XIII. Na kolanach

284 23 0
                                    

Pisaliśmy ze sobą właściwie cały czas. Na przerwach, lekcjach, po lekcjach.
- Bo pomyślę, że się zakochałeś. - powiedział Gary, gdy po raz kolejny mój telefon wibrował wieszcząc kolejną wiadomość.
Prychnąłem.
- To niemożliwe.
- Wybacz, ale tym razem ci nie wierzę.
- Cassidy, Baines może podejdziecie do tablicy i podzielicie się swoim rozwiązaniem? - spytała profesor Courtney - najbardziej znienawidzona przeze mnie nauczycielka.
- Myślę, że Brian ma lepszy pomysł na rozwiązanie. - powiedziałem widząc kolegę przy tablicy i szybko przeniosłem wzrok na ekran telefonu, żeby przeczytać kolejną wiadomość od Kate.
- Słońce, widzimy się dzisiaj? - napisałem.
- Jasne :)
- O której i gdzie?
- O 16.30 w twoim domu :P
- Bardzo śmieszne.
- Ale prawdziwe :*
- Ok. Ale później gdzieś wyjdziemy.
- Ok, pod warunkiem, że rozwiążesz przynajmniej trzy zadania dobrze (bez moich podpowiedzi) :P
- Hahaha... Jak mi dasz same proste... ;)
- Będziesz musiał się postarać.
- Słoneczko, zrobię wszystko, żebyś była zadowolona ^^ - gdy wcisnąłem wyślij zabrzmiał dzwonek, który oznajmił koniec lekcji na dziś. No... Prawie. Została jeszcze godzina matematyki z moją ulubioną korepetytorką.
- Wiesz, że uśmiechałeś się do telefonu? - powiedział Gary, gdy wyjmowałam kurtkę z mojej szafki. - Szkoda, że nie uwieczniłem tego banana. Miałbym dowód.
- Niby czego?
Przyjaciel uśmiechnął się i trzasnął drzwiami szafki. Zrobiłem to samo i poszedłem za Garym.
- Może pójdziemy dzisiaj na piwo? - widząc, że na niego patrzę zaśmiał się. - Po co ja się głupio pytam.
- Mam korki. - szybko się wytłumaczyłem.
- Cały wieczór? Stary, wkręciłeś się na maksa.
- Chcę wygrać, czy to źle?
- Tobie już od pewnego czasu nie zależy tylko na zakładzie.
Prychnąłem i poszedłem do domu.
Ja, Josh Cassidy, zakochany? Dobry żart.
***
- Cześć piękna. - powiedziałem otwierając drzwi. Przyciągnąłem ją, ale zdążyła się uchylić i tylko cmoknąłem ją w policzek.
- Hej, Josh... - szybko się odsunęła. Ruszyliśmy do mojego pokoju.
- Tylko mi nie uciekaj dzisiaj.
- Jeśli spełnisz mój warunek, to nie ucieknę.
- Nie bądź taka... - podszedłem i chwyciłem ją w talii.
- Josh. Siadaj. - powiedziała stanowczo, więc niechętnie zająłem miejsce przy biurku. - Zaczniemy od siódmego. - pokazała zadanie i spojrzała na mnie wyczekująco.
- Zlituj się. - powiedziałem, ale dziewczyna była uparta.
***
- Josh, Josh, Josh... - powiedziała po godzinie. - Jak ty radzisz sobie na lekcji?
- Siedzę z tyłu i się nie udzielam. - uśmiechnąłem się szeroko.
Dziewczyna wstała i ruszyła do drzwi.
- To jak? - spytałem podchodząc do niej.
- Na następną lekcję chcę widzieć rozwiązane trzy kolejne zadania. Żadnych oszustw. Masz obliczyć sam, nawet jeśli wyjdzie zły wynik, jasne?
- Jak słońce. A teraz idziemy? - podałem jej banknot za lekcję i poszedłem za nią.
- To... Gdzie dzisiaj? - spytała, gdy tylko wyszliśmy z domu.
- Niespodzianka.
Westchnęła. Złapałem ją za rękę zanim schowała ją w kieszeni i poszliśmy w jedno z moich ulubionych miejsc.
***
- Ale tu pięknie. - powiedziała rozglądając się.
- Lepiej jest latem. Kiedy słońce zachodzi. - przypomniałem sobie poprzednie lato. Za ziemię sprowadził mnie wzrok Kate. Patrzyła na mnie zdziwiona. - O co chodzi?
- Nie sądziłam, że potrafisz być tak romantyczny. Myślałam, że tacy faceci istnieją tylko w filmach i książkach.
- Słońce, jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz. - uśmiechnąłem się.
- Na przykład?
- Hmm... - zastanawiałem się co mogę jej powiedzieć.
- No właśnie. Wiem o tobie prawie wszystko.
- Ale napewno nie wiesz jednej rzeczy. - właśnie zdecydowełem.
- Dawaj.
- Nie wiesz z kim idę na studniówkę.
Zaśmiała się.
- Pewnie z twoją dziewczyną. Jo?
- Pudło.
- Czyżbyś już zmienił dziewczynę?
- Powiedzmy.
- Czyli nie traktujesz jej na serio... Współczuję tej biedaczce.
- Ty idziesz ze mną na studniówkę. - Kate stała jak słup soli.
- Nie pamiętam, żebyś mnie zapraszał, a tym bardziej, żebym się zgodziła. - powiedziała po chwili ciszy.
- Teraz ci mówię.
- Wiesz, że to za miesiąc?
- Wiem.
- A co z Jo?
- Poradzi sobie.
Westchnęła i zasmuciła się.
- Co jest? - dziewczyna spuściła głowę. Chwyciłem ją pod brodą i sprawiłem, że na mnie spojrzała. - Co się stało? - uciekała wzrokiem.
- Mówiłam ci, że ze mną nie można dobrze się bawić. Po prostu nie umiem...
- A ja powiedziałem, że udowodnię ci, że potrafisz się bawić. Nie pozwoliłaś mi tego udowodnić. Teraz mam okazję.
- Poza tym mam fatalne wspomnienia własnej studniówki. Do teraz żałuję, że poszłam. Gdybym mogła cofnąć czas...
- W takim razie musimy to zmienić. Kate... Daj mi szansę. - w końcu na mnie spojrzała. - Kate? Mam cię prosić na kolanach? - uklęknąłem przed nią. - Katherine, proszę, pójdziesz ze mną na studniówkę?
- Josh, wstań. - rozglądała się wokół. - Josh!
- Zgódź się.
- Wstań! Przemokniesz.
- Powiedz, że się zgadzasz.
- Josh!
- Kate!
- Zgadzam się! Wstań!
Uśmiechnąłem się i podniosłem z kolan. Chwyciłem dziewczynę w talii.
- Mam z tobą trzy światy... - westchnęła.
- Ale warto. - szybko przyciągnąłem ją do siebie. Tym razem nie zdążyła się uchylić.

Nadal jesteście?

Matematyka - moja miłośćDonde viven las historias. Descúbrelo ahora