną nie można się dobrze bawić.
- Jesteś tego pewna? - wpadłem na genialny pomysł.
- Tak.
- W takim razie chodź ze mną. - chwyciłem ją za rękę. - Pokażę ci, że w twoim towarzystwie można się dobrze bawić. - dziewczyna się zaśmiała i zabrała dłoń.
- Mam lepszy pomysł. - przygryzła wargę i podeszła do mnie. Stanęła na palcach, co nie dodało jej zbyt dużo centymetrów, gdyż i tak była w szpilkach, i szepnęła mi do ucha. - Znajdę Blancę i powiem jej, że wychodzę. - wcisnęła mi kubek w rękę i zniknęła w tłumie. W końcu udało mi się dotrzeć do drzwi, ale dziewczyny nigdzie nie było. Znalazłem jej koleżankę. Właśnie wychodziła.
- Cześć. Gdzie zgubiłaś koleżankę?
- Co?
- Szukam Kate. Widziałaś ją?
- Cóż... - spojrzała na zegarek. - Wyszła jakieś dziesięć minut temu, więc pewnie jest już w połowie drogi do domu.
- Jak to? Myślałem, że... - dziewczyna przerwała mi gwałtownym atakiem śmiechu.
- Wiem, co sobie myślałeś. Kate nie jest taka łatwa. Postaraj się, Josh, albo będziesz miał ze mną do czynienia.
Dziewczyna wyminęła mnie i wyszła. Spojrzałem na zegarek... Impreza trwa dopiero półtorej godziny, a one już wychodzą? Na szczęście pewna brunetka, której imienia nie zapamiętałem, była bardzo chętna i po godzinie zajęliśmy ostatni wolny pokój na piętrze.

Taka noworoczna niespodzianka ;) Chciałam napisać coś wczoraj, ale miałam fatalny humor. Mam nadzieję, że się podoba :D

Matematyka - moja miłośćWhere stories live. Discover now