VII. Prawda wychodzi na jaw

394 26 1
                                    

- Josh, co się stało?
- Nic takiego. - mruknąłem. Siedziałem na łóżku z laptopem. Kolejny raz byłem na czacie, jednak nie wiem dlaczego wciąż tu zaglądałem. Dziewczyna widocznie nie miała zamiaru mi odpisać, mimo że czytała moje wiadomości.
- Josh... - mama usiadła na skraju łóżka. - Opowiedz mi. Ostatnio jesteś inny... To przez ten wypadek? Przez samochód?
- Nie. - odpowiedziałem nie patrząc na nią.
- Przez dziewczynę? Pokłóciłeś się z Jo?
Jo nadal leżała w szpitalu. Wybudzili ją ze śpiączki w poniedziałek, ale nie miałem ochoty się z nią widzieć. Wymieniliśmy kilka smsów, ale nic poza tym.
- Nie.
- A jak ona się czuje?
W końcu spojrzałem na mamę.
- Co? - spytała zdziwiona.
- Interesuje cię, jak czuje się Jo? Co się stało?
- Patrząc na to, że to ty prowadziłeś samochód, to chyba nie powinieneś być zdziwiony, że pytam.
- Już lepiej. - znów wpatrywałem się w ekran.
- Odwiedziłeś ją?
- Przecież wiesz, że nie, więc dlaczego pytasz?
- Powinieneś.
Prychnąłem.
- Josh. Porozmawiaj ze mną. - mama zatrzasnęła laptopa. - Co się stało na lekcji? Dlaczego tak wybiegła?
- Nie wiem.
- Josh!
- Nie ważne, ok?!
- Jak uważasz. - wyszła.
- Przepraszam, że się nie odzywałam.
Zamrugałem kilka razy, ale nie przywidziało mi się. Katherine20 była na czacie i napisała do mnie.
- Co się stało?
- Miałam mętlik w głowie. Musiałam sobie wszystko poukładać.
- I już wszystko ok?
- Nie, ale brakowało mi naszych rozmów.
- Mnie też.
- Zauważyłam :)
- Co u cb?
- Wszystko ok, Josh.
JOSH?!
- Skąd znasz moje imię?
W tym momencie dziewczyna wylogowała się. Skąd ona zna moje imię?!
***
- Cześć, Josh. - podskoczyłem na krześle. Nie usłyszałem jak Kate weszła. - Przepraszam, nie chciałam cię przestraszyć.
- Nic się nie stało. - dziewczyna spojrzała na ekran mojego laptopa. Znów byłem na czacie. Dziewczyna była wystraszona, więc szybko zamknąłem urządzenie.
Przez całą lekcję biłem się z myślami. Spytać, czy nie? Dziewczyna widziała, że myślami jestem daleko.
- Josh, jesteś tu?
- Nie. Znaczy... Tak... Znaczy... - spojrzałem jej w oczy. - Katherine20.
- Słucham?
- To ty, prawda?
- O rany! - wstała z krzesła i zaczęła nerwowo przechadzać się po pokoju. Chwyciła za klamkę, ale byłem szybszy.
- Jak się dowiedziałaś, że to ja? - wziąłem ją za rękę i pociągnąłem na łóżko.
- Zostało nam jeszcze piętnaście minut. - wyrwała się i usiadła przy biurku.
- Kate.
- Twoja mama nie płaci mi za rozmowy z tobą, dlatego proszę, usiądź. - mówiła nie patrząc na mnie.
- Dobrze. - usiadłem. - Ale później porozmawiasz ze mną.
- Josh...
- Obiecaj.
- Nie m...
- Proszę.
Westchnęła.
- Dobrze. Ale nie tu.
Kwadrans ciągnął się w nieskończoność. W końcu jednak lekcja się skończyła.
- Mamo, wychodzę! - krzyknąłem otwierając Kate drzwi.
- Gdzie idziemy? - spytałem, gdy wyszliśmy na zewnątrz. Dziewczyna nic nie powiedziała. Prowadziła mnie do parku. W końcu wybrała jedną ławeczkę i usiadła. - Powiedz coś.
- Napisałeś mi, że jesteś w szpitalu, że miałeś wypadek samochodowy. - westchnęła. - Wcześniej twoja mama do mnie zadzwoniła. Powiedziała mi to samo. Wtedy się domyśliłam.
- Dlatego przestałaś do mnie pisać?
- Tak. - nagle wstała. Szybko zatrzymałem ją. Staliśmy teraz twarzą w twarz.
- Dlaczego znów do mnie napisałaś? - powiedziałem po chwili.
- Sama nie wiem.
- Jest tyle ludzi na świecie, a my trafiliśmy akurat na siebie. - chwyciłem Kate za rękę, ale dziewczyna szybko się odsunęła.
- Lepiej jak o tym zapomnimy.
- Chyba żartujesz. - zaśmiałem się cierpko.
- Nie. Josh. - odwróciła się i poszła.
Jeszcze przez chwilę siedziałem na ławeczce, aż w końcu otrząsnąłem się i pobiegłem za nią.
- Zaczekaj. - chwyciłem ją za rękę i przyciągnąłem do siebie. Zrobiłem to jednak odrobinę za mocno i razem z dziewczyną wylądowaliśmy na śniegu. Kate szybko wstała nic nie mówiąc. Ja też się podniosłem. - Chcesz tak po prostu o tym zapomnieć? Kobieto! Wiesz ile razy marzyłem, żeby cię w końcu spotkać? A kiedy wreszcie stoisz przede mną każesz mi zapomnieć?
- A czy ty wiesz, ile razy pisząc z tobą myślałam, że na ulicy nie zwróciłbyś na mnie uwagi? Wiesz jak bardzo denerwowałam się przed każdą lekcją, bo bałam się, że wiesz kim jestem?
- Dlaczego? - dziewczyna patrzyła mi prosto w oczy.
- Bo jesteśmy z różnych bajek.
- No i co z tego? O ile się nie mylę Kopciuszek była sprzątaczką, a mimo to została żoną Księcia. - w końcu udało mi się ją rozśmieszyć. - A Piękna i Bestia? Shrek?
- Nie wyglądasz na osobę, która ogląda bajki.
- To filmy bez ograniczeń, więc dlaczego miałbym nie oglądać? - znów się zaśmiała. - Ale... Odbiegłem od tematu.
- Josh... Może ty jesteś Księciem z bajki, ale ja nie jestem Kopciuszkiem. Dlatego musisz o mnie zapomnieć.
- A może nie chcę? Nie pomyślałaś o tym?
- Josh... Nie utrudniaj... - uciszyłem ją pocałunkiem, ale Kate szybko się odsunęła.
- Kopciuszku, nie uciekaj ode mnie. Jeszcze nie północ.
- Josh...
- Kate... - powiedziałem udając ją. Chyba nieźle mi wyszło, bo dostałem kuksańca. - Auu... - zaśmiałem się. - Nie tak mocno.
- Kotku... Nie możemy być razem. - klepnęła mnie w policzek i szybko uciekła. Chciałem ją dogonić, ale zniknęła. Zupełnie jakby rozpłynęła się w powietrzu.

Matematyka - moja miłośćWhere stories live. Discover now