VIII. Co tu się wydarzyło?

406 25 4
                                    

Usłyszałam, że ktoś do mnie dzwoni. To Blanca... Przecież dosłownie dwie minuty temu się wydziałyśmy! Ale szybko odebrałam.
- Coś się stało?
- Tak. Myślałam o tym co mówiłaś.
- Iii...?
- I doszłam do wniosku, że powinnaś mu powiedzieć. Ale znam cię nie od dziś i wiem, że się nie odważysz. Więc napisz do niego. Na czacie.
- Blanca... Przecież nawet na czacie się nie przyznam.
Dziewczyna prychnęła.
- W takim razie chociaż napisz do niego. Porozmawiaj z nim. Mam nadzieję, że to ci przemówi do rozsądku.
- Kochana...
- Żadnego "kochana". - wręcz widziałam, jak przy ostatnim słowie kreśli cudzysłów w powietrzu. Uśmiechnęłam się. - Mam cię pilnować i patrzeć na ręce czy do niego piszesz?
- Nie.
- Ale jeśli nie otrzymam jeszcze dzisiaj szczegółowej i prawdziwej relacji z waszej rozmowy, to jutro przyjdę do ciebie i osobiście zmuszę cię, żebyś odpisała.
- Ehh...
- Tak obiecuję, Blanca, a nie ehh...
- Tak, obiecuję.
- Świetnie. Napiszę do ciebie jak skończę. Pa.
- Pa.
Rozłączyłam się. No cóż... Chyba nie mam wyboru. Znam Blancę nie od dziś i wiem, że jest zdolna jutro siedzieć mi na kolanach. Postanowiłam, że jak tylko wrócę napiszę do Josha.
***
- Przepraszam, że się nie odzywałam.
No, co?! To było pierwsze, co mi przyszło do głowy.
- Co się stało?
- Miałam mętlik w głowie. Musiałam sobie wszystko poukładać.
Taaa... Jasne... Po prostu wiem kim jesteś.
- I już wszystko ok?
- Nie, ale brakowało mi naszych rozmów.
Co zdecydowanie kłamstwem nie było. Rzeczywiście bardzo brakowało mi rozmów z Arrow123, czy raczej Joshem. Codzień kusiło mnie, żeby do niego napisać, ale strach był silniejszy.
- Mnie też.
- Zauważyłam :)
- Co u cb?
- Wszystko ok, Josh.
Wcisnęłam Enter zanim przeczytałam. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę ze swojego błędu. Zobaczyłam jeszcze, że Josh odpisał, ale ja natychmiast uciekłam.
- Dzięki, Blanca. - szepnęłam do siebie. Spieprzyłam to... MASAKRA!
***
Tak bardzo chciałam odwołać dzisiejszą lekcję. Wiele razy zbierałam się, żeby zadzwonić, ale po rozmowie z Blancą stwierdziłam, że nie powinnam. Dziewczyna starała się mnie pocieszyć, ale dobrze wiedziała, że spierniczyłam i to na całej linii...
Wzięłam głęboki wdech i zadzwoniłam do drzwi.
- Dzień dobry. - powiedziałam wchodząc do środka.
- Dzień dobry. - mama Josha wróciła do kuchni, a ja zrobiłam kolejny wdech i ruszyłam jak na skazanie.
- Cześć, Josh. - chłopak był tak zapatrzony w ekran, że nie zauważył jak weszłam. - Przepraszam, nie chciałam cię przestraszyć.
- Nic się nie stało. - spojrzałam na logo strony, którą przeglądał. O nie... Był na czacie, a w dodatku miał otwartą naszą rozmowę. Szybko wypuściłam powietrze, bo dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że wstrzymuję oddech.
Szybko usiadłam, gdy chłopak zamknął laptopa. Jednak widziałam, że nasza lekcja dzisiaj nie ma najmniejszego sensu. Widać było, że się nad czymś zastanawia. A ja nawet domyślam się co, a czy raczej kto, zaprzątał mu myśli.
- Josh, jesteś tu?
- Nie. Znaczy... Tak... Znaczy... - chłopak spojrzał na mnie, a jak poczułam, że się czerwienie. Wiedziałam o co chce zapytać. - Katherine20.
- Słucham? - w ostatniej chwili postanowiłam udawać głupią, ale zupełnie mi to nie wyszło.
- To ty, prawda?
- O rany! - miałam ochotę uciec. I właśnie miałam zamiar to zrobić, ale chłopak nie pozwolił mi wyjść. Wręcz przeciwnie. Chwycił moją rękę i pociągnął mnie na łóżko.
- Jak się dowiedziałaś, że to ja?
Zastanawiałam się, co powinnam teraz zrobić. I wtedy przyszło mi do głowy coś genialnego, a za razem bardzo prostego. Szybko wyrwałam rękę.
- Zostało nam jeszcze piętnaście minut.
- Kate.
- Twoja mama nie płaci mi za rozmowy z tobą, dlatego proszę, usiądź. - w końcu zrobił to, ale wiedziałam, że nie odpuści.
- Dobrze. Ale później porozmawiasz ze mną.
- Josh...
- Obiecaj.
- Nie m... - przerwał mi.
- Proszę.
I co ja do cholery mam teraz zrobić?!
- Dobrze. Ale nie tu.
Czas minął zbyt szybko. Nie zdążyłam się zastanowić jak mam uciec. Ale chyba na to nie miałam szans. Josh nie odstępował mnie na krok.
- Mamo, wychodzę! - krzyknął chłopak, po czym wyszedł za mną na zewnątrz. - Gdzie idziemy? Powiedz coś.
Prowadziłam go do parku przy okazji wymyślając co zrobić, ale moja głowa była zupełnie pusta. Wiedziałam, że nie mogę tego ciągnąć w nieskończoność, chłopak nie ma zamiaru odpuścić, więc wybrałam jedną z ławeczek i usiadłam.
- Napisałeś mi, że jesteś w szpitalu, że miałeś wypadek samochodowy. - zaczęłam trajkotać. Stwierdziłam, że im szybciej, tym lepiej. - Wcześniej twoja mama do mnie zadzwoniła. Powiedziała mi to samo. Wtedy się domyśliłam.
- Dlatego przestałaś do mnie pisać?
- Tak. - może i matematyka nie była jego mocną stroną, ale głupi nie był.
- Dlaczego znów do mnie napisałaś?
- Sama nie wiem. - przyjaciółka mnie zaszantażowała. Wstałam, gdyż miałam już dość tej rozmowy. Ale Josh najwyraźniej miał inne zdanie na ten temat.
- Jest tyle ludzi na świecie, a my trafiliśmy akurat na siebie.
- Lepiej jak o tym zapomnimy. - w końcu powiedziałam coś z sensem.
- Chyba żartujesz.
- Nie. Josh. - szybko uciekłam od niego.
- Zaczekaj. - usłyszałam, a chwilę później Josh wylądował w zaspie, a ja na nim. Szybko wstałam. Pomimo mrozu zrobiło mi się bardzo gorąco. - Chcesz tak po prostu o tym zapomnieć? Kobieto! Wiesz ile razy marzyłem, żeby cię w końcu spotkać? A kiedy wreszcie stoisz przede mną każesz mi zapomnieć?
- A czy ty wiesz, ile razy pisząc z tobą myślałam, że na ulicy nie zwróciłbyś na mnie uwagi? Wiesz jak bardzo denerwowałam się przed każdą lekcją, bo bałam się, że wiesz kim jestem?
- Dlaczego?
- Bo jesteśmy z różnych bajek.
- No i co z tego? O ile się nie mylę Kopciuszek była sprzątaczką, a mimo to została żoną Księcia. - uśmiechnęłam się, gdy wspomniał jedną z moich ulubionych bajek. - A Piękna i Bestia? Shrek?
- Nie wyglądasz na osobę, która ogląda bajki.
- To filmy bez ograniczeń, więc dlaczego miałbym nie oglądać? - zaśmiałam się. Czułam się tak, jakbym rozmawiała z nim w Internecie. - Ale... Odbiegłem od tematu.
- Josh... Może ty jesteś Księciem z bajki, ale ja nie jestem Kopciuszkiem. Dlatego musisz o mnie zapomnieć.
- A może nie chcę? Nie pomyślałaś o tym?
- Josh... Nie utrudniaj... - nie pozwolił mi skończyć, gdyż wpił się w moje usta. Cóż... Myślałam, że mój pierwszy pocałunek będzie bardziej romantyczny. Kiedy tylko to pomyślałam odsunęłam się od chłopaka. Co ja robię?!
- Kopciuszku, nie uciekaj ode mnie. Jeszcze nie północ.
- Josh...
- Kate... - próbował mnie przedrzeźniać za co dostał w ramię - Auu... Nie tak mocno. - śmiał się.
- Kotku... Nie możemy być razem. - klepnęłam go w policzek. Dlaczego to zrobiłam? Szybko uciekłam. Widziałam jak Josh mnie szuka, ale tym razem nie dałam się złapać.
***
- Pocałował cię? - Blanca miała wielkiego banana na ustach, kiedy opowiedziałam jej o wczorajszych wydarzeniach. - I jak było?
- Blanca...
- No co? Nie powiesz mi, że ci się nie podobało.
Westchnęłam.
- No i mnie masz...

Ale długi wyszedł, ale tak właściwie jest bliźniaczy do poprzedniego, dlatego postanowiłam wstawić od razu. Co myślicie? Nie przeszkadza wam, że rozdziały są do siebie podobne? Piszcie, co myślicie :D

Matematyka - moja miłośćUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum